Ponieważ mówiłem moim
przyjaciołom o sposobie w jaki odbierasz mi oddech,
To coś większego niż
ja sam, to coś czego nie rozumiem.
Wciąż 14 października, także hala w Busto Arsizio
Oderwałam się od niego
dopiero, kiedy usłyszałam grupowy pisk.
- Co się dzieje? –
zapytałam, nie rozumiejąc, o co chodzi.
- Możliwe, że to reakcja
na nasz pocałunek, ale nie wiem – zaśmiał się.
- Troszkę za tobą
tęskniłam – wyznałam, oplatając ręce na jego szyi.
- Ja za tobą troszkę też.
Cmoknął mnie szybko w
usta i połaskotał bok, na co zareagowałam chichotem.
W międzyczasie podbiegł
do nas zdyszany Nicolas Marechal i uśmiechnął się szeroko na mój widok.
- Nie chcę wam przerywać
chwili czułości, kochani, ale macie jeszcze dosłownie kilka minut – podrapał
się po karku. – No i fajnie cię wreszcie widzieć, Wąda. – Rozłożył ramiona, a
ja odeszłam od Grebennikova i przytuliłam się do niego.
- Ciebie też, Nico.
Odlepiłam się od niego i
powróciłam na miejsce obok młodszego Francuza.
- Dobra, spadam,
buziaczki dla ciebie Wąda, a ty Jenia rusz dupsko.
- Ucałuj małego i
Vatsnanę ode mnie - powiedziałam, a on pokiwał głową.
Pomachał nam jeszcze na
pożegnanie i ruszył w stronę boiska.
- Na naszą cześć powinien
powstać serial – zaczął Jenia. – Nadałbym mu tytuł Pożegnania Wandy i Jeni, a to byłby odcinek trzy tysiące siedemset
osiemdziesiąty szósty.
Zmarszczyłam brwi.
- Dopiero? Myślałam, że już
dobiły przynajmniej cztery tysiące.
Pokręcił głową.
- Jeszcze nie, ale zapewne w tym
roku dojdzie do ponad pięciu.
Zaśmialiśmy się smutno, bo tak
naprawdę nasza znajomość to ciągłe pożegnania.
- To co, następnym razem to ty
robisz mi niespodziankę? – poprawiłam grzywkę.
- Zobaczymy, co da się zrobić –
puścił mi oczko.
Ktoś z oddali krzyknął jego imię,
a my niemalże jednocześnie jęknęliśmy.
- Lepiej idź już, bo zaraz cię opierdolą,
że ich opóźniasz.
Pokiwał głową.
- To może teraz dla odmiany się
nie pożegnamy, tylko po prostu przytulimy się bez formułek typu Do zobaczenia, widzimy się za sto lat? Wtedy
nie będzie mi aż tak ciężko zostawić cię i odejść.
Uśmiechnęłam się, ale w tym
uśmiechu nie było nawet cienia wesołości.
- Okay, zgadzam się, chociaż mam
zastrzeżenia co do przytulasa.
Uniósł brew.
- Myślałam, że jesteśmy już na
tym etapie znajomości, że raczej całujemy się niż przytulamy – wyjaśniłam.
Uniósł kąciki ust do góry i
pokiwał głową.
- Co ty na to, żeby to połączyć?
– zaproponował.
Przygryzłam wargę, żeby
powstrzymać uśmiech, no bo jak bardzo złą kobietą byłabym, gdybym powiedziała
‘nie’?
~*~
31 października, Uniwersytet w L’Aquili
Szłam rozzłoszczona przez
dziedziniec uniwerku; w jednej dłoni ściskałam segregator z notatkami, a w drugiej
telefon.
Tym drugim miałam ochotę
cisnąć tak mocno, że mogłabym nabić siniaka na głowie jakiegoś przypadkowego
mieszkańca Sydney. Jestem śmiertelnie poważna, naprawdę.
A to wszystko przez
głupiego Thomasa, który nie odzywał się do mnie od września.
No dobra, chłopak mógł
poczuć się zraniony, ale to nie tak, że nie ostrzegałam go przed tym, prawda?
Oliwy do ognia dodaje
fakt, iż moje własne przyjaciółki stoją po jego stronie.
To ty go ciągle ranisz, nie on ciebie.
On ma już pewnie tego dość, nie powinno cię to dziwić.
Bycie ‘tym drugim’ wcale nie jest fajne.
Od początku sama chciałaś, żeby sobie odpuścił, a teraz jesteś
niezadowolona? Dziecinada.
Cały pobyt w bibliotece
czytałam ich narzekania, ale co ja mogę poradzić, że zachowuję się tak, a nie
inaczej? Poza tym wypominanie błędów nic mi nie daje, bo doskonale wiem, że
zachowywałam się źle.
Droga do mojego pokoju
wcale nie jest długa, ale to żadna przyjemność chodzić po dworze w samej
koszulce i legginsach na początku listopada.
Chcąc uspokoić nerwy, starałam
się unormować oddech i skierować moje myśli na innych tor.
Zdecydowanie to zadanie
ułatwił mi to mój gość, który czekał na mnie przy drzwiach internatu.
- Stanislav? Co ty tutaj
robisz? – serdecznie go uściskałam, bo po mimo tego, że spotkaliśmy się tylko
raz, na imprezie urodzinowej Jeni, to złapaliśmy dobry kontakt.
Odwzajemnił mój uścisk i
poczochrał moje włosy.
- Mój braciszek mnie tu
przysłał – oznajmił mi z uśmiechem.
- Ale po co?
- Bo się za tobą
stęsknił? – odpowiedział pytaniem na pytanie. – No, Wanda, nie ma czasu. Leć do
siebie, zabierz piżamkę, kosmetyki i milion innych rzeczy, których kobiety
potrzebują na dwudniowy wyjazd i jedziemy.
Zmarszczyłam brwi.
- Ale gdzie?
- No jak kto gdzie? –
Przewrócił oczami. – Do Civitanova Marche*, oczywiście. Książę Jenia cię
oczekuję.
Na mojej buzi pojawił się
ogromny banan.
- Okłamujesz mnie, co
nie?
Zaśmiał się i pokręcił
głową.
- Nie miałbym serca. A
teraz leć po rzeczy, bo naprawdę nie mamy czasu!
Z okrzykiem radości
pobiegłam do mojego pokoju i z rozmachem otworzyłam drzwi.
- A ci co? – Leżąca na
łóżku Chiara parsknęła śmiechem, widząc mój entuzjazm.
- Brat Jeni przyjechał po
mnie. Zabierze mnie do niego – wyjaśniłam, wyciągając małą, podręczna torbę z
szafy.
- Naprawdę? To zajebiście!
– wstała i podeszła do mnie. – Pomogę ci, czekaj.
Spojrzałam na nią
wdzięczna.
- Dzięki – przytuliłam
ją.
Cóż, można powiedzieć, że
nasze stosunku uległy ogromnej poprawie, co cieszy nas obie. Zdecydowanie
przyjemniej mieszka się tutaj ze świadomością, że dziewczyna zajmująca łóżko
obok chętnie służy ci pomocą.
- Musisz wziąć jakąś
ładną bieliznę – puściła mi oczko.
Okay, stara Chiara wróciła.
- Te spodnie się nadadzą?
– pomachałam jej czarnym materiałem przed oczami.
- Tak, są spoko. I ta bluzka
będzie do nich pasowała – podała mi bladoróżowe ubranie, które kupiłam na
ostatnich zakupach. - Dobra, ty się w to
przebierz, a ja poszukam ci czegoś na jutro.
Posłusznie wzięłam od
niej ubrania i zaczęłam się w nie ubierać.
- Dobra, skończyłam.
Wsadzić ci je do torby? – spytała.
Pokiwałam głową.
Pogładziłam jeszcze bluzkę
i zapytałam:
- Jak wyglądam?
Podniosła na mnie wzrok.
- Dziesięć na dziesięć. –
Wyciągnęła komplet bielizny z szafy i gwizdnęła. – Idealnie. Bierzesz je.
Uniosłam ręce.
- Ty decydujesz. –
Podeszłam do biurka i zabrałam z niej kosmetyczkę. – Muszę poprawić makijaż.
- Pomaluj się tak wiesz,
delikatnie. Wyjdziesz na naturalną piękność.
