25 gru 2015

Rozdział 9

Bóg ma dla ciebie plany, nie musisz go rozumieć
Zamyka jedne drzwi by otworzyć inne szerzej.

Punktualnie o szóstej rano włączył się ustawiony przeze mnie budzik. Niechętnie wyłączyłam go i wstałam z łóżka. Odsunęłam szerzej zasłony i wpuściłam więcej promieni brazylijskiego słoneczka. Po chwili mój telefon ponownie się odezwał, powiadamiając mnie o nowej wiadomości.
06:03
Od: Jenia
Wcale się nie denerwuję :D
Tak, wymieniliśmy się wczoraj numerami.
Tak, wiem, że to głupie.
Tak, to nie powinno mieć miejsca.
Doskonale zdaję sobie sprawę, że ta znajomość długo nie potrwa, ale nie potrafię przestać, skoro on jest przez cały czas taki zajebisty i czuję się przy nim fajniejszym człowiekiem. Ani kiedy jest taki poirytowany, bo dodaję zdjęcia innych chłopaków w tym samym czasie. Moja mama miała świętą rację – wpadłam po uszy.
06:04
Do: Jenia
Dasz radę. To przecież tylko finał jakieś światowych rozgrywek, czy coś.
Cały wczorajszy wieczór, który notabene spędziliśmy na wymienianiu się wiadomościami, Jenia wypominał mi mój brak wiedzy na temat siatkówki. I stwierdził, że to wstyd, bo Polacy są mistrzami świata. Obiecałam mu poprawę.
Oho, już to widzę.
06:04
Od: Jenia
Ligi Światowej, dziewczyno xD
06:05
Do: Jenia
I po co się wymądrzasz? :D
Udałam się do łazienki, żeby wykonać poranną toaletę. W trakcie mycia zębów, usłyszałam pukanie do drzwi. Ze szczoteczką w ustach i umazaną od pasty twarzą, poszłam je otworzyć.
Jak wielkie było moje zdziwienie, gdy zobaczyłam dwóch Francuzów.
- Bonjour, Madame! – Krzyknął Kevin, po czym spojrzał na mnie – Ale my to chyba nie w porę?
Zakomunikowałam im niewerbalnie, że za moment wrócę i poszłam wypłukać buzię.
Po chwili wróciłam do nich.
- Kevin, Nicholas, co was do mnie sprowadza? – spytałam i otworzyłam przed nimi szerzej drzwi. – Włazicie?
Nico pokiwał przecząco głową.
- Nie mamy zbytnio czasu, przyszliśmy tylko na szybkie przeszpiegi.
Zmarszczyłam brwi.
- Po co?
- Wbijasz na finał?
Oparłam się o framugę.
- Nie.
Zrobili zaskoczone miny.
- A to niby dlaczego? – Spytał Kevin.
- Bo za jakieś piętnaście godzin mam samolot, a muszę jeszcze dokończyć pakowanie i uszykować papiery.
- Nie dasz rady wyrwać się nawet na minutę? Przyjdź chociaż na końcówkę. A tak poza tym, to Polacy grają o trzecie miejsce. Nie odzywa się do ciebie patriota?
Przygładziłam grzywkę.
- Jedyną osobą, która odzywa się do mnie teraz, jest pilot samolotu, informujący mnie, że jestem głupią pipką i spóźniłam się na swój lot.
Młodszy z nich uderzył się w czoło.
- O której masz samolot? – zapytał.
- O dwudziestej drugiej, więc około dwudziestej będę musiała być już gotowa.
Zastanowił się.
- Finał zaczyna się o jedenastej trzydzieści, a jako iż chcemy ojebać Serbów do zera, to zakończy się jakoś półtorej godziny później. Jeśli na hali byłabyś gdzieś tak za dwadzieścia pierwsza, zdążyłabyś zobaczyć jak w końcówce pierzemy im dupy, a potem jak dostajemy złoty medal, a Polacy brązowy. Sumując, dasz radę przyjść na halę, a na lotnisko zdążysz w palcem w dupie.
Wooooow. Nawet Nicholas jest zaskoczony jego matematycznymi zdolnościami.
- Ej, ziomek, czemu nie mówiłeś, że z ciebie taki zajebisty matematyk? – Spytał Nico, po czym przybił z nim piątkę.
- Jeszcze w liceum, zanim nie byłem pewien, czy chcę być siatkarzem, marzyłem o byciu nauczycielem matmy.
- I co? Siatkówka była jednak ważniejsza?
Prychnął.
- Nie no, co ty. Po prostu jak sobie pomyślałem, że będę musiał uczyć takich skończonych debili jak ja, to mi się kurwa kariery profesorskiej odechciało.
Och, niespodzianka.
- Dobra, fajnie, będziemy mieli czas jeszcze sobie porozmawiać o twoich niespełnionych marzeniach, ale chociaż twój plan wydaje się idealny, to ja i tak nie dam rady.
A tak w ogóle, to dlaczego taki pewien wygranej jesteś, co?
Dobra, nie zapytam go o to. Jeszcze wyjedzie mi z jakąś historią o praktykach wróżbiarskich.
