23 sty 2016

Rozdział 13

To wcale nie przypadek ze wpadłeś dziś na nią,
I w moment przypomniałeś sobie zeszłe lato.

Spojrzałam na kawał dobrej roboty, którą wykonałyśmy z dziewczynami. Mówię w liczbie mnogiej,
ponieważ mi i brunetce pomogły również: Lillo, narzeczona Earvina, Lilly, żona Antonina i Anna, dziewczyna Kevina. Była także Vatsnana, narzeczona Nico, ale jako że ona kilka dni temu urodziła synka, została oddelegowana do siedzenia i patrzenia, czy ozdoby prosto wiszą. Tuż nad drzwiami wejściowymi umieściłyśmy napis Joyeux anniversaire Jenia!, a na cienkich sznureczkach uwieszonych tuż przy suficie ponawieszałyśmy balonów.
Tak, jak na urodzinach u sześciolatków.
- Myślę, że chyba przegięłyśmy z ilością tego – stwierdziłam, popijając mój sok.
- Przynajmniej Nathanowi się podoba – wskazała na swojego synka, który w przerwie na sen i jedzenie, patrzył jak urzeczony na ozdoby.
Po krótkiej rozmowie doszyłyśmy do wniosku, że na ewentualnie ściąganie niektórych rzeczy już nie ma czasu, więc po prostu to zostawiłyśmy.
Stoły były już poustawiane, toteż miałyśmy mniej do zrobienia. Jako że byłyśmy w restauracji o jedzenie też nie musiałyśmy się martwić. Idealnie.
Spojrzałam na zegarek. Dochodziła piętnasta.
- Okay, chyba możemy już się stąd zwijać. PIndrujemy się w ekspresowym tempie, bo Jenia przyjdzie tu o szesnastej, a musimy przyjść chwilę wcześniej – zarządziła Lillo.
Zgodziłyśmy się z nią i poszłyśmy do naszych pokoi.
~*~
- Nie założę tego, zapomnij.
- Oczywiście, że założysz. Teraz, w tej sekundzie.
Spojrzałam gniewnie na moją przyjaciółkę.
- Nie naciągnę na siebie sukienki, zapomnij.
Westchnęła.
- Niby dlaczego? Chyba chcesz wyglądać ładnie, prawda?
Czyli tylko w sukience mogę wyglądać ładnie. Spoko.
- Nie mogę założyć jakiś spodni? Albo shortów?
Pokręciła głową.
- Spódnica albo sukienka. Tylko na taki kompromis idę.
Stanęło na tym, że założyłam kremową spódniczkę z wysokim stanem i białą koszulkę. A do tego szpilki w odcieniu podobnym do spódnicy.
Spojrzałam na nią; była ubrana w sukienkę w kwiaty i brązowe sandałki.
- Za bardzo się odjebałam – spojrzałam na siebie w lustrze.
Wzruszyła ramionami.
- Czy ja wiem? Dla mnie jest w sam raz.
Poprawiłam włosy i poprosiłam Agatę, żebyśmy zeszły już na dół.
Korzystając z wolnej chwili, którą miałam przed przyjściem Jenii, poszłam przywitać się z
jego przyjaciółmi i rodziną. Na pierwszy ogień zagadałam do jego najbliższych przyjaciół z Rennes. Byli bardzo uprzejmi, zapytali skąd się znamy i pochwalili dziewczyny i mnie za zorganizowanie tego. Potem lekko zestresowana podeszłam do jego brata, który musiał niestety przyjechać sam, bez ich rodziców. Tak naprawdę nie za bardzo chciałam go zagadywać, ale Kevin mnie do tego zmusił.
A co mi tam, idę. Yolo.
- Stanislav, cześć! – podszedł do niego i podał mu rękę. – Musisz kogoś poznać. To jest Wandzia – wskazał na mnie. – Jest bardzo bliską przyjaciółką Jenii i w dużej mierze ta impreza to jej zasługa.
Ta, jasne. Ty kłamczuchu.
- Miło mi cię poznać – podałam mu rękę, zaś on złapał mnie w talii i mocno przytulił.
- Mój brat dużo mi o tobie opowiadał. I to w samych superlatywach – puścił mi oczko, a ja zawstydziłam się, bo ja nic o nim nie wiem, a on zdążył dowiedzieć się co nieco o mnie.
- Zdziwiłabym się, gdyby tak nie było – powiedziałam mu nieco pewniej. Dalszą rozmowę przerwał dźwięk mojego telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz. To Jenia.
- O kurwa – mruknęłam.
Spojrzeli na mnie pytająco.
- Co jest Fansia? – zapytał Kevin, a ja pokazałam mu wyświetlacz.
- Odbierz i udawaj jakby nic się nie działo.
Tyle to ja też wiem.
- Cześć Jenia! – wyszczebiotałam wesolutkim głosikiem.
- Hej Wandzia, dzwoniłaś do mnie, a ja nie mogłem odebrać, więc oddzwoniłem do ciebie.
Dzwoniłam do ciebie o trzynastej. Długo zbierałeś się w sobie, żeby odpowiedzieć.
- Chciałam złożyć ci życzenia urodzinowe. Dwadzieścia pięć lat to bardzo sędziwy wiek, dziadziu.
Zaśmiał się.
- Nie dobierzesz się do mojej emerytury, zapomnij.
Jego brat powiedział mi po cichu, żebym już kończyła.
- Kurczę, chciałabym jeszcze chwilę z tobą pogadać, ale… - zacięłam się na chwilę – kot sąsiadki narobił mi na balkon i muszę szybko to posprzątać.
- Okay – zawahał się. – W takim razie zadzwonię do ciebie później.
Rozłączył się.
Mój przyjaciel zaczął mi klaskać.
- Nie wiem czym wy w Polsce karmicie koty, ale ten musiał mieć wyjątkowo kosmiczną sraczkę. Tylko ciekawe, czy ta sąsiadka mieszka nad tobą, czy pod.
- Może w bloku naprzeciwko? – podsunął Stanislav.
- Albo na innym osiedlu.
Zapewne śmieszkowaliby sobie dalej, gdyby ktoś nie rzucił hasła:
- Uwaga, idzie!
Wcześniej zasłoniliśmy rolety, toteż pomieszczenie było zacienione, i aby zobaczyć cokolwiek, musiałby włączyć światło. Plan idealny, wiem.
Na wszelki wypadek jeszcze każdy z nas, a było około czterdziestu osób, schował się gdzie tylko mógł.
Usłyszeliśmy kroki, a potem dźwięk otwieranych drzwi.
- Les gars? Vous êtes ici?
Zapalił światło, a my wyskoczyliśmy z głośnym surprise!.
Jego mina w tamtym momencie – bezcenna.
Kevin jak na prawdziwego wodzireja przystało, zaczął śpiewać francuską wersję sto lat. Wszyscy, z wyjątkiem mnie i Agaty, szybko to podchwycili i zaczęli śpiewać.
Grebennikov słuchał tego z ogromnym uśmiechem na buzi. Kiedy już zaprzestali śpiewania, zaczął swoją przemowę. Jako, iż przez całe życie jedynym francuskim słowem, które poznałam było merci to tylko tyle zrozumiałam. Mój wspaniały przyjaciel chyba zauważył, że trochę mi nieswojo, więc zwrócił się do niego po angielsku:
- Jakiś ty niewychowany, Jenia. Jak już coś mówisz, to mów to w takim języku, którym wszyscy władają.
Sądząc po jego minie, nie za bardzo wiedział o co chodzi. Dopiero gdy wszyscy obecni spojrzeli w moją stronę, on zrobił to samo. I był w przeogromnym szoku. Szkoda, że nie rozdziawił buzi, to młodszy Tillie wrzuciłby mu kulkę z żarcia.
Zapewne stałby dalej w tym samym miejscu i nie dowierzał, dopóki ludzie nie zaczęli podchodzić do niego i składać mu życzeń.
- Widziałaś, mała? Mówiłem, że się zdziwi jak cię zobaczy.
- Myślisz, że się ucieszył? – zapytałam.
- Myślę, że dalej nie wierzy, że tu jesteś.
Podeszłam do niego jako ostatnia. Dosłownie. Nawet Agata ośmieliła się iść przede mną.
- Ćwierć wieku to już nie przelewki. Długo się zastanawiałam co będzie lepszym prezentem: balkonik czy trąbka do słuchania.
Uśmiechnął się szeroko.
- Moja kochana Wandzia nigdy nie wychodzi z formy. – Otworzył szeroko swoje ramiona. – No chodź się przytulać.
Z radością przystałam na jego propozycje. Dzięki szpilkom byłam trochę wyższa niż zazwyczaj, więc Francuz oparł swoją brodę o moje czoło. Wtuliłam się w niego najmocniej jak potrafiłam.
- Z tego co widzę to szybko uporałaś się ze śmierdzącym problemem.
Bardzo zabawne.
- Twój brat i Kevin już się ze mnie naśmiewali, odpuść mi.
Powoli się od niego odsunęłam.
- A tak na poważnie Wandzia, to…
Nie pozwolił mu dokończyć zdania Stanislav:
- Przykro mi, że przerywam, ale musimy szybko załatwić sprawę z tortem, bo panie kucharki wściekają się na nas.
Pocałował mnie w czoło i obiecał, że później pogadamy.
Półtorej godziny później impreza rozkręciła się na dobre. Wszyscy naprawdę dobrze się bawili, aż
byłam dumna z siebie i reszty, za kawał zajebistej robotą, którą odwaliliśmy. Mimo wszystko nie mogłam oderwać wzroku od gawędzącego Jenii z moją przyjaciółką. No bo serio, siedzą już razem ze dwadzieścia minut i śmieszkują w najlepsze.
Nie obchodzi mnie to, zupełnie.
 Natomiast ja siedziałam obok Vatsnany i zachwycałam się małym Nathem.
- Chcesz go chwilę potrzymać? – zapytała.
- Raczej nie. Boję się, że zrobię mu krzywdę.
Zaśmiała się.
- Daj spokój, nauczę cię tego.
Kazała mi ustawić ręce i ustabilizować je.
- A teraz położę ci go. Podtrzymuj delikatnie główkę.
O cholera, stresuję się.
Ułożyła delikatnie młodego Marechala na moich rękach. Chłopczyk chyba poczuł, że coś jest nie tak, bo otworzył na chwilę swoje oczka, spojrzał na mnie i zaczął się śmiać. Zwróciło to uwagę całej sali. Nawet wspomnianej wyżej dwójki.
- Wąda, bez sprośnych żarcików do mojego syna, proszę – zażartował.
- Jakie sprośne żarciki? Młody nie potrzebuje ich do docenienia mojego poczucia humoru.
Całkiem wygodnie siedziało mi się z nim na rękach, więc nie oddawałam go jeszcze jego matce.
- Powiedz mi lepiej skarbie, o co chodzi z Jenią i twoją przyjaciółką? – zadała mi pytanie, na które nie znałam odpowiedzi.
- Siedzą i rozmawiają, po prostu.
- Gdyby tak było to nie patrzyłabyś na nich spod byka.
- To dziwne i tyle. Agata jest raczej nieśmiała i dlatego jestem zdziwiona.
- I boli cię to, że to nie z tobą rozmawia Jenia?
Tak, dokładnie.
- Nie, zupełnie mnie to nie rusza.
Prychnęła.
- Jasne. No, już, oddawaj mi syna.
Wykonałam jej prośbę.
