5 mar 2016

Rozdział 17

Najmniejszy szept, pokarm dla duszy
Promień słońca między chmurami nadciągającej burzy.

- Hej, Wandzia. Musisz się rozchmurzyć.
Patrycja od godziny próbowała jakoś pocieszyć mnie, ale cóż, z marnym skutkiem.
- Nie rozumiesz, jak ja się teraz czuję. – Schowałam twarz w dłoniach. – Jestem chodzącym gównem.
- Nie jesteś – moja druga przyjaciółka poklepała mnie po kolanie. – Wylądowałaś po prostu w zagmatwanej sytuacji i…
- Ta sytuacja jest skomplikowana tylko i wyłącznie przeze mnie – zniecierpliwiona wstałam z łóżka. – Lepiej było nie zaczynać niczego z żadnym z nich. W ogóle mogłam nie jechać na wakacje do Rio. To tam wszystko się zaczęło.
- Gdybyś wiedziała, że takie coś ci się przydarzy, to zrezygnowałabyś z przygody swojego życia? – zapytała blondynka.
Nie odezwałam się.
- No właśnie.  - Zaczęła bawić się swoim zegarkiem. - Pora wziąć w garść swoje życie, kochanie. Siedzenie na dupie i nie odbieranie telefonów od Francuzów tylko i wyłącznie ich zmartwi. I zirytuje.
Splotłam ręce na piersiach.
- Nie mówisz mi niczego, co jeszcze nie wiem.
Wzruszyła ramionami.
- Więc weź dupę w troki i powoli ogarniaj ten bałagan. Najlepiej od zaraz.
Wzięłam telefon do ręki.
- Do kogo dzwonisz? – zapytała Agata.
- Do Jenii.
- I tak nie ma opcji, żebyście teraz się spotkali. Jest już grubo po dziesiątej.
- Nie chcę się z nim spotykać. To znaczy, teraz nie chcę. Jutro z nim spędzę trochę czasu. Po prostu zadzwonię, żeby się nie martwił.
- I co mu powiesz?
- Przeproszę go, że wcześniej nie odbierałam…
- …bo?
- Bo telefon mi się psuje. I spytam go czy chce się ze mną spotkać.
- Masz już plan na jutro? – zapytała Patrycja.
- Będę miała.
~*~
Następnego dnia, jakoś w południe, byłyśmy umówione z chłopakami, czyli z Jenią, Kevinem, Nicholasem i Yoannem, na spacer po mieście i jakąś pizzę. Na miejsce spotkania wybraliśmy rynek, ponieważ był blisko z ich hotelu, jak i naszego.
Stanęłyśmy tuż obok słynnego pomnika Kopernika i czekałyśmy na chłopaków.
- Mogę się założyć o kebsa, że się spóźnią – stwierdziła Pati.
- Zadzwonić do nich? To ich pierwszy raz tutaj, pewnie się zgubili. – Zaproponowałam.
Agata zaczęła się śmiać.
- Chyba to nie to ich zatrzymało – powiedziała, wskazując palcem chłopców, wokół których ustawił wianuszek napalonych nastolatek.
Od razu z Patrycją spojrzałyśmy w tamtym kierunku, a nasza reakcja była podobna do brunetki.
- Biedni – wychrypiała blondynka, między kolejnymi salwami śmiechu.
Ja też ledwo kontrolowałam swój śmiech.
- Uspokójmy się, błagam. Nie widzicie ich cierpienia. – Próbowałam nas jakoś ogarnąć. – Kevin wygląda jakby zaraz miał się popłakać!
Teraz już miałyśmy w dupie to, czy ktoś na nas patrzy; po prostu śmiałyśmy do rozpuku.
Cóż, do czasu, kiedy Marechal spojrzał na nas groźnym wzrokiem.
Chociaż to bardziej wyglądało na wołanie o pomoc niż na groźbę.
- Pomożemy im? – zaproponowałam.
- Jak? – zapytały.
Wytłumaczyłam im mniej więcej o co chodzi.
- Okay, to jest spoko – oceniła brunetka.
- Która z nas się podejmie? – zapytałam.
- Pati, ty masz siłę przebicia.
- Czyli ja? – upewniła się.
Pokiwałam głową.
- Dasz radę, wierzę w ciebie.
Dałam jej kopniaka.
- Ciekawe, co wymyśli – powiedziała mi na ucho Agata.
Włożyła okulary przeciwsłoneczne na oczy, poprawiła długą kitkę i poszła w stronę tłumu.
Szybko wyciągnęłam telefon i napisałam do Kevina.
12:37
Do: Kevin
Jakby co to jest Pati. Improwizuj.
Zaraz po wysłaniu, zauważyłam jak wydobył telefon i odczytywał wiadomość. Spojrzał na mnie i uniósł kciuk.
Tymczasem Patrycja wbiła się między fankami i chłopakami, uniosła ręce i ze spokojem zaczęła coś tłumaczyć. Na twarzach Francuzów było widać wyraźną ulgę i wdzięczność. Po chwili zszokowane dziewczynki zaczęły odsuwać się od nich, na co Patrycja zareagowała triumfującym uśmiechem.
Przybiła ze wszystkimi piątki.
Podeszłyśmy do nich pełne podziwu.
- Wow, Patiś, uszanowanko. – Poklepałam ją po plecach. – A teraz wybacz, ale muszę przywitać się z moimi dupciami.
Wyszczerzyłam się w ich stronę, co oni odwzajemnili.
- Jak ja was dawno nie widziałam! Ile to już minęło, co? Pięć, sześć lat?
Kevin zrobił zamyśloną minę i oparł swoją głowę o zaciśniętą w pięść dłoń.
- Wydaję mi się, że troszkę dłużej. Ale to już nieważne, chodź tu niech cię uścisnę.
Przytuliłam wszystkich z wyjątkiem Jenii.
- Co to ma być? – zapytał, stając naprzeciwko mnie.
Uniosłam brew.
- Znamy się? – nagabnęłam zaczepnie.
Nasi przyjaciele obserwowali nas rozbawieni.
- Czyli nawet mnie nie przytulisz?
Pokręciłam głową.
- Przykro mi.
Uśmiechnął się chytrze i pociągnął mnie za rękę tak, że moje czoło stykało się z jego piersią.
- Wandzia, no. Nie udawaj niedostępnej, bo i tak ci nie wierzę.
Jestem chujową aktorką, wiem.
Objęłam go mocno.
- Mógłbyś chociaż udawać, że dałeś się nabrać.
- Okay, następnym razem.
Pocałował mnie w czółko.
- Chodź, maleństwo. Ja ci pokazałem Francję, teraz ty pokaż mi Polskę.
Złapałam go za rękę, którą wystawił w moją stronę.
- Skoro nalegasz.
- Kochani, gdzie idziemy? – Zapytał Nico.
Wszyscy spojrzeli albo na mnie albo na dziewczyny.
- Dlaczego patrzycie na nas? My też nie jesteśmy stąd! – rozdrażniłam się.
- Ale za to jesteś z Polski, a Toruń leży w Polsce. Wychodzi na to samo. – Kevin przybił piątkę z Jenią.
Spojrzałam na tego drugiego groźnie.
- Grabisz sobie.
- Wanda już go bierze pod pantofel - stwierdził Yoann, na co wszyscy z wyjątkiem mnie wybuchnęli śmiechem.
Bo mi się trochę głupio zrobiło.
Naprawdę tak robię?
Nie mogłam dalej o tym rozmyślać, bo Grebennikov puścił moją rękę, a następnie objął mnie i cmoknął w czoło.
Miło mi, nie powiem.
- Więc, co robimy teraz? – próbowałam zmienić temat.
- Ty wybieraj Fansia.
Wyciągnęłam z kieszeni telefon i zaczęłam przeszukiwać kilka portali o toruńskiej turystyce.
- No dobra, mam propozycję – oznajmiłam zadowolona, co chyba ich zainteresowało.
~*~
Mój pomysł został rozpatrzony pozytywnie, toteż ruszyliśmy do oddalonych od Starego Rynku na jakieś trzy kilometry wysławianych fontann.
Stwierdziliśmy, że jakoś nie mamy ochoty na zwiedzanie i kręcenie się po mieście, dlatego ta koncepcja wydawała nam się najciekawsza.
Zamiast na ławkach, usiedliśmy na trawie.
- Mogliśmy wziąć jakieś żarcie do tego – stwierdził Yoann.
- Jeśli chce ci się po nie iść, to proszę bardzo. Ja się stąd nie ruszam – odpowiedziała mu Agata, kładąc się na trawie.
- Możemy my iść, jeśli chcesz – zasugerował Jenia, który usiadł tuż za mną. Skorzystałam z tego, opierając się o niego plecami.
- Okay, skoro proponujesz – skoczyłam na równe nogi i podałam mu rękę, żeby też mógł wstać.
- Fansia krzepka babka z ciebie. Z siłki to ty chyba nie wyłazisz.
- Nie zazdrość mi, Tillie. I nie pyskuj, bo ci nic nie kupię.
- Idziecie? – zaskoczony Jamuel spojrzał na nas zza okularów przeciwsłonecznych.
- Jasne, czemu nie? – zareagował Jenia.
- Ktoś idzie z nami? – podsunęłam.
Błagam, niech ktoś idzie z nami. Nie chcę zostać z nim sam na sam.
- Dacie sobie radę bez nas – Kevin puścił nam oczko i szturchnął niedaleko siedzącego Marechala, który uśmiechnął się szeroko.
Jeszcze tylko zapytaliśmy ich czego potrzebują, po czym ruszyliśmy w stronę najbliższego sklepu.
- Powiedz mi teraz, czy ostatnio coś się stało. – Spojrzał na mnie.
Udałam zdziwienie.
- A co się miało stać?
Podrapał się po szyi.
- Nie wiem, dlatego pytam.
- Nic szczególnego nie działo się przez ostatni tydzień – a raczej nic, co chciałbyś wiedzieć – nie ma powodu do niepokoju.
- Przecież widzę, że coś jest z tobą nie tak, Wandzia. Mało się odzywasz, chodzisz z niepewną miną, i… starasz się mnie unikać.
Cholera, nie ma zbyt wesołej miny.
- Nie, słuchaj to nie tak…
Spojrzał na mnie wyczekująco.
Dobra, teraz muszę rozkręcić tę karuzelę kłamstw.
- To po prostu stres. Niedługo wyjeżdżam i boję się, że będzie ciężko mi będzie się tam zaklimatyzować.
Możemy zaliczyć to do połowicznego kłamstwa?
Objął mnie ramieniem.
- Mogłaś mówić tak od razu. Następnym razem jeśli coś będzie ci doskwierało to mi o tym powiesz, okay?
Pokiwałam głową.
- Chcesz mi jeszcze z czegoś zwierzyć?
CałowałamsięzThomasemalenawettegonieżałujębowsumietomisiępodobało.
Uśmiechnęłam się i wtuliłam się w niego.
- Nie, tylko to.
Odgarnął mi włosy z czoła.
- Gdyby coś jednak poszło nie tak, to najwyżej zamknę cię w mojej szafie i będę wypuszczał na specjalne okazję.
Roześmiałam się z nim, ale w sumie to nie jest taki zły pomysł.
Jak najszybciej trzeba odizolować mnie od społeczeństwa, bo od jakiegoś czasu nie robię nic innego niż popełnianie głupich błędów.
~*~*~ 
PRZEPRASZAM. 
Rozdział miał pojawić się na początku tego tygodnia, wiem, ale ostatnio mam małe problemy zdrowotne, które są źródłem moich zmartwień;)
No nic, następny rozdział postaram się dodać szybciej:)
A, i jeszcze: co sądzicie o nowym szablonie?;)
Buziaki:*

11 komentarzy:

  1. Zaklepuję! Ale napiszę jutro, bo "Kocham cię, Polsko!" :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, wiem, miałam napisać wcześniej, ale nie mogłam się zebrać, miałam zapierdziel z lekcjami (szczególnie historią) i miałam małe problemy z internetem, komputerem itd, itp.
      W każdym razie dobrze, że w końcu się spięłam i coś piszę. Ale nie spodziewaj się niczego konkretnego ani zwięzłego czy z sensem.
      No to powiem ci, że rozdział jak zwykle świetny :) Fansia z Jenią tacy sweet, że się aż rozpływam. Słodcy bex względu na to, co robią i o czym rozmawiają. Po prostu wielbię. A z Tomkiem Fansia porozmawiać musi. I najlepiej kopnąć w dupę.
      Kończę sobie, bo mam jeszcze trochę do zrobienia.
      Pozdrawiam bardzo cieplutko,
      DarkSide ❤

      Usuń
  2. Melduję się :D
    Rozdział jak zwykle baaardzo przyjemnie mi się czytało :D Uwielbiam tego bloga bo jest taki śmieszny i super się go czyta i w ogóle :D
    "- Uspokójmy się, błagam. Nie widzicie ich cierpienia. – Próbowałam nas jakoś ogarnąć. – Kevin wygląda jakby zaraz miał się popłakać!"
    Najlepszy cytat z tego rozdziału, moim zdaniem wygrało xD
    Ale kuuucze Fansia musi jakoś kiedyś w końcu porozmawiać z Jenią o Thomasie....
    Zapraszam cię serdecznie do Ady i Matteo na 6 specyficzna-specyficznosc.blogspot.com
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy następny? Xdd

    OdpowiedzUsuń
  4. I nie ma w poniedziałek ;(

    OdpowiedzUsuń
  5. O jezu! Ale mam poślizg! Brak czasu i jeszcze problemy z internetem. Masakra. No ale lepiej późno niż wcale.
    Rozdział genialny. Jak zwykle duzo śmiechu. :))) No i uwielbiam Kevina, no! XD A Wandzia niech się ogarnie i zdecyduje którego chce w końcu. Oczywiście trzymam kciuki za to żeby wybrała poprawnie czyt. JENIA!
    Pozdrawiam, :*

    OdpowiedzUsuń