I wiem, że to będzie
boleć, ale kochanie, pójdę pierwszy,
Ponieważ nie będę
dalej mówić tych trzech pustych słów.
11 grudnia, pokój w akademiku
17:33
Do: Jenia
Kiedy będziesz?
17:34
Od: Jenia
Za 10 minut.
Usiadłam na łóżku i
oparłam się o ścianę.
- Może zostawię was
samych? – zaproponowała moja współlokatorka.
Pokręciłam głową.
- Daj spokój, śnieg chyba
zacznie zaraz sypać – spojrzałam na okno. – Lepiej zostań tutaj.
- Pójdę do Tristana z
drugiego roku biologii – zabrała swoją torebkę i ubrała buty. – Miłej zabawy,
dzieciaki! – krzyknęła na odchodne.
Poprawiłam grzywkę i
położyłam się na łóżku.
Nie rozmawiałam z Jenią o
moim krótkim telefonie do Thomasa.
Prawdopodobnie dlatego,
że to było cholernie głupie i nieprzemyślane z mojej strony.
Od początku nie podobał
mi się pomysł z tym cholernym żartem telefonicznym. Kiedy Nicole wybrała numer
Thomasa przestraszyłam się. Ba, byłam przerażona. Ale stwierdziłam, że co mi
tak, można będzie się pośmiać z jego zdezorientowania.
Plan legł w gruzach,
kiedy usłyszałam jego głos, za którym tak bardzo tęskniłam.
Mimo iż wiedziałam jak
moje zachowanie raniło go, to wolałam postąpić egoistycznie i wciąż
przyciągałam go do siebie.
Jestem taką idiotką!
Wracając do rozmowy –
oczywiście, zamiast rzucić jakimś bezsensownym sucharem i rozłączyć się, ja
wolałam wybiec z pokoju, rozbeczeć się i zacząć wylewać swoje żale.
Bo wszystko, co wtedy
powiedziałam, było prawdą. Zależy mi na Jaeschkim i naprawdę chciałam naprawić
tą relacje.
Szkoda tylko, że tym
nieprzemyślanym ruchem przypieczętowałam jej koniec.
Resztę nocy spędziłam na
wypłakiwaniu się w szyję mojej koleżanki i rozmyślaniu, czy Jenia faktycznie
mógłby od tak zabronić Thomasowi kontaktowania się ze mną? A Amerykanin
zgodziłby się na to?
Niektóre elementy
układanki nie pasowały do siebie, toteż jedyną rzeczą jaką mogłam zrobić, była
rozmowa z Grebennikovem.
Zostały mi dwa ostatnie
dni we Włoszech – i szczerze, nie wiem, czy czas działał na moją niekorzyść czy
może odwrotnie.
Z zamyślenia wyrwało mnie
pukanie do drzwi.
- Przecież wiesz, że
otwarte! – powiedziałam dość głośno i mimowolnie się uśmiechnęłam, co było moją
standardową reakcją na jego obecność czy wzmiankę o nim.
Tak, w końcu dorosłam do
momentu, w którym przyznaję się przed sobą, że kocham tego mężczyznę.
Nie wiem dokładnie, w
którym momencie to się stało, ale cóż. Są rzeczy, nad którymi trudno zapanować,
prawda?
Brunet z uśmiechem na
ustach położył się na mnie i pocałował w nos.
- Cześć – przywitał się.
- Siemaneczko – uniosłam
głowę i dałam mu buziaka. – Nie uważasz, że jesteś ciut za ciężki, żeby na mnie
leżeć?
Obrócił nas tak, że teraz
to ja leżałam na nim.
Ułożyłam się w pozycji
siedzącej i splotłam nasze dłonie razem.
- Jak się czujesz? –
zapytał brunet.
Źle.
Uśmiechnęłam się.
- Kiedy ty tu jesteś nie
mogę czuć się lepiej.
Pogilgotał mnie po boku,
na co parsknęłam śmiechem.
- Nie oszukuj mnie, mała.
Mów co ci leży na wątrobie. – Pochyliłam się, żeby dać mu buziaka. Zabrał prawą
dłoń z mojego uścisku i położył na mojej twarzy. – Też chciałbym ci coś
powiedzieć – wyszeptał w moje usta.
- Ty pierwszy –
odszeptałam.
Zaśmiał się i pokręcił
głową.
- Nie ma nawet takiej
opcji.
Odsunęłam się od niego i
wzięłam głęboki oddech.
- Jakoś trzy tygodnie
temu dziewczyny przyszły z winem i schlały mnie w trzy dupy – parsknął
śmiechem. – To nie jest zabawne!
- Kontynuuj.
- Wiesz… ostatnio prawie
wcale nie rozmawiałam z Jaeschkim i… - zrobiłam krótką przerwę – zaczęłam się o
niego martwić, no wiesz, może coś mu się stało? No to zadzwoniłam do niego.
Brunet poruszył brwiami i
podrapał się po głowie.
- I dowiedziałaś się
czegoś ciekawego?
- Wyłącz sarkazm, błagam.
- Nic więcej nie mówię –
wzruszył ramionami.
- Kiedy zapytałam go dlaczego
przestał ze mną rozmawiać, odpowiedział mi w taki sposób, że zrozumiałam, jakby
ktoś kazał zakończyć znajomość ze mną.
Francuz zmarszczył czoło.
- Nie mów, że pomyślałaś,
że to ja - zachichotał trochę nerwowo, a ja milczałam. – Proszę, zaprzecz –
stał się poważny.
- Ja… tak, pomyślałam o
tobie.
Gwałtownie wstał, co
zmusiło mnie do zejścia z niego.
- Czy ty w ogóle mi
ufasz, dziewczyno?
Pokiwałam głową.
- Przecież wiesz, że tak.
Oparł się o ścianę, a ja
delikatnie przybliżyłam się do niego.
Cholera, jest wściekły.
I zraniony.
- Chciałabym, żebyś
wiedział coś jeszcze – zaczęłam, mówiąc bardzo cicho.
- Mogę najpierw ja? –
obrócił głowę w moją stronę.
Mruknęłam ciche proszę i złapałam go za rękę.
Nie wyrwał ją z mojego
uścisku, czyli jest dobrze.
Na razie.
- Nie wiem, czy kojarzysz,
czy nie, ale dokładnie 11 lipca zobaczyliśmy się po raz pierwszy. Dzisiaj mija
pięć miesięcy od tamtego dnia – uśmiechnęłam się szeroko, a on odwzajemnił ten
gest.
- Stałam wtedy ze swoją
mamą i jej przyjaciółkami w hotelowym holu – nagle przypomniało mi się coś. –
Powiedz mi, dlaczego któryś z was chrząknął na mój widok?
Wspomniałam, a on wybuchł
śmiechem.
- Naprawdę chcesz
wiedzieć? – upewnił się.
- No jasne!
Powstrzymując śmiech,
odpowiedział mi:
- Miałaś wielką plamę na
dupie, która przyciągnęła moje spojrzenie. I kiedy tak stałem i się na nią
patrzyłem, to zacząłem się zastanawiać, z czego jest ta plama i czy da się ją
wywabić zwykłym proszkiem, żeby do ciebie podejść, mieć powód do zagadania i
wzięcia numeru, no wiesz, żeby potem zadzwonić i spytać, czy spodenki się
odprały…
Cała czerwona ze wstydu
przerwałam jego opowieść:
- No dobra, do rzeczy.
- No i chłopaki
zauważyli, że wgapiam ci się w tyłek, to znaczy w plamę, to zaczęli wyzywać
mnie od zboczeńców. I pedofili. A Yoann to chciał nawet podjeść do twojej mamy
i ostrzec cię przede mną.
Nie wytrzymałam i
wybuchłam śmiechem a Jenia razem ze mną.
- Ot cała historia –
zakończył.
- Okay, kontynuuj główny
wątek.