- A teraz idź na balkon, przewietrz się. Dobrze ci to zrobi.
Postanowiłam posłuchać jej rady i poszłam pooddychać świeżym powietrzem.
Oparłam się o barierki i chłonęłam wiodący przede mną krajobraz.
- O zachodzie słońca jest jeszcze ładniej. Ale na to będziesz musiała jeszcze troszkę poczekać.
Uśmiechnęłam się.
- Wierzę na słowo. To ty jesteś stąd i pewnie widziałeś milion takich zachodów.
Stanął koło mnie.
- Każdy kolejny jest piękniejszy od kolejnego. – Przerwał na chwilę, po czym dodał: - Zostawię cię tu samą na chwilę, widzę, że tego potrzebujesz.
Poprawił mi włosy i zaczął iść w swoją stronę.
- Ej Yoann, nie idź sobie. Nie chcę być tu sama.
Wybuchł śmiechem.
- Podświadomie chcesz tego bardziej niż powietrza.
I znikł z mojego pola widzenia.
Po kilku minutach samotnego stania tam chciałam już wracać do środka, ale powstrzymały mnie czyjeś ręce na mojej talii.
- Nie uciekaj, dopiero przyszedłem.
Tak, dokładnie. Dopiero.
- Mieliśmy pogadać. Obiecałeś mi to.
- Przecież rozmawiamy.
Próbowałam uwolnić się z jego uścisku, ale nie udało mi się to.
- Prosiłem, żebyś nie uciekała – wyszeptał to wprost do mojego ucha, a ja starałam się nie zadrżeć.
- Czekałam na ciebie wystarczająco długo, nie sądzisz?
- Musiałem dowiedzieć się kilku rzeczy od twojej przyjaciółki.
Przewróciłam oczami.
- Proponuję, żebyś poszedł do niej znowu i zapytał, czy nie ma czegoś ciekawego do dodania.
Spojrzał na mnie zdziwiony.
- Wandzia, wszystko okay? Zachowujesz się dziwnie.
Wzruszyłam ramionami.
- Nic się nie dzieje.
Wtulił się w moją szyję.
- Chyba nie jesteś zazdrosna?
Nie zadawaj głupich pytań.
- Zazdrosna? O przyjaciela i przyjaciółkę? Nigdy.
Chyba nie spodobało mu się słowo „przyjaciel”, bo skrzywił się, kiedy je wypowiadałam.
- Nie chcę być tylko twoim przyjacielem, przecież wiesz.
Wreszcie wyswobodziłam się z jego ramion.
- Nie dajesz mi tego odczuć.
- Więc co mam zrobić? – rozłożył ręce.
- Zainteresować się mną bardziej, tyle powinno wystarczyć.
Ruszyłam w stronę wyjścia.
Odchodząc, usłyszałam:
- Nie wystarczy to, że ciągle o tobie myślę i tęsknie jak idiota?
Odwróciłam się i powiedziałam:
- Nie potrafię czytać w twoich myślach.
- Chcesz, żebym okazywał ci jeszcze większe zainteresowanie, to tak będzie. Będzie ciężko, bo nie jestem w tym najlepszy, ale zrobię to dla ciebie.
I albo jestem głupia, albo naiwna, bo tylko tyle wystarczyło mi, żebym pobiegła w jego ramiona i zapomniała o wszystkim.
 ~*~*~
Niby miał być rano, ale jest w nocy. No bo kto mi zabroni?;)
Jeśli są jakieś błędy to przymknijcie na nie oko - znowu zachorowałam, co kompletnie rozłożyło mnie na łopatki i nawet pisać było mi ciężko. A teraz dziewczynki (może nawet i chłopcy, kto wie) od poniedziałku ściskamy za mnie kciuki, pośladki wedle uznania, co kto chce, bo piszę próbne egzaminy gimnazjalne i nie chcę tego spierdolić   mam nadzieję na dobry wynik, więc wspierajcie mnie mentalnie, haha:D
buziaki:*



20 komentarzy:

  1. Trzymam kciuki. Ja swoją próbne egzaminy spierdoliłam w grudniu ;d
    Kocham ten blog *.*

    OdpowiedzUsuń
  2. Boski rozdział jak każdy <3 <3
    Oby Wanda była z Jenią <3 <3
    Czekam na kolejny <3
    Zapraszam do mnie :**

    http://love-spectrum.blogspot.com/2016/01/dwadziescia-szesc-jestes-wredna.html

    OdpowiedzUsuń
  3. Ostatnie słowa Jeni tak bardzo aww *.* <3
    Tylko czej, bo troche się zgubiłam, to oni są razem czy nie są?
    Trzymam kciuki bo jak dobrze napiszesz to wrócisz uhahana na bloga z nowym zajebistym rozdziałem! :D
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no mi sie wydaje, ze chyba jednak nie sa:D ale kto ich wie?:D
      pozdrawiam:*

      Usuń
  4. Okej Oficjalnie ZAKOCHAŁAM SIĘ!!! Dziewczyno to jest cudowne :* ah Jenia no nic tylko mdleć :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ba :) ja mam pół prologu jak na razie :) pisz pisz bo nie umiem się już doczekać nowych rozdziałów :* i proszę o info xd

      Usuń
    2. wow, to mega:D zdradzisz jakieś szczegóły?:) + podaj mi swój e-mail to będę cię informowała:)

      Usuń
  5. O matko, jak zwykle nie zawiodlaś mnie! Jenia jest taki kochany, że już zgubiłam sie zupełnie i nie wiem kto jest bardziej słodki on czy Kevin, ale z powodu wielkiego sentymentu chyba jednak Jenia xD Trzymam kciuki, zeby dobrze Ci poszły te próbne egzaminy. Ale pamiętaj, to tylko taki wstęp i nie ma sie czym stresować! Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się nie przejmować, ale to bedzie baardzo trudne xD pozdrawiam:D

      Usuń
  6. rozdział wspaniały, jak zawsze! i te słowa Jenii aww! :)
    trzymam kciuki ;)!

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetne ale mam nadzieję, że nie będzie zbyt dużo sielanki. Brakuje mi mieszającego wszystko Thomasa :) Powodzenia na próbnych x

    OdpowiedzUsuń
  8. Jezu... Wystraszyłam się już. Jenia nie rób scen. XDD
    Ale nieee... Wiem, że nie zrobiłabyś tego. Wandzia i Jenia są po prostu zbyt uroczy żeby ich skłócić. Ale Tomek czycha! Więc Jenia pilnuj Fansi póki Jankes ci jej nie zakosi!
    Życzę powodzenia na egzaminach i przesyłam wszystkie możliwe pozytywne fluidy! Mnie czekają za rok i już się trzęsę na myśl o nich. Jakiego przedmiotu sie najbardziej obawiasz? Ja chyba matematyki i fizyki.
    Pozdrawiam gorąco! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już wiem, że przyrodnicze będą zdecydowanie najgorsze. Matematyczna część jakoś mi pójdzie, a o resztę się raczej nie martwięXD chyba, że pójdzie mi odwrotnie, to wtedy się zabije ;__; Ale muszę być dobrej myśli i być przygotowana na wszystko xd Gdyby nie wystawiali za to ocen to pewnie polałabym to ciepłym moczem, ale sama rozumiesz :D
      Dziekuję i pozdrawiam:*

      Usuń
  9. Focham się. Prawie rzuciłam telefonem. Spoko, to nie twoja wina. To wina bloggera i mojego telefonu. Napisałam sobie ładny, długi komentarz. Rozłączyło mi się wifi, więc chciałam włączyć i wyłączyć. Po drodze coś mi się w telefonie kliknęło i wróciło do poprzednio odwiedzanej strony. Ja pieprzę, jakie to głupie.
    Ale nic, wracając. Przepraszam, że pod tamtym rozdziałem nic nie napisałam, ale przeczytałam go późno i stwierdziłam, że napiszę komentarz następnego dnia. Ale to szlag trafiło przez moją sklerozę, bo o tym zapomniałam. I przez kolejne dni też nie pamiętałam. A jak mi się przypomniało, weszłam na bloga, a tu nowy. No cóż. Ciężki mój żywot.
    Wracając do rozdziału. Czekałam na tę imprezę! Byłam ciekawa, co się na niej wydarzy. No i powiem ci, że fajnie było. Fansia ma być z Jenią! Koniec kropka, przecinek, wykrzyknik, znak zapytania, noo! Nie ma nie, kochana!
    No więc, komentarz powoli kończę, bo się rozpisałam. Powiem ci tylko, żebyś rozdziałów pisała jak najwięcej, bo już dzień po przeczytaniu jednego z nich, brakuje mi zabójczego poczucia humoru Fansi i Kevina.
    Ściskam kciuki, pośladki i wszystko, co się da, żebyś nie spieprzyła tych egzaminów! <3
    Pozdrawiam baaaardzo serdecznie,
    DarkSide!!!

    OdpowiedzUsuń