- Wąda, krótka piłka. Mamy dla ciebie bilet, idziesz czy nie? – przyszły tatuś pomachał mi biletem przed oczyma.
Westchnęłam.
- Będziecie smażyć się w piekle.
Wyrwałam im świstek z rąk i podziwiałam ich zadowolone uśmieszki.
~*~
Przez kilka kolejnych godzin biegałam po całym pokoju pakując swoje rzeczy, tylko po to, żeby móc spokojnie pójść do Maracany.
Moje zajęcie przerwało mi kolejne pukanie do drzwi.
Co tym razem?
- Wandzia, chcemy jeszcze z dziewczynami skoczyć na…
- Mamo, kończę pakowanie.
Zaśmiała się.
- Jest dopiero dziesiąta. Idealnie zmieścimy się w czasie.
Wkładałam do walizki kolejne ubrania.
- Obiecałam chłopakom, że…
- Wandzia, stop. Przyjechałaś na wakacje z nami, nie ze swoimi kolegami.
Mamo, błagam. Nie chcę kłócić się w dzień wyjazdu.
- Nie rozumiem, do czego zmierzasz. Czy to źle, że nawiązuję nowe znajomości?
- To byłoby naprawdę super, gdybyś nie pozwalała sobą manipulować.
Bez przesady, kurwa, mamo.
- Nie robię tego, do cholery. – Podniosłam głos.
- Nie krzycz na mnie – powiedziała spokojnym tonem.
- Wiesz, że w ten sposób to ty mną manipulujesz? Ja to mam pecha, doprawdy. Gdzie nie spojrzę, tam manipulanci.
- Skończ już z tą ironią, proszę. Zostało nam kilka godzin tutaj, pójdźmy i spędźmy je razem.
Zaczęłam bawić się pierścionkiem.
- Nie, Natasza. Pozwól mi zrobić to, na co mam ochotę.
- Robiłaś to przez cały ten wyjazd.
Poczułam, że moje zdenerwowanie wzrasta.
- Jedyne, co robiłam przez ten ostatni tydzień, to integrowanie się z twoimi nawiedzonymi koleżankami i skakanie koło twojej dupy, więc nie wmawiaj mi czegoś, czego nie było.
Spojrzała na mnie wkurzona.
- Jesteś okropna.
Wyszła z mojego pokoju, trzaskając drzwiami. A ja usiadłam na łóżku i rzuciłam kosmetyczką w drzwi.
~*~
Już w miarę uspokojona i odprężona po sprzeczce z mamą, dotarłam na miejsce. W myślach pochwaliłam Kevina za jego zdolności, bo faktycznie byłam równo o dwunastej czterdzieści.
Miejsce miałam naprawdę spoko. Możliwie jak najniżej i najbliżej boiska. Postanowiłam zapytać polskich kibiców o wynik meczu naszych.
- Pani kochana, że tak powiem, dostali trzy do jaja. No nawet nie pierdnęli. A Amerykanie dobrzy przecież są, kilku to nawet w Polsce grało i gra. No, ale trudno się mówi.
Grzecznie podziękowałam mu za info i zwyzywałam Tillie za fałszywą przepowiednie. O akurat mu się atak nie udał, dobrze mu tak. No bo, wynik swojego meczu, jak na razie, dobrze wytypował, ale naszego to już nie łaska.
Tak, o tobie mówię, zostaw tego biednego blondyna, widzisz, że ledwo oddycha, a i tak dalej go przytulasz.
No i wygrali. Trzy zero. W sumie, jak tam teraz stałam, to nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić. Podejść czy nie podejść?
A chuj, idę.
Ledwo przecisnęłam się przez tłum, dosłownie, oszalałych francuskich kibiców, by stanąć niedaleko barierek. Po chwili zgromadziło się ich milionkrotnie więcej. Po serii ciosów przyjmowanych na przede wszystkim na czoło, okazjonalnie na barki, nawet parę razy na wątrobę, ale tylko w przypadkach fanów -13 lat, postanowiłam odpuścić i odejść w cholerę.
Zbliżając się do wyjścia, usłyszałam głośne:
- Waaaandzia! Wyyyyygraliśmy!
No shit Sherlock.
Z prędkością karabinu maszynowego młody Francuz znalazł się obok mnie. W przypływie radości spowodowanej jego wygranej (i podnieceniu fizycznemu, spowodowanego tym razem jego fajnym, spoconym ciałkiem) przytuliłam go, co on odwzajemnił, dodatkowo fundując mi chwilowe oderwanie od podłoża.
- Nawet nie wiesz, jak się cieszę! – krzyknęłam mu do ucha.
- Pomimo przegranej Polaków?
Odstawił mnie na ziemię.
Wzruszyłam ramionami.
- W sumie, to tak. Słyszałam, że Liga Światowa nie jest najważniejsza w tym sezonie, więc nic poważnego się nie stało.
Spojrzał na mnie dumny.
- Wow, kim jesteś i co zrobiłaś z prawdziwą Wandzią?
Zaśmiałam się.
- Prawdziwa Wandzia a nie żaden podrabianiec.