- Już przechodzę do
rzeczy – chrząknął i zaczął być poważny. – Pomyślałem, że może fajnie byłoby,
no wiesz… zacząć być parą.
Oficjalnie.
Zaskoczona otworzyłam
buzię, którą zasłoniłam ręką, żeby przypadkiem nie pisnąć.
OmójsłodkiBoże.
- Ale teraz nie wiem, czy
to ma jakiś sens, Wanda – dodał, a moje serce stanęło.
Poczułam jak do moich
oczu napływają łzy. Zaczęłam szybciej mrugać, żeby nie pozwolić im stoczyć się
po moich policzkach.
- Jak kto? – pociągnęłam
nosem. – Co jest nie tak, Jenia?
- Nie ufasz mi, Wanda. A
to sprawia, że ja nie ufam tobie.
Pokręciłam głową.
- Nie kłam, do cholery.
Nikomu tak mocno nie ufam jak tobie.
- Naprawdę wierzysz, że
chciałbym ograniczyć twoje kontakty z Jaeschkim? Nie jestem idiotą, do kurwy.
Nie zrobiłbym ci tego.
- To nie tak, że ci nie
ufam, ale…
- A jak? – Prychnął. –
Wierzysz jemu, a nie mi. Poza tym, od początku masz jakąś dziwną słabość do
niego. Wylecz się z niego, potem zaczynaj ze mną.
- I ty mi wmawiasz, że
nie chcesz ograniczyć moich kontaktów z nim? To co teraz mówisz tak właśnie
brzmi! Nie masz problemu, kiedy rozmawiam z Kevinem czy z resztą twoich
przyjaciół, ale do Thomasa już tak!
- Kevin i reszta moich
przyjaciół nie chce cię przelecieć, w przeciwieństwie do naszego kochanego
Amerykanina – zdenerwowany zabrał swoją dłoń.
- Co teraz będzie? –
zapytałam.
Przymknął oczy.
- Chcę być z tobą, Wanda.
Ale czy ty chcesz być ze mną?
- Oczywiście, że tak –
wychrypiałam.
Nie płacz teraz, idiotko.
- To teraz odpowiedz
sobie na pytanie, czy do tego dorosłaś – podniósł się i zaczął ubierać kurtkę.
- Nie odchodź, proszę –
poprosiłam żałosnym tonem.
- Jest już późno, a ja
jutro mam mecz.
Usiadłam na brzegu łóżka
i schowałam twarz w dłoniach.
Ukucnął przede mną i
odsłonił moją twarz.
- Wanda, posłuchaj…
- Kocham cię, Jenia.
Uśmiechnął się ledwo
zauważalnie.
- Ja ciebie też, Wanda.
- Więc ze mną bądź, do
cholery.
- Oboje nie jesteśmy na
to gotowi, mała.
- Wydaję mi się, że wiem
lepiej, co czuję – przestałam kontrolować już łzy, które ciurkiem spływały po
mojej buzi.
- Nie płacz – poprosił, a
jego głos skrywał ból. – Muszę już iść, ale nie chcę cię zostawiać w takim
stanie.
- Idź już – wyszeptałam.
– Nie słyszałeś? Wynoś się! – warknęłam, kiedy nawet nie drgnął ze swojego
miejsca.
- Pójdę, kiedy się
uspokoisz – powiedział opanowanym tonem.
Jakim cudem on jest taki
spokojny?
- Zadzwonię do którejś z dziewczyn, żeby do mnie przyszły. A teraz już wyjdź!
- Zadzwonię do którejś z dziewczyn, żeby do mnie przyszły. A teraz już wyjdź!
Bez słowa wstał i
podszedł do drzwi.
Nie miałam siły już na
niego patrzeć, więc zwinęłam się w kulkę i przykryłam kołdrę.
- Kocham cię i będę na
ciebie czekać – powiedział, a ja usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi.
Zostawił mnie i
powiedział, że będzie na mnie czekać?
Co do kurwy?
Wygrzebałam się z
pościeli i zabrałam telefon. Odszukałam numeru mojej współlokatorki i
zatelefonowałam do niej.
- Halo, Chiara?
Przyjdziesz do mnie?
- Wanda? Co się stało?
Mówiła coś jeszcze, ale
mój szloch skutecznie ją zagłuszył.
~*~
13 grudnia, lotnisko w L’Aquili
- Nigdy o was nie
zapomnę, przysięgam! – krzyknęłam po raz ostatni do dziewczyn, kiedy szłam w
stronę odprawy.
Pomachałam im jeszcze i
otarłam łzy z policzka.
Jakoś ostatnio za dużo płaczę.
I wcale się sobie nie
dziwiłam, bo ostatnio wszystkie dobre rzeczy w moim życiu zaczęły się kończyć.
Najpierw znajomość z
Jenią, a teraz przygoda we Włoszech.
Mam nadzieję, że chociaż
w Polsce wszystko po staremu.
Po wyczerpującym
siedmiogodzinnym locie, byłam żywym trupem. Dosłownie.
Ciągnąć za sobą dwie duże
walizki, próbowałam w tłumie odszukać mojej mamy.
Cóż, jednak ona znalazła
mnie.
- Wandzia! Córeczko! Czy
ty wiesz, jak ja za tobą tęskniłam? – podbiegła do mnie i przytuliła mnie
mocno.
- Ja za tobą też, mamo –
odwzajemniłam jej uścisk.
Zaczęłam się rozglądać,
bo po cichu liczyłam, że pomimo małej kłótni, dziewczyny zjawią się na
krakowskim lotnisku.
Chyba jednak się
przeliczyłam.
- Nie martw się,
przyjechałam z posiłkami, które przywiozły posiłki – odsunęłam się od niej i
zmarszczyłam czoło.
O co ci…?
Spojrzałam w stronę
wejścia, dzięki czemu zobaczyłam moje przyjaciółki biegnące w moją stronę.
I nagle zaczęłam rozumieć
tą całą grę słów mojej mamy z posiłkami, bo Pati trzymała w ręku torbę z
kebabem na wynos.
Rozłożyłam ramiona i
poczułam, jak Agata i Patrycja wtulają się we mnie.
- Witaj w Polsce, Wandzia
– krzyknęła brunetka i cmoknęła mnie w policzek.
- No siemaneczko, cieszę
się, że cię widzę, ale kebab ci stygnie – blondynka podała mi fastfooda, a ja pierwszy
raz od dwóch dni szczerze się zaśmiałam.
Dobrze być już w Polsce.
Ostatni rozdział postaram się dodać przed 1 września ^^
Do jakiej klasy się wybieracie?
buziaki:*
P.S. Pozdrawiam Patisię, bo ona sponsoruje cytat na górze :D
czekaj, czekaj...
OdpowiedzUsuńja
pierdole.
chyba tylko w taki sposób mogę skomentować ten rozdział.
co żeś zrobiła mojej ukochanej sielance Jenii i Wandy?!
dlaczego, zła kobieto?!
ale ja i tak wiem, że będzie dobrze, musi być, prawda? Święta idą, może akurat coś wymyślisz..
a jak nie, to ci tego nie wybaczę:(
i przepraszam... jaki ostatni rozdział? nie, nie, koleżanko, tak się nie bawimy!
Czekam z niecierpliwością na kolejny <3
a wybieram się do biologiczno-chemicznej i nigdy się tak nie stresowałam :<
Buziaki!:* ~ K.
Biol-chem, klasa maturalna pozdrawia! :p
UsuńHardkorowe dziewczyny, ale dacie radę❤❤
UsuńTobie życzę dobrego wejścia, a Tobie dobrego wyjścia, haha💋💋💋
Buziaki!
Jedno pytanie: czemu? Czemu ty to robisz tak, że ja nie zdążam się zebrać, żeby skomentować jeden, a już jest drugi? xd
OdpowiedzUsuńNo nic. Przepraszam, że pod dwoma poprzednimi nie było mojego śladu xd
W tym raju Grebennikova i Fansi było coś zbyt spokojnie, więc niestety się jakiejś burzy spodziewałam (chociaż wolałam, żeby to się nie spełniło). Ale uważam, że Jenia tak trochę wyolbrzymia. Jak baba. No weź. Wanda ma mentlik w głowie, pyta się go grzecznie, czy nic takiego nie odwalił, a on od razu jaki bulwers! Please, to było słabe z jego strony.
Dobra, Tomek sobie może iść w cholerę. Ja naprawdę nie tęskniłam za jego osobą w tym opowiadaniu. A jak się pojawił, to tylko problemów narobił. Normalka. Niech Fansia ten fakt zauważy, Jenia zrozumie, że oni jednak gotowi są na związek i będzie cacy. I żyli długo i szczęśliwie. Czy coś.
Ale wiadomo, to nie bajka. Nie będzie kolorowo i tęczowo. Chmury deszczowe też się zdarzają. A szkoda.
Czekam na nexta, czekam też na drugą część.
Pozdrawiam cieplutko i ślę buziaki 😘
DarkSide 😘❤
*mętlik xdd
UsuńJaka baba z okresem, nie?xd
UsuńNo ale co się chlopu dziwić, przewrażliwiony na punkcie Thomasa to i odwala mu z byle powodu😂
Ale ogarnie się i on i Wandzia... kiedyś😉
Buziaki 💋
czemu szanowny Thomas nie raczył zadzwonić i wyjaśnić całą tą sytuację?
OdpowiedzUsuńdawno nic tu nie skomentowałam, ale czytałam wszystko, przysięgam!
który facet pamięta o 5 miesięcznicy haha tylko idealny Jenia XD Wandzia ogarnij się!
Pozdrawiam!
Ideał z tego Francuza, nie?xd
UsuńA Thomas jak to Thomas - chyba trochę stchorzyl😜
Cieszę sie, że czytasz, nawet nie musisz komentować!
Buziole😘
Jak to ostatni rozdział? Nie, nie, nie! Nie zgadzam się. No i co ten Tomek. Wrócił i problemów narobił..
OdpowiedzUsuńSpokojnie, niebawem druga część😃
UsuńKurczę, miałam nadzieję, że ktoś stanie po stronie Tomka, ale jak na razie z tego co widzę, to gruby hejt na niego leci😂
Buziaki😙
Znowu trochę mnie nie było, ale wreszcie się objawiam!
OdpowiedzUsuńTotalnie rozwaliło mnie, że Jenia pamiętał o pęciomiesięcznicy (o ile tak się to w ogóle pisze XD)
Może gdzieś na świecie istnieje jeszcze taki facet?:D
UsuńNo to namieszałaś kobieto :D Spokojnie, ja mogę stanąć w obronie Tomka ♡
OdpowiedzUsuńNamieszać trzeba, żebyś nie zasnęła w trakcie czytania! xd
UsuńHahahaha, nareszcie ktoś!
buziaczkiii:*
Komentuje pierwszy raz dopiero ale wiem ze to motywuje. Znalazlam to ff i przeczytalam w dwa wieczory a teraz jest mi smutno bo ja cierpliwa nie jestem zeby czekac tyle czasu na kolejne rozdzialy haha �� ale czego sie nie robi dla tego cudenka! ��
OdpowiedzUsuńZarazilas mnie miloscią do Rześkiego(bo Francuzika to juz dawno pokochalam haha ��) i jak predko sobie nie znajde o nim jakiegos ff to zwariuje hahaha ������
Wenyyy!
Peace&love
Bardzo, bardzo dziękuję za Twój komentarz! Cieszę się ogromnie po pierwsze, że spodobało Ci się moje ff, a po drugie, że przyczyniłam się do tego, że polubiłaś Tomusia xD
UsuńPoleciłabym Ci jakieś ff, ale żadne nie przychodzi mi do głowy - jeśli inne dziewczyny, które to czytają to Ci podrzucą jakieś linki :D
buziii<3