To wcale nie przypadek ze wpadłeś dziś na nią,
I w moment przypomniałeś sobie zeszłe lato.
Spojrzałam na kawał dobrej roboty, którą wykonałyśmy z dziewczynami. Mówię
w liczbie mnogiej,
ponieważ mi i brunetce pomogły również:
Lillo, narzeczona Earvina, Lilly, żona Antonina i Anna, dziewczyna Kevina. Była
także Vatsnana, narzeczona Nico, ale jako że ona kilka dni temu urodziła synka,
została oddelegowana do siedzenia i patrzenia, czy ozdoby prosto wiszą. Tuż nad
drzwiami wejściowymi umieściłyśmy napis Joyeux
anniversaire Jenia!, a na cienkich sznureczkach uwieszonych tuż przy
suficie ponawieszałyśmy balonów.
Tak, jak na urodzinach u sześciolatków.
- Myślę, że chyba przegięłyśmy z ilością
tego – stwierdziłam, popijając mój sok.
- Przynajmniej Nathanowi się podoba –
wskazała na swojego synka, który w przerwie na sen i jedzenie, patrzył jak
urzeczony na ozdoby.
Po krótkiej rozmowie doszyłyśmy do
wniosku, że na ewentualnie ściąganie niektórych rzeczy już nie ma czasu, więc
po prostu to zostawiłyśmy.
Stoły były już poustawiane, toteż miałyśmy
mniej do zrobienia. Jako że byłyśmy w restauracji o jedzenie też nie musiałyśmy
się martwić. Idealnie.
Spojrzałam na zegarek. Dochodziła
piętnasta.
- Okay, chyba możemy już się stąd zwijać.
PIndrujemy się w ekspresowym tempie, bo Jenia przyjdzie tu o szesnastej, a
musimy przyjść chwilę wcześniej – zarządziła Lillo.
Zgodziłyśmy się z nią i poszłyśmy do
naszych pokoi.
~*~
- Nie założę tego, zapomnij.
- Oczywiście, że założysz. Teraz, w tej
sekundzie.
Spojrzałam gniewnie na moją przyjaciółkę.
- Nie naciągnę na siebie sukienki,
zapomnij.
Westchnęła.
- Niby dlaczego? Chyba chcesz wyglądać
ładnie, prawda?
Czyli tylko w sukience mogę wyglądać
ładnie. Spoko.
- Nie mogę założyć jakiś spodni? Albo
shortów?
Pokręciła głową.
- Spódnica albo sukienka. Tylko na taki
kompromis idę.
Stanęło na tym, że założyłam kremową
spódniczkę z wysokim stanem i białą koszulkę. A do tego szpilki w odcieniu
podobnym do spódnicy.
Spojrzałam na nią; była ubrana w sukienkę
w kwiaty i brązowe sandałki.
- Za bardzo się odjebałam – spojrzałam na
siebie w lustrze.
Wzruszyła ramionami.
- Czy ja wiem? Dla mnie jest w sam raz.
Poprawiłam włosy i poprosiłam Agatę,
żebyśmy zeszły już na dół.
Korzystając z wolnej chwili, którą miałam przed przyjściem Jenii, poszłam
przywitać się z
jego przyjaciółmi i rodziną. Na pierwszy
ogień zagadałam do jego najbliższych przyjaciół z Rennes. Byli bardzo uprzejmi,
zapytali skąd się znamy i pochwalili dziewczyny i mnie za zorganizowanie tego.
Potem lekko zestresowana podeszłam do jego brata, który musiał niestety
przyjechać sam, bez ich rodziców. Tak naprawdę nie za bardzo chciałam go
zagadywać, ale Kevin mnie do tego zmusił.
A
co mi tam, idę. Yolo.
- Stanislav, cześć! – podszedł do niego i
podał mu rękę. – Musisz kogoś poznać. To jest Wandzia – wskazał na mnie. – Jest
bardzo bliską przyjaciółką Jenii i w
dużej mierze ta impreza to jej zasługa.
Ta, jasne. Ty kłamczuchu.
- Miło mi cię poznać – podałam mu rękę,
zaś on złapał mnie w talii i mocno przytulił.
- Mój brat dużo mi o tobie opowiadał. I to
w samych superlatywach – puścił mi oczko, a ja zawstydziłam się, bo ja nic o
nim nie wiem, a on zdążył dowiedzieć się co nieco o mnie.
- Zdziwiłabym się, gdyby tak nie było –
powiedziałam mu nieco pewniej. Dalszą rozmowę przerwał dźwięk mojego telefonu.
Spojrzałam na wyświetlacz. To Jenia.
- O kurwa – mruknęłam.
Spojrzeli na mnie pytająco.
- Co jest Fansia? – zapytał Kevin, a ja
pokazałam mu wyświetlacz.
- Odbierz i udawaj jakby nic się nie
działo.
Tyle to ja też wiem.
- Cześć Jenia! – wyszczebiotałam
wesolutkim głosikiem.
- Hej Wandzia, dzwoniłaś do mnie, a ja nie
mogłem odebrać, więc oddzwoniłem do ciebie.
Dzwoniłam
do ciebie o trzynastej. Długo zbierałeś się w sobie, żeby odpowiedzieć.
- Chciałam złożyć ci życzenia urodzinowe.
Dwadzieścia pięć lat to bardzo sędziwy wiek, dziadziu.
Zaśmiał się.
- Nie dobierzesz się do mojej emerytury,
zapomnij.
Jego brat powiedział mi po cichu, żebym
już kończyła.
- Kurczę, chciałabym jeszcze chwilę z tobą
pogadać, ale… - zacięłam się na chwilę – kot sąsiadki narobił mi na balkon i
muszę szybko to posprzątać.
- Okay – zawahał się. – W takim razie
zadzwonię do ciebie później.
Rozłączył się.
Mój przyjaciel zaczął mi klaskać.
- Nie wiem czym wy w Polsce karmicie koty,
ale ten musiał mieć wyjątkowo kosmiczną sraczkę. Tylko ciekawe, czy ta sąsiadka
mieszka nad tobą, czy pod.
- Może w bloku naprzeciwko? – podsunął
Stanislav.
- Albo na innym osiedlu.
Zapewne śmieszkowaliby sobie dalej, gdyby
ktoś nie rzucił hasła:
- Uwaga, idzie!
Wcześniej zasłoniliśmy rolety, toteż
pomieszczenie było zacienione, i aby zobaczyć cokolwiek, musiałby włączyć
światło. Plan idealny, wiem.
Na wszelki wypadek jeszcze każdy z nas, a
było około czterdziestu osób, schował się gdzie tylko mógł.
Usłyszeliśmy kroki, a potem dźwięk
otwieranych drzwi.
- Les
gars? Vous êtes ici?
Zapalił światło, a my wyskoczyliśmy z
głośnym surprise!.
Jego mina w tamtym momencie – bezcenna.
Kevin jak na prawdziwego wodzireja przystało, zaczął
śpiewać francuską wersję sto lat.
Wszyscy, z wyjątkiem mnie i Agaty, szybko to podchwycili i zaczęli śpiewać.
Grebennikov słuchał tego z ogromnym
uśmiechem na buzi. Kiedy już zaprzestali śpiewania, zaczął swoją przemowę.
Jako, iż przez całe życie jedynym francuskim słowem, które poznałam było merci to tylko tyle zrozumiałam. Mój
wspaniały przyjaciel chyba zauważył, że trochę mi nieswojo, więc zwrócił się do
niego po angielsku:
- Jakiś ty niewychowany, Jenia. Jak już
coś mówisz, to mów to w takim języku, którym wszyscy władają.
Sądząc po jego minie, nie za bardzo
wiedział o co chodzi. Dopiero gdy wszyscy obecni spojrzeli w moją stronę, on
zrobił to samo. I był w przeogromnym szoku. Szkoda, że nie rozdziawił buzi, to
młodszy Tillie wrzuciłby mu kulkę z żarcia.
Zapewne stałby dalej w tym samym miejscu i
nie dowierzał, dopóki ludzie nie zaczęli podchodzić do niego i składać mu
życzeń.
- Widziałaś, mała? Mówiłem, że się zdziwi
jak cię zobaczy.
- Myślisz, że się ucieszył? – zapytałam.
- Myślę, że dalej nie wierzy, że tu
jesteś.
Podeszłam do niego jako ostatnia.
Dosłownie. Nawet Agata ośmieliła się iść przede mną.
- Ćwierć wieku to już nie przelewki. Długo
się zastanawiałam co będzie lepszym prezentem: balkonik czy trąbka do
słuchania.
Uśmiechnął się szeroko.
- Moja kochana Wandzia nigdy nie wychodzi
z formy. – Otworzył szeroko swoje ramiona. – No chodź się przytulać.
Z radością przystałam na jego propozycje.
Dzięki szpilkom byłam trochę wyższa niż zazwyczaj, więc Francuz oparł swoją
brodę o moje czoło. Wtuliłam się w niego najmocniej jak potrafiłam.
- Z tego co widzę to szybko uporałaś się
ze śmierdzącym problemem.
Bardzo
zabawne.
- Twój brat i Kevin już się ze mnie
naśmiewali, odpuść mi.
Powoli się od niego odsunęłam.
- A tak na poważnie Wandzia, to…
Nie pozwolił mu dokończyć zdania
Stanislav:
- Przykro mi, że przerywam, ale musimy
szybko załatwić sprawę z tortem, bo panie kucharki wściekają się na nas.
Pocałował mnie w czoło i obiecał, że
później pogadamy.
Półtorej godziny później impreza rozkręciła się na dobre. Wszyscy naprawdę
dobrze się bawili, aż
byłam dumna z siebie i reszty, za kawał
zajebistej robotą, którą odwaliliśmy. Mimo wszystko nie mogłam oderwać wzroku
od gawędzącego Jenii z moją przyjaciółką. No bo serio, siedzą już razem ze
dwadzieścia minut i śmieszkują w najlepsze.
Nie
obchodzi mnie to, zupełnie.
Natomiast
ja siedziałam obok Vatsnany i zachwycałam się małym Nathem.
- Chcesz go chwilę potrzymać? – zapytała.
- Raczej nie. Boję się, że zrobię mu krzywdę.
Zaśmiała się.
- Daj spokój, nauczę cię tego.
Kazała mi ustawić ręce i ustabilizować je.
- A teraz położę ci go. Podtrzymuj delikatnie
główkę.
O
cholera, stresuję się.
Ułożyła delikatnie młodego Marechala na
moich rękach. Chłopczyk chyba poczuł, że coś jest nie tak, bo otworzył na
chwilę swoje oczka, spojrzał na mnie i zaczął się śmiać. Zwróciło to uwagę
całej sali. Nawet wspomnianej wyżej dwójki.
- Wąda, bez sprośnych żarcików do mojego
syna, proszę – zażartował.
- Jakie sprośne żarciki? Młody nie
potrzebuje ich do docenienia mojego poczucia humoru.
Całkiem wygodnie siedziało mi się z nim na
rękach, więc nie oddawałam go jeszcze jego matce.
- Powiedz mi lepiej skarbie, o co chodzi z
Jenią i twoją przyjaciółką? – zadała mi pytanie, na które nie znałam
odpowiedzi.
- Siedzą i rozmawiają, po prostu.
- Gdyby tak było to nie patrzyłabyś na
nich spod byka.
- To dziwne i tyle. Agata jest raczej nieśmiała
i dlatego jestem zdziwiona.
- I boli cię to, że to nie z tobą rozmawia
Jenia?
Tak,
dokładnie.
- Nie, zupełnie mnie to nie rusza.
Prychnęła.
- Jasne. No, już, oddawaj mi syna.
Wykonałam jej prośbę.
- A teraz idź na balkon, przewietrz się.
Dobrze ci to zrobi.
Postanowiłam posłuchać jej rady i poszłam
pooddychać świeżym powietrzem.
Oparłam się o barierki i chłonęłam wiodący
przede mną krajobraz.
- O zachodzie słońca jest jeszcze ładniej.
Ale na to będziesz musiała jeszcze troszkę poczekać.
Uśmiechnęłam się.
- Wierzę na słowo. To ty jesteś stąd i
pewnie widziałeś milion takich zachodów.
Stanął koło mnie.
- Każdy kolejny jest piękniejszy od
kolejnego. – Przerwał na chwilę, po czym dodał: - Zostawię cię tu samą na
chwilę, widzę, że tego potrzebujesz.
Poprawił mi włosy i zaczął iść w swoją
stronę.
- Ej Yoann, nie idź sobie. Nie chcę być tu
sama.
Wybuchł śmiechem.
- Podświadomie chcesz tego bardziej niż
powietrza.
I znikł z mojego pola widzenia.
Po kilku minutach samotnego stania tam
chciałam już wracać do środka, ale powstrzymały mnie czyjeś ręce na mojej
talii.
- Nie uciekaj, dopiero przyszedłem.
Tak, dokładnie. Dopiero.
- Mieliśmy pogadać. Obiecałeś mi to.
- Przecież rozmawiamy.
Próbowałam uwolnić się z jego uścisku, ale
nie udało mi się to.
- Prosiłem, żebyś nie uciekała – wyszeptał
to wprost do mojego ucha, a ja starałam się nie zadrżeć.
- Czekałam na ciebie wystarczająco długo,
nie sądzisz?
- Musiałem dowiedzieć się kilku rzeczy od
twojej przyjaciółki.
Przewróciłam oczami.
- Proponuję, żebyś poszedł do niej znowu i
zapytał, czy nie ma czegoś ciekawego do dodania.
Spojrzał na mnie zdziwiony.
- Wandzia, wszystko okay? Zachowujesz się
dziwnie.
Wzruszyłam ramionami.
- Nic się nie dzieje.
Wtulił się w moją szyję.
- Chyba nie jesteś zazdrosna?
Nie
zadawaj głupich pytań.
- Zazdrosna? O przyjaciela i przyjaciółkę?
Nigdy.
Chyba nie spodobało mu się słowo „przyjaciel”,
bo skrzywił się, kiedy je wypowiadałam.
- Nie chcę być tylko twoim przyjacielem,
przecież wiesz.
Wreszcie wyswobodziłam się z jego ramion.
- Nie dajesz mi tego odczuć.
- Więc co mam zrobić? – rozłożył ręce.
- Zainteresować się mną bardziej, tyle
powinno wystarczyć.
Ruszyłam w stronę wyjścia.
Odchodząc, usłyszałam:
- Nie wystarczy to, że ciągle o tobie
myślę i tęsknie jak idiota?
Odwróciłam się i powiedziałam:
- Nie potrafię czytać w twoich myślach.
- Chcesz, żebym okazywał ci jeszcze
większe zainteresowanie, to tak będzie. Będzie ciężko, bo nie jestem w tym
najlepszy, ale zrobię to dla ciebie.
I albo jestem głupia, albo naiwna, bo
tylko tyle wystarczyło mi, żebym pobiegła w jego ramiona i zapomniała o
wszystkim.
~*~*~
Niby miał być rano, ale jest w nocy. No bo kto mi zabroni?;)
Jeśli są jakieś błędy to przymknijcie na nie oko - znowu zachorowałam, co kompletnie rozłożyło mnie na łopatki i nawet pisać było mi ciężko. A teraz dziewczynki (może nawet i chłopcy, kto wie) od poniedziałku ściskamy za mnie kciuki, pośladki wedle uznania, co kto chce, bo piszę próbne egzaminy gimnazjalne i nie chcę tego spierdolić mam nadzieję na dobry wynik, więc wspierajcie mnie mentalnie, haha:D
buziaki:*
Trzymam kciuki. Ja swoją próbne egzaminy spierdoliłam w grudniu ;d
OdpowiedzUsuńKocham ten blog *.*
dziekuje^^
UsuńBoski rozdział jak każdy <3 <3
OdpowiedzUsuńOby Wanda była z Jenią <3 <3
Czekam na kolejny <3
Zapraszam do mnie :**
http://love-spectrum.blogspot.com/2016/01/dwadziescia-szesc-jestes-wredna.html
Ostatnie słowa Jeni tak bardzo aww *.* <3
OdpowiedzUsuńTylko czej, bo troche się zgubiłam, to oni są razem czy nie są?
Trzymam kciuki bo jak dobrze napiszesz to wrócisz uhahana na bloga z nowym zajebistym rozdziałem! :D
Pozdrawiam ;*
no mi sie wydaje, ze chyba jednak nie sa:D ale kto ich wie?:D
Usuńpozdrawiam:*
Okej Oficjalnie ZAKOCHAŁAM SIĘ!!! Dziewczyno to jest cudowne :* ah Jenia no nic tylko mdleć :D
OdpowiedzUsuńo matko, aż tak?xD
UsuńNo ba :) ja mam pół prologu jak na razie :) pisz pisz bo nie umiem się już doczekać nowych rozdziałów :* i proszę o info xd
Usuńwow, to mega:D zdradzisz jakieś szczegóły?:) + podaj mi swój e-mail to będę cię informowała:)
Usuńdaria05-96@wp.pl :)
UsuńO matko, jak zwykle nie zawiodlaś mnie! Jenia jest taki kochany, że już zgubiłam sie zupełnie i nie wiem kto jest bardziej słodki on czy Kevin, ale z powodu wielkiego sentymentu chyba jednak Jenia xD Trzymam kciuki, zeby dobrze Ci poszły te próbne egzaminy. Ale pamiętaj, to tylko taki wstęp i nie ma sie czym stresować! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPostaram się nie przejmować, ale to bedzie baardzo trudne xD pozdrawiam:D
Usuńrozdział wspaniały, jak zawsze! i te słowa Jenii aww! :)
OdpowiedzUsuńtrzymam kciuki ;)!
dziekuje!:)
UsuńŚwietne ale mam nadzieję, że nie będzie zbyt dużo sielanki. Brakuje mi mieszającego wszystko Thomasa :) Powodzenia na próbnych x
OdpowiedzUsuń+ niech Team Yavbou będzie z tobą xd
Usuńdziekuje :D
UsuńJezu... Wystraszyłam się już. Jenia nie rób scen. XDD
OdpowiedzUsuńAle nieee... Wiem, że nie zrobiłabyś tego. Wandzia i Jenia są po prostu zbyt uroczy żeby ich skłócić. Ale Tomek czycha! Więc Jenia pilnuj Fansi póki Jankes ci jej nie zakosi!
Życzę powodzenia na egzaminach i przesyłam wszystkie możliwe pozytywne fluidy! Mnie czekają za rok i już się trzęsę na myśl o nich. Jakiego przedmiotu sie najbardziej obawiasz? Ja chyba matematyki i fizyki.
Pozdrawiam gorąco! :*
Już wiem, że przyrodnicze będą zdecydowanie najgorsze. Matematyczna część jakoś mi pójdzie, a o resztę się raczej nie martwięXD chyba, że pójdzie mi odwrotnie, to wtedy się zabije ;__; Ale muszę być dobrej myśli i być przygotowana na wszystko xd Gdyby nie wystawiali za to ocen to pewnie polałabym to ciepłym moczem, ale sama rozumiesz :D
UsuńDziekuję i pozdrawiam:*
Focham się. Prawie rzuciłam telefonem. Spoko, to nie twoja wina. To wina bloggera i mojego telefonu. Napisałam sobie ładny, długi komentarz. Rozłączyło mi się wifi, więc chciałam włączyć i wyłączyć. Po drodze coś mi się w telefonie kliknęło i wróciło do poprzednio odwiedzanej strony. Ja pieprzę, jakie to głupie.
OdpowiedzUsuńAle nic, wracając. Przepraszam, że pod tamtym rozdziałem nic nie napisałam, ale przeczytałam go późno i stwierdziłam, że napiszę komentarz następnego dnia. Ale to szlag trafiło przez moją sklerozę, bo o tym zapomniałam. I przez kolejne dni też nie pamiętałam. A jak mi się przypomniało, weszłam na bloga, a tu nowy. No cóż. Ciężki mój żywot.
Wracając do rozdziału. Czekałam na tę imprezę! Byłam ciekawa, co się na niej wydarzy. No i powiem ci, że fajnie było. Fansia ma być z Jenią! Koniec kropka, przecinek, wykrzyknik, znak zapytania, noo! Nie ma nie, kochana!
No więc, komentarz powoli kończę, bo się rozpisałam. Powiem ci tylko, żebyś rozdziałów pisała jak najwięcej, bo już dzień po przeczytaniu jednego z nich, brakuje mi zabójczego poczucia humoru Fansi i Kevina.
Ściskam kciuki, pośladki i wszystko, co się da, żebyś nie spieprzyła tych egzaminów! <3
Pozdrawiam baaaardzo serdecznie,
DarkSide!!!