18 lut 2016

Rozdział 16

Zmiękną ci nogi, zapamiętasz tę noc
Jeśli tyko przyrzekniesz, że to zostanie między tobą a mną.

Trzy dni później, we wtorek, szykowałam się do wyjazdów. Thomas przylatywał jutrzejszej nocy, a Team Yavbou, jak mieli w zwyczaju się nazywać, w czwartkowy wieczór.
Mój plan działania był banalnie prosty: spędzam połowę czwartku z Thomasem, a na miłe zakończenie naszego spotkania mówię mu, że nic z tego nie będzie. Proste jak budowa cepa, nie?
Potem przenoszę się do Torunia, dziewczyny dołączają do mnie i razem bawimy się podczas Memoriału Huberta Wagnera. Czy jakoś tak.
Bardzo długo myślałam jak rozegrać sprawę Amerykanina. Na początku byłam święcie przekonana,
że ciągniecie tego nie ma najmniejszego sensu i im szybciej tym lepiej dla naszej dwójki, potem wystarczyła długa i swobodna rozmowa przez telefon, żebym zmieniła swoje zdanie. Suma summarum – zostałam przy tej pierwszej opcji, która w tej sytuacji wydaje się najbardziej sensowna.
Po powrocie nie miałam zbyt wielu okazji do rozmowy ani z Jenią, ani z Kevinem. Powód był bardzo prosty – oboje mieli swoją pracę do wykonania, która wyczerpywała ich doszczętnie.
Jednakże mniejsze zainteresowanie Jenii, a większe Thomasa nie sprawiło, że przestałam być pewna co do mojej decyzji. Byłam bardzo zmotywowana do zrealizowania jej.
Pomimo tego, iż doskonale wiedziałam, że to zakończy się dwoma złamanymi sercami.
~*~
W czwartek rano byłam gotowa do wyruszenia w stronę Rzeszowa. Nie planowałam zostawać tam
na noc, dlatego prosto po zobaczeniu się z Jaeschkim, umówiłam się z dziewczynami w hotelu w Toruniu. Z tego co tłumaczył mi Tommy to do Polski przylatuje, żeby załatwić sprawy związane ze swoim klubem oraz żeby zobaczyć swoje nowe mieszkanie. Zażartowałam, że jeśli będzie ładne to z nim zamieszkam. Szkoda, że wziął to na poważnie.
Kiedy do celu zostało mi jakieś dwadzieścia kilometrów, usłyszałam dzwoniący telefon. Żeby nie spowodować wypadku – ani nie zarobić pięknego mandatu – ułożyłam telefon na uchwycie, a dopiero po tym odebrałam.
Jp na 90%, bo kuzyn w policji.
- Halo? Pati?
- Wandzia, gdzie jesteś?
Prychnęłam.
- Niezmiennie od kilku godzin w tym samym miejscu.
- Czyli?
- W samochodzie.
- Cioto! Nie o to pytam, przecież wiesz! – uniosła się, zniecierpliwiona.
- A tak na poważnie, to – spojrzałam na mijany przeze mnie znak – przejeżdżam przez Pustynię.
Nastąpiła krótka cisza, podczas której wyobrażałam sobie jak przewraca oczami.
- Nie dogadam się z tobą, z tego co słyszę. No nic, chciałyśmy po prostu sprawdzić, czy jeszcze żyjesz.
- Żyję i mam się dobrze.
- Jeszcze.
- Jeszcze?
- Pogadamy jak skończysz rozmawiać z Rześkim! – zaczęła się śmiać.
Pogadałyśmy jeszcze przez chwilę, po czym rozłączyła się.
Sprawdziłam na GPS-ie ile jeszcze będzie trwała podróż; jakieś dziesięć minut dzieliło mnie przed spotkaniem z Thomasem.
Gdy dojechałam do celu, windą wjechałam na trzecie piętro. Nieśmiało zapukałam do mieszkania z numerem dziewięć.  Po chwili otworzyły się, a mnie powitał szeroki uśmiech chłopaka.
- Hej Wandzia, stęskniłem się za tobą! – otworzył przede mną drzwi i wpuścił mnie do środka.
- Tommy maluszku, urosłeś? – stanęłam na palcach i przytuliłam się do niego.
- Ja nie, ale ty mogłabyś, mróweczko.
Rozejrzałam się po mieszkaniu. Było dosyć duże i przestronne. Jednakże było widać, iż dawno nikt tu nie mieszkał, ponieważ cała powierzchnia świeciła pustką.
Zaprowadził mnie do małej kuchni, ze świetnym widokiem na miasto, która połączona była z salonem.
- Na razie nic tu nie ma, ale planuję to jakoś fajnie przemalować i urządzić.
Przyznałam mu rację, bo wszystkie ściany były pomalowane różnymi odcieniami beżu i brązu.
- I bardzo słusznie. Teraz wygląda tak nudno i smutno.
Jako, że oprócz standardowych kuchennych mebli i małej wysepki nie było niczego innego, musieliśmy przysiąść na blacie wysepki.
- Chcesz coś do picia? – zaproponował. – Znalazłem czajnik!
Zaśmiałam się.
- Herbatę, jeśli można. O ile nie znalazłeś jej obok czajnika.
Parsknął śmiechem.
- Na szczęście nie. Za to masz okazję napić się pysznej, amerykańskiej herbatki. Pamiętasz, jak mówiłaś mi, że twoja ulubiona to o smaku mango i pomarańczy? Specjalnie dla ciebie Wandziu, kilkanaście godzin w mojej walizce czekała, aż ją wypróbujesz.
Do tej pory stał do mnie tyłem, więc odwrócił się i wyszczerzył od ucha do ucha.
Odpowiedziałam mu tym samym.
Tomek, stop. Przestań, no. Utrudniasz mi zadanie.
I nie uśmiechaj się w ten sposób.
- Zasłużyłam na takie fajne bonusy? – zapytałam, unosząc brew.
Jasne, że nie.
- Jesteś warta wszystkiego co najlepsze – stanął przede mną i pocałował mnie w czoło.
Przymknęłam oczy na tę chwilową czułość.
- Wiesz, musimy pogadać – powiedziałam, opierając swoje czoło o jego ramię.
- Wiem, sam chciałem to zaproponować. To co, spacerek? – wystawił w moją stronę dłoń.
- Nie zgubimy się?
Potrząsnął głową.
- Nie ma takiej opcji.
Pewnie złapałam jego rękę i pozwoliłam pomóc sobie zejść z blatu.
~*~
- Nie, nawet nie próbuj! – krzyknął Amerykanin, próbując udaremnić mój atak.
- Ładnie ci z taką fioletową plamką na środku czoła!
- Wandzia, lody są do jedzenia nie do plamienia! Ale skoro tak się bawimy…
Szybkim ruchem przyciągnął mnie do siebie, zamoczył palec w mojej gałce i zamaszystym ruchem przejechał nim po moim czole.
- I jak? – zadałam pytanie.
- Niebieski to zdecydowanie twój kolor.
Nie zwracaliśmy uwagi na dziwnie patrzących się na nas ludzi, którzy przechodzili koło ławki na której siedzieliśmy. Chociaż jakby nie było nie wszyscy tak reagowali; niektórzy śmiali się wprost, drudzy pod nos, a jakiś staruszek widząc, jak przytykam moją porcję pod nos Tommiego stwierdził, że pewnie nie chce, bo woli innego loda.
Też dobrze.
W międzyczasie spojrzałam na zegarek, dochodziła szesnasta.
- Co jest? – spytał, patrząc na moją niezadowoloną minę.
- Jeszcze godzinka i będę się zbierać.
- Jak to? – mruknął, kładąc głowę na moim brzuchu.
- Takie życie – zaśmiałam się, pomimo tego, iż wiedziałam, że ciężko będzie rozstać mi się z Thomasem.
- Nie mogłabyś zostać na noc? A pojechać do dziewczyn rano?
Więc, on zna bardzo skróconą wersję, a nawet bardzo-bardzo. Wyjaśniłam mu, że do Torunia przylatuje nasza koleżanka, za którą tęskniłyśmy, ale niestety zostaje tylko na weekend.
Spalę się w piekle za ciągłe kłamstwa, ale co ja na to poradzę?
- Chciałabym, ale nie mogę.
Lekko przybici ruszyliśmy w drogę powrotną. Momentami ciężko było mi nadgonić szybkie tempo, jakie Amerykanin nadawał.
- Thomas, zwolnij troszkę. – Poprosiłam.
Zaczął się śmiać.
- Jasne, przepraszam maluszku.
Zwolnił odrobinę.
- Lepiej?
- Powiedzmy.
Po chwili zastanowienia, chwycił mnie za rękę i powiedział:
- Teraz ty ustal tempo.
Wow, to zabrzmiało tak… seksualnie.
Albo jestem głupia. I zboczona.
-Okay, spoko. – Zgodziłam się.
Reszta drogi minęła spokojnie.
Kiedy dotarliśmy, otworzył przede mną drzwi i przepuścił mnie w nich.
- Nie wiem czy wiesz, ale cholernie uwielbiam takie bzdety – poinformowałam go, ale kiedy dotarło do mnie co powiedziałam, miałam ochotę strzelić się w głowę.
Brawo idiotko, już kiedyś powiedziałaś to do Jenii. Wszystkich bierzesz na ten sam sposób.
Myśląc o Francuzie, przypominałam sobie po co tu tak naprawdę przyjechałam.
- Tommy? Chcę pogadać.
- W takim razie chodź do salonu.
W owym pomieszczeniu stała tylko duża, skórzana kanapa i biały stolik.
- Bardzo minimalistycznie urządzone. – Zażartowałam.
Parsknął śmiechem.
- Czego chcieć więcej?
 Usiedliśmy.
Przysunęłam się do niego tak, że moja prawa noga spokojnie spoczywała na jego udzie, a nasze twarze były skierowane w swoją stronę.
- Co chciałaś mi powiedzieć? – uśmiechnął się do mnie zachęcająco.
Spojrzałam mu w oczy i… zaniemówiłam. Nie mogłam nic kompletnie z siebie wydusić.
- Wandzia?
Westchnęłam.
- Okay, Thomas. To nie może tak dłużej…
Nie było dane mi dokończyć, ponieważ chłopak zdążył pociągnąć mnie na swoje kolana.
- Skończyłaś?
- Ja nawet jeszcze…
Wplątał palce w moje włosy, przyciągnął mnie do siebie i złączył nasze wargi. Pod wpływem impulsu przylgnęłam do jego klatki i objęłam rękoma jego szyję. Uchyliłam swoje usta, co Amerykanin przyjął jako zaproszenie do dalszych pocałunków. Wyplątał dłonie i sunął nimi w dół moich pleców. Zaraz znalazły się pod moją koszulką. Czując ich chłód, głośno pisnęłam.
- Co się stało? – wybuchł śmiechem.
- Masz lodowce zamiast dłoni - poprawiłam włosy.
- Daj mi je ogrzać – wsunął je z powrotem. Nachyliłam się już, żeby pocałować go ponownie, ale przerwał nam dzwoniący telefon.
- To twój?
- Chyba tak – zeszłam z jego kolan i poszłam poszukać mojego telefonu w torebce.
Spojrzałam na wyświetlacz; dzwoniła Agata.
- Jak tam? Udało się?
Potarłam twarz.
- Nie, pogorszyłam tylko wszystko.
- Jak to? – zaniepokoiła się.
- Pogadamy jak już będę, okay? Za pół godziny będę ruszać.
- To ty jeszcze nie wyjechałaś? Wandzia, jak ja cię…
Rozłączyłam się szybko, żeby nie słuchać jej bluzgów na mnie.
Wróciłam do Jaeschkiego.
- To Agata – machnęłam ręką.
Usiadłam, opierając się o jego pierś.
- Coś się stało? – zmarszczył brwi.
- Nie – zaprzeczyłam – po prostu pytała się kiedy będę jechać. Nie chce, żebym wracała po nocy.
- Ile będzie trwała podróż? – ujął moją dłoń w swoją.
- Pięć-sześć godzin.
Sapnął.
- Aż tak długo?
Wzruszyłam ramionami.
- Nic na to nie poradzę.
- Nawet nie zdążyłem się tobą nacieszyć – przytulił mnie mocno od tyłu.
Słodki Boże, ja tobą też.
Jestem skończoną idiotką, nie powinnam się nawet odzywać.
- Wiem, ja też. Jak tylko przyjadę na chwilę do Polski, to będę starała się odwiedzić też ciebie.
Cmoknął mnie w czubek głowy.
- A jeśli wpadnie mi jakiś mecz we Włoszech, to dałabyś radę przyjechać?
Przybliżyłam się do niego bardziej.
- Spróbuję. A tak poza tym, to jest jeszcze coś, o czym chciałabym ci powiedzieć… – zaczęłam.
- O tym, że ty i Grebennikov będziecie blisko siebie przez następne kilka miesięcy kiedy ja będę kisił się tutaj sam ze swoją zazdrością. Wiem to doskonale, nie musiałaś mi o tym mówić.
To też chciałam ci powiedzieć, ale jest coś jeszcze.
- Nie żyj tak Thomas, nie jestem tego warta.
Spiął się.
- Daj mi tę pieprzoną szansę, Wanda. Mogę prosić cię o jedną rzecz?
Przytaknęłam.
- Gdyby tobie i Francuzikowi nie wyszło, miałbym co jeszcze szukać u ciebie? On jest teraz w o wiele lepszej pozycji niż ja. To nie będzie dla mnie szok, jeśli wrócisz stamtąd w innym statusie.
Zaczęłam masować jego przedramię.
- To nie jest tak, że od razu rzucę mu się w ramiona. – No, raczej nie. – Ale to nie oznacza, że przestanę mieć z tobą jakiś kontakt. Zresztą, nie wiesz czy ty kogoś przez ten czas nie poznasz. Znamy się ledwo ponad miesiąc, nie zdążyłeś mnie dobrze rozgryźć. Ani ja ciebie. I podobnie jest z Jenią. To też może nie wyjść.
- Pogadamy o tym, jak już wrócisz, okay?
- Okay.
Jak na gentelmana przystało, pomógł założyć mi moją skórzaną kurtkę.
- Nigdy nie zrozumiem, jaki jest sens noszenia kurtek do pasa.
- Jest lato, nie musi być długa i ciepła.
- No to ujmę to inaczej: nigdy nie zrozumiem, jaki jest sens noszenia kurtek w lecie.
Stanęłam na palcach, żeby poczochrać go po włosach.
- Nie próbuj zrozumieć kobiet.
Otworzył ramiona, w które od razu wpadłam.
- No dobra Wandzia, musisz się już zbierać.
- Wyganiasz mnie?
- Coś ty. Nawet byłoby lepiej, gdybyś tu została.
Uszczypnęłam go w tyłek.
- Zamknij się już i nie namawiaj mnie. Nie mogę i już.
Zaśmiał się.
- Wiem, cicho nerwusie.
Ścisnęłam go mocniej.
- Do zobaczenia Tommo. Będę pisać i dzwonić, a ty?
- Ja też. – Zniżył się lekko. – Ostatni pocałunek?
Pokiwałam głową i od razu poczułam jego usta na swoich.
Całowaliśmy się mocno i żarliwie.
Chyba oboje czuliśmy, że to może być nasz ostatni tak bliski kontakt.
- No to cześć. – Wychrypiałam, zanim na moje policzki poleciałby potok łez.
- Trzymaj się, mała.
Wyszłam, zamykając za sobą drzwi. Potem oparłam się o ścianę windy, rycząc i błagając o ustanie zabijającego mnie bólu.
~*~*~*~
Głupia ta Wandzia, nie?;)
Za to, że ostatnio tak długo musiałyście czekać na rozdziały, dodaję (prawdopodobnie) najdłuższy w historii:D
Chyba możecie się do takich przyzwyczajać, bo kiedy Wandzia będzie już we Włoszech właśnie takie (a nawet dłuższe) będę pisać. 
Buziaki:*


9 komentarzy:

  1. Pierwsza! :D
    Jezu, ja zaczęli sie całować na tej kanapie to bałam sie normalnie czytać dalej bo myślałam, ze skończy się to śniadaniem. Ale na szczęście jest Agata!
    Wiedz, że ja całym sercem #TeamJenia więc mnie to cieszy :D No nie moge sie doczekać aż sie spotkają ;)
    Pozdrawiam i do następnego ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. Się porobiło... Czy ja wiem czy głupia Wandzia? Nieeeeee. Ona po prostu lubi sobie wszystko mieszać i komplikować xD
    I chociaż jestem po stronie Jeni to przyznam szczerze, że cholernie mi się podoba taki zwrot, bo teraz na pewno będzie sie działo. Co ja gadam? Zawsze się coś ciekawego w tej historii dzieje!
    No i ciekawa jestem co się podzieje w Toruniu. Co Wandzia zrobi w przypadku spotkania z Jenią po takiej akcji z Tomkiem. No no no.
    Coraz szybciej się to wszystko zaczyna toczyć. Także byle jak najszybciej, do następnego!
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja się trochę pogubiłam...W sensie: całowali się, ok. Ale potem rozmawiali, że nic z tego nie będzie, tak? Czy nie? O.o chyba muszę przeczytać rozdział jeszcze raz.
    Ja w każdym razie dalej jestem #teamJenia więc czekam na kolejny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. normalnie, jak w życiu - zamiast coś skończyć, brniemy w to dalej - brawo! :p
    lubisz chyba komplikować w życiu bohaterów :) nie wiem, jak to będzie, jak wyjedzie do słonecznej Italy, ale jednego jestem pewna - będzie ciekawie ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. No nieźle miesza ta Wandzia :D Jakby co to ja #teamJenia <3

    OdpowiedzUsuń
  6. No nie, Thomas jestem 3 razy na NIE. Czemu on miesza w głowie biednej Wądy?! Troszkę brakowało Kevina, ale coś czuję, że w nasępnych rozdziałach będzie go duuuużo!

    OdpowiedzUsuń
  7. Zostałaś nominowana do Liebster Award! Więcej szczegółów tutaj :)

    http://love-spectrum.blogspot.com/2016/02/liebster-blog-award.html

    OdpowiedzUsuń
  8. Super opowiadanie. Mam nadzieję,że Wandzia będzie z Jenią. Pozdrowiam

    OdpowiedzUsuń