- Którą nie jestem?
Wybuchłyśmy śmiechem.
- Mam nadzieję, że masz
jakąś ładną piżamkę – mruknęła, przegrzebując po raz tysięczny moją garderobę.
- I tu mamy problem, bo
właśnie nie mam – odpowiedziałam, nakładając puder.
- Więc będziesz spała
bez. Ale coś czuję, że dla Jeni to nie będzie problem.
Rozłożyłam ręce.
- I tu się muszę zgodzić.
- No dobra, niech stracę
– westchnęła. – Chcesz pożyczyć moją koszulę nocną?
- Tą krótką, satynową? –
moje oczy zaświeciły się.
- Tą samą.
- Tak, uwielbiam cię!
Z tego podniecenia o mało
nie włożyłam sobie szczoteczki od tuszu do oka.
- W zamian za to stawiasz
mi obiad i dajesz nieograniczony dostęp do twoich rzeczy – zagroziła palcem.
- Dla ciebie wszystko –
wysłałam jej buziaka.
Kilkanaście minut później
stałam już obok starszego Grebennikova.
- Wybacz, że tyle
czekałeś.
Machnął ręką.
- Nic się nie stało. Chodźmy
do samochodu.
- Długo będziemy jechać?
- Maksymalnie dwie
godziny – odrzekł, otwierając mi drzwi. Sam zaś obszedł swoje audi i usiadł na
miejscu kierowcy.
Klapnęłam wygodnie i
zapięłam pasy.
- Mocno się za nim
stęskniłaś?
Głupie pytanie.
- W sumie to powoli się
przyzwyczajam, że dziewięćdziesiąt procent naszych spotkań odbywa się na
skypie, ale to i tak przemiła odmiana zobaczyć się z nim na żywo. – Zaczęłam
bawić się nitką wystającą z bluzki. – No i tak, cholernie się za nim
stęskniłam.
Wyszczerzył się.
- To dobrze, bo już
myślałem, że tylko on wpadł po uszy. – Poklepał mnie po kolanie. – Cieszę się,
że cię poznał, Wanda. Jego była dziewczyna była niezbyt… no nie wiem jak to
opisać… rozgarnięta? Poza tym z większą pasją opowiadał o tym, jak przyjechałaś
do niego na mecz niż o swoim złotym medalu na Mistrzostwach Europy, więc to coś
znaczy – puścił mi oczko.
Zatkało mnie.
- Och, to… urocze.
- Pasujecie do siebie,
nie spieprzcie tego.
Następne półtorej godziny
drogi opowiedzieliśmy sobie kilka historii z naszego życia. Dzięki tej rozmowie
poznałam kilka upokarzających momentów z życia Jeni, z czego potem będę mogła
sobie pośmieszkować.
- Już jesteśmy niedaleko
– poinformował mnie, wjeżdżając na duże osiedle bloków.
Zaczęłam przegląd się w
lusterku i poprawiać włosy.
- Dobrze wyglądasz, bez
obaw – zatrzymał auto i wyciągnął kluczyki. – Jesteśmy na miejscu.
Rozpięłam pasy i
wysiadłam.
Stanislav podszedł do
bagażnika i wyciągnął mój bagaż.
- No chodźmy, bo mój
braciszek już wrócił z treningu i nie może się doczekać aż cię zobaczy.
Posłusznie szłam za
starszym Grebennikovem, który kierował się w stronę najbliższego budynku.
- Jenia mieszka na samej
górze – oznajmił, a mi jakoś odechciało się go odwiedzać, bo blok był na oko
sześciopiętrowy. – Nie rób takiej miny, jest winda – parsknął śmiechem.
Ulżyło mi, bo jakoś nie
widzę siebie wchodzącej po schodach tyle pięter. Jeszcze się spocę, albo co
najgorsze schudnę i co wtedy będzie?
Obiecana przejażdżka
windą była, więc teraz dzwoniłam dzwonkiem do drzwi, sama, ponieważ
Stanislavovi spieszyło się na spotkanie z jego dziewczyną.
Jako że po pierwszym naciśnięciu
na dzwonek było zero reakcji, to nacisnęłam jeszcze jeden raz. I jeszcze jeden.
Zaprzestałam dopiero
kiedy usłyszałam dźwięk otwierających się zamków.
- Nie wiem co
sprzedajesz, ale ja nic nie chcę kupić – powiedział, otwierając drzwi.
Westchnęłam.
- Szkoda, bo miałbyś
zniżkę za twarz.
Uśmiechnął się, zabrał
moje rzeczy i wciągnął mnie do mieszkania.
- Tak w ogóle, to witam w
moich skromnych progach.
Rozejrzałam się.
- Zacząłeś się już
urządzać?
- Tak, wprowadziłem się ledwo
ponad tydzień temu, więc nie miałem zbytnio czasu na to.
Pokiwałam głową.
- Jak na porządnego
gospodarza przystało, zrobię ci małe rozeznanie po mojej jaskini. – Wybuchłam
śmiechem. - Tak więc pierwsze drzwi po lewo to salon, drugie to pokój gościnny
– zaczął po kolei wskazywać każde pomieszczenie. – Naprzeciwko nas jest
łazienka; pierwsze od prawej to kuchnia, a drugie to moja sypialnia – zniżył
się do mojego ucha i zaczął szeptać. – Mam duże łóżko, więc jak będziesz
grzeczna to cię w nim przenocuję.
Przegryzłam wargę i odszeptałam:
- Tego nie mogę ci
obiecać.
Nie minęła chwila aż
poczułam jego usta na swoich. Ułożyłam swoje ręce na jego barkach, a on zwinnym
ruchem podniósł mnie do góry, przez co byłam zmuszona opleść jego pas nogami.
Przyszpilił mnie mocno do
ściany i wsunął dłonie pod moją bluzkę.
- Tak bardzo cholernie za
tobą tęskniłem, Wanda – wysapał między kolejnymi pocałunkami.
Przesunęłam palcami
troszkę w dół i chwyciłam za rąbek jego koszulki; brunet zrozumiał o co mi
chodzi, bo rozłączył nasze usta i uniósł ręce, co ułatwiło mi ściągniecie
T-shirtu, który miał na sobie.
On natomiast nie pozostał
mi dłużny i moja górna część garderoby spoczywała tuż obok jego.
- Chodźmy do twojej
sypialni – wyszeptałam w jego usta.
Przeniósł dłonie na moje
pośladki i zaczął nieść w stronę pokoju. Kopnięciem otworzył drzwi i podszedł
do łóżka. Powoli i delikatnie ułożył mnie na materacu, a sam położył się nade
mną.
Sięgnął do guzika moich
spodni i… telefon w kieszeni zaczął mi dzwonić.
Jenia odsunął się i
mruknął coś niezrozumiale.
- Czekaj, zobaczę kto to –
wychrypiałam. Spojrzałam na wyświetlacz. – To Kevin.
Francuz usiadł obok mnie
i położył głowę na moich kolanach.
- Odbierz, bo może coś
się stało.
Przesunęłam palcem po ekranie.
- Halo? Kevin?
Odpowiedziała mi cisza.
- Halo? Jesteś tam? –
przełączyłam na tryb głośnomówiący.
- Fansia, możemy pogadać?
– Tillie zapytał głosem przesiąkniętym smutkiem.
- Jestem u Jeni, a
telefon jest na głośnomówiącym. Przeszkadza ci to?
Zaśmiał się bez cienia
wesołości.
Okay, jest z nim mocno nie tak.
- Chociaż wam się układa.
Zrobiłam pytającą minę, a
Grebennikov wzruszył ramionami.
- Kevin, mów co się
stało, martwimy się – odezwał się brunet.
- Zostawiła mnie –
odpowiedział.
- Kto cię zostawił? –
spytał.
Prychnął.
- Kto mógł mnie zostawić
samego w obcym kraju, żegnając się w króciutkim liście? - Zrobił pauzę. - Cholera, chciałem poślubić
tą kobietę!
O Boże, biedny Kev.
- Posłuchaj – zaczęłam. –
Ona nie była ciebie warta, skoro nie potrafiła docenić tego, jak mocno ją
kochasz i starasz się o nią. Nawet lepiej, że od ciebie odeszła, bo teraz
możesz znaleźć wartą ciebie kobietę, a nie tchórza, który nie raczy z tobą
zerwać w cztery oczy tylko za pośrednictwem listu.
Po drugiej stronie
nastała chwilowa cisza.
- Wejdziecie na skypa? Tęsknię
za waszymi mordeczkami.
- Okay – zgodziliśmy się jednocześnie,
na co Kevin zaśmiał się cicho.
- Dobra, słodziaki,
czekam na was – rozłączył się.
Uśmiechnęłam się smutno
do Grebennikova, a on podniósł się i przytulił mnie do siebie.
Chyba oboje nie chcemy
skończyć ze złamanym sercem jak nasz przyjaciel.
* To się jakoś odmienia? xD
~*~*~*~
Tak, wiem, że jestem
złym człowiekiem, że nie dokończyłam scenki 18+, ale no zboczuszki, innym
razem, obiecuję^^
A tak poza tym, to
rozdział speszyl troszkę dłuższy dla Anonimka (nie podpisałaś się imieniem L), bo marudziłaś, że za
krótkie piszęxD
No to buziaczki,
nie?^^
aaaa, dziękuję za speszyl dłuższy rozdział❤️❤️
OdpowiedzUsuńbożee, przysięgam Ci, że jak coś sknocisz w tym pięknym, sielankowym, kochanym życiu to ukatrupię!
tak mi się zrobiło szkoda Kevina, jejuuu, mam nadzieję że połączysz go z kimś odpowiednim:D
czekam niecierpliwie na następny, dużo buziaków:* teraz będę się "oznaczać":D ~ K.
Mogę sobie wybrać jak umrę?xd
Usuńto miała być groźba :< ~ K.
UsuńUdała Ci się! :D
UsuńNo mam nadzieję!! ~ K.
UsuńJej cudo, ale mam nadzieję, że Kevinowi nic nie będzie ;) A poza tym rozdział jak zwykle zarąbisty
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem to dobrze, że Thomas się nie odzywa, przynajmniejnie przeszkadza Fansi i Jenii 😀
OdpowiedzUsuńJa nie mam ci za złe, że nie dokończyłaś tej sceny. I szkoda mi Kevina. Niech nic sobie nie robi, niech nie tnie się mydłem w płynie, proszę! 😞
Trzymam cię za słowo, że kiedyś dokończysz! I ma to być w niedalekiej przyszłości! 😂
Dabra, nie wiem, co mam jeszcze napisać xd
Tak więc pozdrawiam cieplutko i buziaki 😘,
DarkSide ❤❤❤
PS: Ostatnio nie mogłam spać i tal sobie myślałam. I wpadłam na pomysł, że kiedyś mogłybyśmy napisać coś razem. Ale potem sobie uświadomiłam, że to raczej by nie wypaliło, biorąc pod uwagę moją systematyczność i doświadczenie w pisaniu duetów (których nie ma, af kors) 😂 Mam głupie pomysły, wiem 😂
Może kiedyś w przyszłości? Kto wie?^^
UsuńKocham tą piosenkę. W ogóle uwielbiam 5 SOS! Rozdział świetny. Liczę, że następny pojawi się niedługo. Życzę weny :)
OdpowiedzUsuń<3
UsuńTradycyjne moje spóźnienie, oczywiscie nie mogło go zabraknąć. 😏
OdpowiedzUsuńNiech Kevin nie smuta. Znając ciebie spikniesz go z kimś super zajebistym i będzie cud, miód i orzeszki. 💘
A scenka ma się odbyć, bo czekam! 😂
Tak w ogóle, nigdy tego chyba nie pisałam a powinnam.
DZIĘKUJĘ ❤️ że jesteś i piszesz takie cuda dla nas co by ucieszyć nasze zatroskane mordki. Jesteś świetna w tym co robisz i życzę ci i rownież mam nadzieje, że byś tak pisała sto lat, sto lat i jeszcze dłużej!
Buziaki! 😘
Co do spiknięcia - postaram się kogoś dla Kevina znależć^^
UsuńPoza tym to dziękuuuuję! Chociaż myślę, że nie zasłużyłam na takie słowa. Kochana jesteś <3
buziaki:*