Gadalibyśmy sobie trochę dłużej, ale podszedł do nas Marechal, aby zawołać Jenię do szatni.
- Spoko mecz, jestem pod wrażeniem – przybiłam z nim żółwika.
Prychnął.
- Przyszłaś tylko na końcówkę, cwaniaro. A tak poza tym, to powinniśmy kupić Kevinowi szklaną kulę, bo…
Uciszyłam go gestem dłoni.                                                                              
- Niech poprawi skuteczności, to mu nawet karty do tarota kupię. Plus, czy wam się nie spieszy?
- Wąda, czy ty nas wyganiasz?
Poprawiłam włosy.
- Nic z tych rzeczy, kochani. A tak na poważnie to chciałam się już pożegnać.
- Tak szybko? – zapytał libero.
Westchnęłam.
- Co ja zrobię?
Jako pierwszy zaczął żegnać się ze mną Nico.
- … no to masz być grzeczna i jak już przylecę do Polski to przyjeżdżasz na mecz PGE Skry Bełchatów… wiesz co to Skra Bełchatów, prawda? – chciał się upewnić, więc kiwnęłam mu głową. – Spotkamy się i pogadamy sobie na spokojnie.
Poczochrał moje włosy.
- Dobrze, że nie ma tu Kevina, bo biedny chyba popłakałby się z żalu. No nic, trudno. Zostawiam was samych. Do zobaczyska, Wąda.
Przytulił mnie.
O słodki Jezu, najcięższa część.
- Nie martw się Wandzia, utrzymamy kontakt. Jest Internet, telefon. Dodatkowo, jakoś na jesień przyjadę z klubem na mecz do Polski, więc wtedy zobaczymy się na żywo.
- Jest mały problem, bo akurat wtedy mnie w Polsce nie będzie.
Zdziwił się.
- Jak to? Nie mieszkasz w Polsce?
- Jeszcze mieszkam, ale niedługo przeprowadzam się na kilka miesięcy. Nie mamy zbyt dużo czasu, abym wytłumaczyła ci to.
- Dokąd się wyprowadzasz?
- Do Włoch. Konkretnie L'Aquila.
Uśmiechnął się szeroko.
- W tym sezonie przenoszę się z Niemiec do Włoch. L'Aquila jest niedaleko Trei, sprawdź na mapie. Moglibyśmy regularnie się widywać.
Czy mogłoby być piękniej?
Ucieszyłam się.
- To jest zajebiste, naprawdę.
Usłyszeliśmy kolejny krzyk proszący Jenię o przyjście.
- Cholera, Wandzia, nawet się jeszcze nie pożegnaliśmy.
Podeszłam do niego i wtuliłam się w jego klatkę piersiową, zaciągając się jego cudownym zapachem. Przygładził moje włosy i pocałował mnie w czoło. Po kilku sekundach niechętnie odsunęłam się od niego.
- Oboje musimy już iść.
Spochmurniał.
- W takim razie do zobaczenia?
- Nie ma opcji, żebyśmy się nie zobaczyli.
Cholernie ciężko było mi się odkleić od niego i żałowałam, że nie możemy pogadać jeszcze przez krótki moment.
Idąc, byłam tak bardzo zamyślona,że ąż wpadłam w czyjąś klatę.
Podniosłam głowę.
- Hej, Thomas! Nie mam zbyt wiele czasu, więc tylko szybko ci pogratuluję…
Przerwał mi:
- Dzięki za gratulację, miło z twojej strony, ale to nie jest teraz najważniejsze. Chcę wiedzieć tylko jedno: który z nas był szybszy?
Co?
Zdziwiłam się.
- Nie za bardzo rozumiem.
Roześmiał się bez cienia humoru.
- To może tak: którego z nas szybciej poznałaś, mnie czy jego?
- Nas?
- Ja i Grebennikov.
O kurwa.
- Nie pamiętam tego dokładnie, naprawdę. Poznałam was w ten sam wieczór.
- Wanda, proszę cię. Tylko tyle chcę wiedzieć.
Próbuję odtworzyć tamten wieczór w mojej głowie.
Bingo.
- Ciebie Thomas, ale dosłownie o kilka minut.
Uśmiechnął się cwanie.
Odchodząc, nachylił się i wyszeptał:
- Bądź pewna, że nie odpuszczę tak łatwo.
Po moim ciele przeszedł przyjemny prąd.
Jestem niereformowalna.
~*~*~
Tumtumduuum.
Jak tam święta, misie? Bo ja już się nawpierdalałam.
Dzisiaj rozdział rekordowej długości, speszyl for krismas. I moja wena wraca, więc jest git.
Ostatnio dodałam podstronę cytaty, wejdźcie, popatrzcie, może macie podobny gust muzyczny do mnie.
To co, z okazji Bożego Narodzenia każda z Was zostawi po sobie jakiś komentarz?:*
Buziaki:*
Za jakiekolwiek błędy bardzo Was przepraszam, ale nie miałam jak ich poprawiać (a raczej moja przyjaciółka).
PS.  Jeśli chodzi o informowanie, to wystarczy, że zescrollujecie na dół i wpiszecie swój e-mail w wyznaczone miejsce:) Wtedy będziecie informowane o nowych notkach na bieżąco. 

14 komentarzy:

  1. Oł maj gad!
    Thomas nie mieszaj w głowie biednej Wandzi! Ale prawda taka, ze to był jeden z najlepszych momentów! aaa! Genialny jest ten rozdział!
    Zwycięzcą został Kevin-matematyk, niepodważalnie! Takiego nauczyciela to ja mogłabym mieć! xDD I jeszcze wróżbita do tego! Och, dobra ogar!
    I Włochy! Wandzia jedzie do Włoch! I Jenia jedzie do Włoch. Ojoj, ja chce już następny rozdział!
    Bez wątpienia to chyba najlepszy ze wszystkich rozdziałów, choć wszystkie i tak były genialne! Następne tez takie długie poproszę. :D :D
    Życzę aby wena skoro wróciła to już nigdy nie uciekła! Do następnego rozdziału!
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Wanda i Jenia! <3
    Nie żaden Thomas!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wąda, jak to czytam to od razu słyszę piękny francuski głosik to wypowiadający. rozdział przegenialny! Bardzo podoba mi sie że wprowadziłaś wątek rywalizacji o serce naszej kochanej Wądy XD Z tego miejsca chciałabym jednak powiedziec że jestem w TeamJenia haha Pozdrawiam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
  4. Tych miast wcale nie dzieli taka niewielka odległość ;)
    Rozdział zajebisty i czekam na kolejny ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 190 km miedzy Treią a L'Aquilą to ponad siedem razy mniej niż między Treią a Zieloną Górą... ;)
      Pozdrawiam:*

      Usuń
  5. Tak czytam te komentarze i myślę sobie, że każda tutaj jest TeamJenia, więc nie zrobisz tak, że większość czytelniczek na koniec będzie niezadowolona :D Przynajmniej taką mam nadzieję ;)
    Rozdział taki jak zwykle :) Czyli świetny! A! Gwoli ścisłości, ja też jestem TeamJenia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. często słyszę, że jestem nieprzewidywalna, więc kto wie jak ja to wykombinuje?:D

      Usuń
    2. Nie dokończyłam komentarza, bo mi telefon i internet sfiksował i nawet nie wiem, jak to się opublikowało xD No to dokończę tutaj. Eh, zacznijmy Thomasem. Jest sobie taki cytat nawet (dokładnej treści nie pamiętam, ale jako tako sens znam). Coś w nim było, że jeśli się kocha dwie osoby, to lepiej wybrać tę drugą, bo tak naprawdę tej pierwszej nigdy się nie kochało. Także spadaj na drzewo, Jaeschke! A ty lepiej nie kombinuj, bo cię znajdę! Jak narazie to moje ulubione opowiadanie, więc lepiej tego nie spieprz jakimśtam cholernym Amerykaninem :D
      Kevin-matematyk absolutnie mi pasuje :) Świetny z nim epizod.
      A ta Nataszka się czepia jak rzep psiego ogona. No i przesadza. Bo to Fansia ma rację. Raczej ciągle łaziła z 'pussycat dolls po przejściach', a ta jeszcze ma jakieś wonty. Takiej to tylko albo nagadać, żeby jej w pięty poszło, albo w pysk dać i po sprawie ;)
      Pozdrawiam i życzę: żeby wena na spacer nie poszła, Szczęśliwego Nowego Roku, dobrej zabawy na Sylwestra i szybkiego powrtu do wagi sprzed świąt xD,
      DarkSide!

      Usuń
    3. Zapraszam na mojego bloga :) Wczoraj pojawił się nowy wpis. Następny? Po lub w trakcie Turnieju Kwalifikacyjnego siatkarzy albo ME szczypiornistów ;) http://dwa-oblicza-nastolatki.blogspot.com/?m=1

      Usuń
  6. Trafilam tu z grupy na fb! Zabieram się Za czytanie i zapraszam na moje siatkarskie opowiadanie! Mam nadzieje ze wpadniesz :) rozdziały nie są dlugie :)
    inny-pkt-widzenia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń