Zmiękną ci nogi, zapamiętasz tę noc
Jeśli tyko przyrzekniesz, że to zostanie między
tobą a mną.
Trzy dni później, we wtorek, szykowałam
się do wyjazdów. Thomas przylatywał jutrzejszej nocy, a Team
Yavbou, jak mieli w
zwyczaju się nazywać, w czwartkowy wieczór.
Mój plan działania był banalnie prosty:
spędzam połowę czwartku z Thomasem, a na miłe zakończenie naszego spotkania
mówię mu, że nic z tego nie będzie. Proste jak budowa cepa, nie?
Potem przenoszę się do Torunia, dziewczyny
dołączają do mnie i razem bawimy się podczas Memoriału Huberta Wagnera. Czy
jakoś tak.
Bardzo długo myślałam jak rozegrać sprawę
Amerykanina. Na początku byłam święcie przekonana,
że ciągniecie tego nie ma najmniejszego
sensu i im szybciej tym lepiej dla naszej dwójki, potem wystarczyła długa i
swobodna rozmowa przez telefon, żebym zmieniła swoje zdanie. Suma summarum –
zostałam przy tej pierwszej opcji, która w tej sytuacji wydaje się najbardziej
sensowna.
Po powrocie nie miałam zbyt wielu okazji
do rozmowy ani z Jenią, ani z Kevinem. Powód był bardzo prosty – oboje mieli
swoją pracę do wykonania, która wyczerpywała ich doszczętnie.
Jednakże mniejsze zainteresowanie Jenii, a
większe Thomasa nie sprawiło, że przestałam być pewna co do mojej decyzji.
Byłam bardzo zmotywowana do zrealizowania jej.
Pomimo tego, iż doskonale wiedziałam, że
to zakończy się dwoma złamanymi sercami.
~*~
W czwartek rano byłam gotowa do wyruszenia
w stronę Rzeszowa. Nie planowałam zostawać tam
na noc, dlatego prosto po zobaczeniu się z
Jaeschkim, umówiłam się z dziewczynami w hotelu w Toruniu. Z tego co tłumaczył
mi Tommy to do Polski przylatuje, żeby załatwić sprawy związane ze swoim klubem
oraz żeby zobaczyć swoje nowe mieszkanie. Zażartowałam, że jeśli będzie ładne
to z nim zamieszkam. Szkoda, że wziął to na poważnie.
Kiedy do celu zostało mi jakieś
dwadzieścia kilometrów, usłyszałam dzwoniący telefon. Żeby nie spowodować
wypadku – ani nie zarobić pięknego mandatu – ułożyłam telefon na uchwycie, a
dopiero po tym odebrałam.
Jp
na 90%, bo kuzyn w policji.
- Halo? Pati?
- Wandzia, gdzie jesteś?
Prychnęłam.
- Niezmiennie od kilku godzin w tym samym
miejscu.
- Czyli?
- W samochodzie.
- Cioto! Nie o to pytam, przecież wiesz! –
uniosła się, zniecierpliwiona.
- A tak na poważnie, to – spojrzałam na
mijany przeze mnie znak – przejeżdżam przez Pustynię.
Nastąpiła krótka cisza, podczas której
wyobrażałam sobie jak przewraca oczami.
- Nie dogadam się z tobą, z tego co
słyszę. No nic, chciałyśmy po prostu sprawdzić, czy jeszcze żyjesz.
- Żyję i mam się dobrze.
- Jeszcze.
- Jeszcze?
- Pogadamy jak skończysz rozmawiać z
Rześkim! – zaczęła się śmiać.
Pogadałyśmy jeszcze przez chwilę, po czym
rozłączyła się.
Sprawdziłam na GPS-ie ile jeszcze będzie
trwała podróż; jakieś dziesięć minut dzieliło mnie przed spotkaniem z Thomasem.
Gdy dojechałam do celu, windą wjechałam na
trzecie piętro. Nieśmiało zapukałam do mieszkania z numerem dziewięć. Po chwili otworzyły się, a mnie powitał
szeroki uśmiech chłopaka.
- Hej Wandzia, stęskniłem się za tobą! –
otworzył przede mną drzwi i wpuścił mnie do środka.
- Tommy maluszku, urosłeś? – stanęłam na
palcach i przytuliłam się do niego.
- Ja nie, ale ty mogłabyś, mróweczko.
Rozejrzałam się po mieszkaniu. Było dosyć
duże i przestronne. Jednakże było widać, iż dawno nikt tu nie mieszkał, ponieważ
cała powierzchnia świeciła pustką.
Zaprowadził mnie do małej kuchni, ze
świetnym widokiem na miasto, która połączona była z salonem.
- Na razie nic tu nie ma, ale planuję to
jakoś fajnie przemalować i urządzić.
Przyznałam mu rację, bo wszystkie ściany
były pomalowane różnymi odcieniami beżu i brązu.
- I bardzo słusznie. Teraz wygląda tak
nudno i smutno.
Jako, że oprócz standardowych kuchennych
mebli i małej wysepki nie było niczego innego, musieliśmy przysiąść na blacie
wysepki.
- Chcesz coś do picia? – zaproponował. –
Znalazłem czajnik!
Zaśmiałam się.
- Herbatę, jeśli można. O ile nie
znalazłeś jej obok czajnika.
Parsknął śmiechem.
- Na szczęście nie. Za to masz okazję
napić się pysznej, amerykańskiej herbatki. Pamiętasz, jak mówiłaś mi, że twoja
ulubiona to o smaku mango i pomarańczy? Specjalnie dla ciebie Wandziu,
kilkanaście godzin w mojej walizce czekała, aż ją wypróbujesz.
Do tej pory stał do mnie tyłem, więc
odwrócił się i wyszczerzył od ucha do ucha.
Odpowiedziałam mu tym samym.
Tomek,
stop. Przestań, no. Utrudniasz mi zadanie.
I
nie uśmiechaj się w ten sposób.
- Zasłużyłam na takie fajne bonusy? –
zapytałam, unosząc brew.
Jasne,
że nie.
- Jesteś warta wszystkiego co najlepsze –
stanął przede mną i pocałował mnie w czoło.
Przymknęłam oczy na tę chwilową czułość.
- Wiesz, musimy pogadać – powiedziałam,
opierając swoje czoło o jego ramię.
- Wiem, sam chciałem to zaproponować. To
co, spacerek? – wystawił w moją stronę dłoń.
- Nie zgubimy się?
Potrząsnął głową.
- Nie ma takiej opcji.
Pewnie złapałam jego rękę i pozwoliłam
pomóc sobie zejść z blatu.
~*~
- Nie, nawet nie próbuj! – krzyknął
Amerykanin, próbując udaremnić mój atak.
- Ładnie ci z taką fioletową plamką na
środku czoła!
- Wandzia, lody są do jedzenia nie do
plamienia! Ale skoro tak się bawimy…
Szybkim ruchem przyciągnął mnie do siebie,
zamoczył palec w mojej gałce i zamaszystym ruchem przejechał nim po moim czole.
- I jak? – zadałam pytanie.
- Niebieski to zdecydowanie twój kolor.
Nie zwracaliśmy uwagi na dziwnie
patrzących się na nas ludzi, którzy przechodzili koło ławki na której
siedzieliśmy. Chociaż jakby nie było nie wszyscy tak reagowali; niektórzy
śmiali się wprost, drudzy pod nos, a jakiś staruszek widząc, jak przytykam moją
porcję pod nos Tommiego stwierdził, że pewnie nie chce, bo woli innego loda.
Też
dobrze.
W międzyczasie spojrzałam na zegarek,
dochodziła szesnasta.
- Co jest? – spytał, patrząc na moją
niezadowoloną minę.
- Jeszcze godzinka i będę się zbierać.
- Jak to? – mruknął, kładąc głowę na moim
brzuchu.
- Takie życie – zaśmiałam się, pomimo
tego, iż wiedziałam, że ciężko będzie rozstać mi się z Thomasem.
- Nie mogłabyś zostać na noc? A pojechać
do dziewczyn rano?
Więc, on zna bardzo skróconą wersję, a
nawet bardzo-bardzo. Wyjaśniłam mu,
że do Torunia przylatuje nasza koleżanka, za którą tęskniłyśmy, ale niestety
zostaje tylko na weekend.
Spalę się w piekle za ciągłe kłamstwa, ale
co ja na to poradzę?
- Chciałabym, ale nie mogę.
Lekko przybici ruszyliśmy w drogę
powrotną. Momentami ciężko było mi nadgonić szybkie tempo, jakie Amerykanin
nadawał.
- Thomas, zwolnij troszkę. – Poprosiłam.
Zaczął się śmiać.
- Jasne, przepraszam maluszku.
Zwolnił odrobinę.
- Lepiej?
- Powiedzmy.
Po chwili zastanowienia, chwycił mnie za
rękę i powiedział:
- Teraz ty ustal tempo.
Wow,
to zabrzmiało tak…
seksualnie.
Albo jestem głupia. I zboczona.
-Okay, spoko. – Zgodziłam się.
Reszta drogi minęła spokojnie.
Kiedy dotarliśmy, otworzył przede mną
drzwi i przepuścił mnie w nich.
- Nie wiem czy wiesz, ale cholernie
uwielbiam takie bzdety – poinformowałam go, ale kiedy dotarło do mnie co
powiedziałam, miałam ochotę strzelić się w głowę.
Brawo
idiotko, już kiedyś powiedziałaś to do Jenii. Wszystkich bierzesz na ten sam
sposób.
Myśląc o Francuzie, przypominałam sobie po
co tu tak naprawdę przyjechałam.
- Tommy? Chcę pogadać.
- W takim razie chodź do salonu.
W owym pomieszczeniu stała tylko duża,
skórzana kanapa i biały stolik.
- Bardzo minimalistycznie urządzone. –
Zażartowałam.
Parsknął śmiechem.
- Czego chcieć więcej?
Usiedliśmy.
Przysunęłam się do niego tak, że moja
prawa noga spokojnie spoczywała na jego udzie, a nasze twarze były skierowane w
swoją stronę.
- Co chciałaś mi powiedzieć? – uśmiechnął
się do mnie zachęcająco.
Spojrzałam mu w oczy i… zaniemówiłam. Nie
mogłam nic kompletnie z siebie wydusić.
- Wandzia?
Westchnęłam.
- Okay, Thomas. To nie może tak dłużej…
Nie było dane mi dokończyć, ponieważ
chłopak zdążył pociągnąć mnie na swoje kolana.
- Skończyłaś?
- Ja nawet jeszcze…
Wplątał palce w moje włosy, przyciągnął
mnie do siebie i złączył nasze wargi. Pod wpływem impulsu przylgnęłam do jego
klatki i objęłam rękoma jego szyję. Uchyliłam swoje usta, co Amerykanin przyjął
jako zaproszenie do dalszych pocałunków. Wyplątał dłonie i sunął nimi w dół
moich pleców. Zaraz znalazły się pod moją koszulką. Czując ich chłód, głośno
pisnęłam.
- Co się stało? – wybuchł śmiechem.
- Masz lodowce zamiast dłoni - poprawiłam
włosy.
- Daj mi je ogrzać – wsunął je z powrotem.
Nachyliłam się już, żeby pocałować go ponownie, ale przerwał nam dzwoniący
telefon.
- To twój?
- Chyba tak – zeszłam z jego kolan i
poszłam poszukać mojego telefonu w torebce.
Spojrzałam na wyświetlacz; dzwoniła Agata.
- Jak tam? Udało się?
Potarłam twarz.
- Nie, pogorszyłam tylko wszystko.
- Jak to? – zaniepokoiła się.
- Pogadamy jak już będę, okay? Za pół
godziny będę ruszać.
- To ty jeszcze nie wyjechałaś? Wandzia,
jak ja cię…
Rozłączyłam się szybko, żeby nie słuchać
jej bluzgów na mnie.
Wróciłam do Jaeschkiego.
- To Agata – machnęłam ręką.
Usiadłam, opierając się o jego pierś.
- Coś się stało? – zmarszczył brwi.
- Nie – zaprzeczyłam – po prostu pytała
się kiedy będę jechać. Nie chce, żebym wracała po nocy.
- Ile będzie trwała podróż? – ujął moją
dłoń w swoją.
- Pięć-sześć godzin.
Sapnął.
- Aż tak długo?
Wzruszyłam ramionami.
- Nic na to nie poradzę.
- Nawet nie zdążyłem się tobą nacieszyć –
przytulił mnie mocno od tyłu.
Słodki
Boże, ja tobą też.
Jestem
skończoną idiotką, nie powinnam się nawet odzywać.
- Wiem, ja też. Jak tylko przyjadę na
chwilę do Polski, to będę starała się odwiedzić też ciebie.
Cmoknął mnie w czubek głowy.
- A jeśli wpadnie mi jakiś mecz we
Włoszech, to dałabyś radę przyjechać?
Przybliżyłam się do niego bardziej.
- Spróbuję. A tak poza tym, to jest jeszcze
coś, o czym chciałabym ci powiedzieć… – zaczęłam.
- O tym, że ty i Grebennikov będziecie
blisko siebie przez następne kilka miesięcy kiedy ja będę kisił się tutaj sam
ze swoją zazdrością. Wiem to doskonale, nie musiałaś mi o tym mówić.
To
też chciałam ci powiedzieć, ale jest coś jeszcze.
- Nie żyj tak Thomas, nie jestem tego
warta.
Spiął się.
- Daj mi tę pieprzoną szansę, Wanda. Mogę
prosić cię o jedną rzecz?
Przytaknęłam.
- Gdyby tobie i Francuzikowi nie wyszło,
miałbym co jeszcze szukać u ciebie? On jest teraz w o wiele lepszej pozycji niż
ja. To nie będzie dla mnie szok, jeśli wrócisz stamtąd w innym statusie.
Zaczęłam masować jego przedramię.
- To nie jest tak, że od razu rzucę mu się
w ramiona. – No, raczej nie. – Ale to
nie oznacza, że przestanę mieć z tobą jakiś kontakt. Zresztą, nie wiesz czy ty
kogoś przez ten czas nie poznasz. Znamy się ledwo ponad miesiąc, nie zdążyłeś
mnie dobrze rozgryźć. Ani ja ciebie. I podobnie jest z Jenią. To też może nie
wyjść.
- Pogadamy o tym, jak już wrócisz, okay?
- Okay.
Jak na gentelmana przystało, pomógł założyć mi moją skórzaną kurtkę.
- Nigdy nie zrozumiem, jaki jest sens
noszenia kurtek do pasa.
- Jest lato, nie musi być długa i ciepła.
- No to ujmę to inaczej: nigdy nie
zrozumiem, jaki jest sens noszenia kurtek w lecie.
Stanęłam na palcach, żeby poczochrać go po
włosach.
- Nie próbuj zrozumieć kobiet.
Otworzył ramiona, w które od razu wpadłam.
- No dobra Wandzia, musisz się już
zbierać.
- Wyganiasz mnie?
- Coś ty. Nawet byłoby lepiej, gdybyś tu
została.
Uszczypnęłam go w tyłek.
- Zamknij się już i nie namawiaj mnie. Nie
mogę i już.
Zaśmiał się.
- Wiem, cicho nerwusie.
Ścisnęłam go mocniej.
- Do zobaczenia Tommo. Będę pisać i
dzwonić, a ty?
- Ja też. – Zniżył się lekko. – Ostatni
pocałunek?
Pokiwałam głową i od razu poczułam jego
usta na swoich.
Całowaliśmy się mocno i żarliwie.
Chyba oboje czuliśmy, że to może być nasz
ostatni tak bliski kontakt.
- No to cześć. – Wychrypiałam, zanim na
moje policzki poleciałby potok łez.
- Trzymaj się, mała.
Wyszłam, zamykając za sobą drzwi. Potem
oparłam się o ścianę windy, rycząc i błagając o ustanie zabijającego mnie bólu.
~*~*~*~
Głupia ta Wandzia, nie?;)
Za to, że ostatnio tak długo musiałyście czekać na rozdziały, dodaję (prawdopodobnie) najdłuższy w historii:D
Chyba możecie się do takich przyzwyczajać, bo kiedy Wandzia będzie już we Włoszech właśnie takie (a nawet dłuższe) będę pisać.
Buziaki:*
Pierwsza! :D
OdpowiedzUsuńJezu, ja zaczęli sie całować na tej kanapie to bałam sie normalnie czytać dalej bo myślałam, ze skończy się to śniadaniem. Ale na szczęście jest Agata!
Wiedz, że ja całym sercem #TeamJenia więc mnie to cieszy :D No nie moge sie doczekać aż sie spotkają ;)
Pozdrawiam i do następnego ;**
Się porobiło... Czy ja wiem czy głupia Wandzia? Nieeeeee. Ona po prostu lubi sobie wszystko mieszać i komplikować xD
OdpowiedzUsuńI chociaż jestem po stronie Jeni to przyznam szczerze, że cholernie mi się podoba taki zwrot, bo teraz na pewno będzie sie działo. Co ja gadam? Zawsze się coś ciekawego w tej historii dzieje!
No i ciekawa jestem co się podzieje w Toruniu. Co Wandzia zrobi w przypadku spotkania z Jenią po takiej akcji z Tomkiem. No no no.
Coraz szybciej się to wszystko zaczyna toczyć. Także byle jak najszybciej, do następnego!
Buziaki ;*
Ja się trochę pogubiłam...W sensie: całowali się, ok. Ale potem rozmawiali, że nic z tego nie będzie, tak? Czy nie? O.o chyba muszę przeczytać rozdział jeszcze raz.
OdpowiedzUsuńJa w każdym razie dalej jestem #teamJenia więc czekam na kolejny rozdział ;)
normalnie, jak w życiu - zamiast coś skończyć, brniemy w to dalej - brawo! :p
OdpowiedzUsuńlubisz chyba komplikować w życiu bohaterów :) nie wiem, jak to będzie, jak wyjedzie do słonecznej Italy, ale jednego jestem pewna - będzie ciekawie ;)
No nieźle miesza ta Wandzia :D Jakby co to ja #teamJenia <3
OdpowiedzUsuńNo nie, Thomas jestem 3 razy na NIE. Czemu on miesza w głowie biednej Wądy?! Troszkę brakowało Kevina, ale coś czuję, że w nasępnych rozdziałach będzie go duuuużo!
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do Liebster Award! Więcej szczegółów tutaj :)
OdpowiedzUsuńhttp://love-spectrum.blogspot.com/2016/02/liebster-blog-award.html
Super opowiadanie. Mam nadzieję,że Wandzia będzie z Jenią. Pozdrowiam
OdpowiedzUsuń* Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń