18 gru 2015

Rozdział 8

Weź mnie za rękę, kochajmy się przy księżycowym świetle
Będzie świetnie jeśli zechcesz przy mym boku znajdziesz swoje szczęście

- Zostańmy tu jeszcze tydzień, co? – zapytałam dziewczyny, kiedy leżałyśmy na plaży.
- Mam ci przypomnieć, że jeszcze tydzień temu ledwo zaciągnęłam cię na pokład samolotu?
Machnęłam ręką.
- Byłam młoda i głupia.
Beata spojrzała na mnie zza swoich ciemnych okularów.
- Coś mi Wandzia się wydaje, że to nie Rio ci się spodobało, tylko jego mieszkaniec. Bądź mieszkanka. Jesteśmy tolerancyjne, skarbie.
 No nieźle.
- A właśnie, że się mylisz. Tu jest po prostu tak cudownie, że aż mogłabym tu zamieszkać.
Prychnęła.  
- Dajcie jej długopis i zeszyt. Wandzia Szymborska będzie wiersze pisać.
- Cholera, Becia, ale się z ciebie zrobiła sarkastyczna…
- Nie kończ, błagam! – Upomniała mnie mama.
- Sorki – odpowiedziałam i skupiłam się na swoim telefonie.
- Co tam masz? – Wejrzała mi przez ramię.
Kurwa, mamo, nie rób tego.
- Wanda mów od razu, co to za chłopak? – Wyrwała mi telefon.
- Natasza, zostaw ją. Dorosła jest, też ma prawo się zabawić.
Wywróciła oczami.
- Mi o to wcale nie chodzi, niech sobie szuka jak chce. Ja chcę tylko pochwalić, że ma świetny gust.
Obie od razu się zainteresowały.
- Wandzia, czemu się nie pochwaliłaś?
Wzruszyłam ramionami.
- A mam czym?
- Pokaż zdjęcia, to ci powiemy.
Wystawiłam rękę do mojej mamy, na co ona z lekkim fochem oddała mi urządzenie.
Wybrałam jakieś pierwsze lepsze zdjęcie.
- To on – skierowałam telefon w ich stronę.
- O cholera Wandzia, ale wyrwałaś sobie dupę…
- A to nie jest Polak, nie?
- Nie, jest Francuzem.
Odpowiedział mi rozmarzony jęk.
- Mała, ruchaj póki ciepły.
Przybiłam jej żółwika.
- Och, bez obaw, tak zrobię.
- Wskazałabyś go starej, schorowanej matce, a nie go ukrywasz.
- To nic poważnego, mamo. Znam go ledwo kilka dni, a poza tym on we Francji, a ja…
- A ty we Włoszech. Toż to blisko.
Westchnęłam.
- To nie takie proste.
- Kochanie, to jest prostsze, niż budowa cepa.
Ta, jasne. Powiedz to mojemu sercu.
~*~
Jako, że to tak praktycznie nasz ostatni dzień w Rio, ponieważ jutrzejszej nocy mamy już samolot, dziewczyny postanowiły zrobić coś kompletnie szalonego. Szkoda, że wcześniej nie zapoznały mnie z ich własną definicją tego zwrotu.
- Możecie powiedzieć mi co zaplanowałyście na dzisiaj? – Spojrzałam na całą trójkę, rozwaloną na łóżku. – Mamo, czy używasz moich cieni do brwi?
Uciszyła mnie gestem dłoni.
- Matce żydzisz?
- Nie robię tego. Tylko następnym razem uprzedzaj, bo cały dzień ich szukałam.
- Easy, Wandzia.
Mamo, błagam. Nie zaczynaj mówić tak jak ja.
- No dobra, i tak się niczego od was nie dowiem. Suwajcie pupcie, usiądę sobie.
Odsunęły się trochę, robiąc miejsce dla mnie. Usiawszy, poczułam coś twardego.
- Co wy tu macie…? – Wstałam po czym wyciągnęłam spod tyłka moją kosmetyczkę. – Kleptomania to choroba, mamo.
- Upsik? – Wzruszyła ramiona.
- Jesteś niemożliwa. 
- Mała, jak się tak nas zaczęłaś czepiać, to powiedz co ty chciałabyś robić. – Powiedziała Sandra, malując rzęsy niczym innym, niż moją mascarą.
Najchętniej poszłabym popatrzeć na spoconego Jenię, ale nie musicie o tym wiedzieć.
- Jakieś wesołe miasteczko? Kluby? Plaża? 
- Nudy! – krzyknęły.
- Wymyślcie coś fajniejszego. – Powiedziałam i ruszyłam w stronę walizki mojej mamy.
- Co tam szukasz, mała?
- Szczęścia.
Prychnęła.
- No to powodzonka.
Wyciągnęłam obcisłą, jeansową spódniczkę.
- Mamo, biere ją.
- Bierz wszystko, oprócz jej.
Zdziwiłam się.
- Dlaczego?
- Bo ostatnio Kardashianka w takiej chodziła.
Jak mogłam zapomnieć o jej miłości do Kim?
- No weź, ja za te cienie do powiek dałam pięć dych. A za ten podkład, który teraz używasz, to nawet nie chcę wspominać.
- Materialistka.
Oburzyłam się.
- Powiedziała Kris Jenner!
Uniosła ręce w geście poddania.
- Bierz i zejdź mi z oczu.
- Lovki, mamusiu!
- Młoda, gdzie się wybierasz?
- Jeszcze nie wiem, ale gdzieś idę.
Beata spojrzała na nie i spytała:
- Jutro wylatujemy stąd, a wy siedzicie jak na stypie. Róbmy coś!
- Co proponujesz? – zapytała mama.
- Ej Wandzia, orientujesz się czy są jeszcze te mecze?
- Nie, ale mogę sprawdzić – wyciągnęłam telefon.
Oczywiście, że się orientuję. Tylko szkoda, że jedynie meczami Jeni.
Poszperałam trochę na fejsie i na Wikipedii.
- Dzisiaj są półfinały.
- Kto z kim?
- Pierwszy półfinał Amerykanie z Serbami, a drugi Polacy z Francuzami.
- Idziemy? – zaproponowała Sandra.
- Zdążymy? Jest wpół do pierwszej. – Powiedziała Natasza.
- I co? Jesteśmy już prawie gotowe. Na mecz naszych na pewno zdążymy. A później pójdziemy sobie na plażę i do klubu. Przynajmniej nie będziemy się nudziły.
- Jesteście za? – upewniłam się.
Wszystkie pokiwały głową.
- No to kończymy się szykować i idziemy rozjebać Maracanę.
Szybko zabrałam im moją kosmetyczkę i ze spódniczką mojej mamy poleciałam do siebie.
Idę Jenie podrywać, muszę jakoś wyglądać, prawda?
~*~
- Wanda, ty rakieto!
Zmarszczyłam brwi.
- Dziena za ten niewybredny komplement, doceniam.
- Dziena? A co to za słowo?
Kiedy Sandra miała rozkminę nad moją poprawną polszczyzną, mama przyjrzała mi się.
 - Dziecko kochane, czy ty możesz oddychać w tej koszulce? I w tych butach się nie zabijesz?
Ała. Jak możesz?
- No co mi się może stać?
- Wystroiła się jak laleczka, chłopa idzie szukać.
- Beata, nie podpuszczaj mamy, proszę.
- Przecież tego nie robię. A zresztą, nieważne. Ruszajmy już.
Jako, że byłyśmy zbyt leniwe, żeby dotrzeć tam na pieszo, wezwałyśmy taksówkę.
~*~
Na halę dotarłyśmy pod koniec czwartego seta potyczki między USA a Serbią. Mój wzrok od razu zaczął szukać Thomasa.
- Szukasz kogoś?
- Nie no coś ty.
Uśmiechnęłam się kiedy zobaczyłam go stojącego w miejscu przeznaczonym dla zawodników rezerwowych. Wyciągnęłam telefon i zrobiłam mu zdjęcie.
Dodałam na mojego instagrama, oznaczyłam go i dodałam krótki opis.
Ku mojemu niezadowoleniu Amerykanie po długiej bitwie przegrali 3:2.
Skrzyżowałam ręce na piersiach i zrobiłam skwaszoną minę.
- Ja też im kibicowałam, no ale trudno, przegrali. Teraz mam nadzieję, że nasi spiorą dupska Francuzikom.
Oj, przestań.
- Idę po piwo, reflektuje któraś? – Sandra spytała, wstając.
- Dla mnie weź tylko colę – poprosiłam.
- Dla mnie również.
- No ja też bym się w sumie napiła.
Kilka minut później skończyło się tak, że nasze napoje były ledwo tknięte, za to po jej piwie słuch dawno zaginął.
- Jesteście wredne – mruknęła, po czym sięgnęła po napój którejś z nas.
- Kiedy zaczną grać? – marudziła moja mama.
- Pewnie po rozgrzewce.
- Nie bądź taka mądra, bo głupich zabraknie.
- A ty nie bądź taka wredna, mamo.
- Nieważne – poprawiła włosy.
Wszystkie cztery skupiłyśmy się na boisku.
Beata wyglądała, jakby ją olśniło.
- Waaanda.
Szturchnęła mnie.
- Co jest?
- Ale ładny chłopak tam gra.
O nie. Nawet nie zaczynaj.
- Nie wiem o kogo ci chodzi.
- Oczywiście, że wiesz.
Spojrzały na nas jak na debili.
- O kim mówicie? – podpytała Natasza.
- Patrz na dwójkę u Francuzów.
Wytężyła wzrok.
- No kurde, przecież to Jenia! Wandzia, czemu nie mówiłaś, że jest siatkarzem?
- Po pierwsze mamo, jego imię wymawia się Żenia. A po drugie, po co? To nie jest ważne.
Zrobiła skonsternowaną minę.
- Oczywiście, że jest. Mogłabym wygooglować go sobie przynajmniej, sprawdziła ile ma lat i te sprawy.
Stwierdziłam, że nie będę się już odzywać. Bo i po co?
Nadszedł czas rozpoczęcia meczu.
Pomimo tego, iż pierwsze dwa sety Polacy przegrali, to nawet taki anty-ekspert jak ja, może śmiało oznajmić, że grali dobrze. Trzeci i czwarty set narobił nam wszystkim ogromną nadzieję na wejście do finału. Dlatego w piątym secie wszyscy przeżywali istny horror.
- Dawać, chłopaki! Wygrajcie to!
Krzyczał rozemocjonowany kibic, siedzący kilka rzędów wyżej nas.
A ja zgadzałam się z nim kompletnie.
- Długo zastanawiałam się co mój mąż widzi w sporcie, ale teraz go całkowicie rozumiem.
Przez długi czas walka była wyrównana, dopóki Francuzi nie odskoczyli na kilka punktów, w rezultacie czego przegrywaliśmy 12:9. Zaczęłam nerwowo zaciskać kciuki i śpiewać razem z innymi kibicami.
W pewnym momencie sama byłam zdumiona, że aż tak porwała mnie ta niesamowita atmosfera.
Polscy siatkarze chyba usłyszeli moje krzyki i żeby mnie uciszyć, zaczęli wyrównywać, a chwilę później prowadzić. Niestety, nasza przewaga nie potrwała długo, bo Francuzi wyrównali na 15:15.
Ku niezadowoleniu wszystkich polskich fanów, nasi musieli oddać wyższość swoich przeciwników.
- Już więcej nie tknę rogalików – sapnęła smutna Beata.
Kogo ty chcesz oszukać?
- Wandzia, zerwij z tym żabojadem, za dobrze dziś grał.
Zaśmiałam się.
- Najpierw z nim zacznę, a potem z nim zerwę, okay?
Potargała moje włosy.
- Należy mu się.
Wszystkie cztery wybuchłyśmy śmiechem.
- Ej, mała, patrz. Autografy rozdaje. Idź i mu psikusa zrób.
Spojrzałam na moją mamę jak na idiotkę.
- Serio?
Ponaglała mnie.
- No leć, zobaczymy co zrobi.
Wzruszyłam ramionami i poszłam w stronę miejsca, w którym Jenia robił zdjęcia z kibicami i rozdawał autografy.
W tamtym momencie podziękowałam sobie za założenie wysokich butów, bo prawdopodobnie z moim metrem pięćdziesiąt zginęłabym wśród innych, przeważnie, dziewcząt.
Zajęty podpisywaniem kartek i uśmiechaniem się do zdjęć nie usłyszał za pierwszym razem mojego głosu. Postanowiłam zmienić nieco taktykę.
- Przepraszam, ale jestem pana największą fanką, mogę prosić o zdjęcie?
Spojrzał w moją stronę i uśmiechnął się szeroko czym wzbudził konsternację wśród obecnych tutaj nastolatek.
- Zobaczymy, co da się zrobić.
Przysunął się bliżej mnie i wystawił język do naszego pierwszego zdjęcia.
- Jesteś wredny, miałeś się uśmiechnąć.
Wyszczerzył się i podał mi swojego instagrama z prośbą o oznaczenie go na naszej selfie.
- Napisz do mnie, okay? Żebym wiedział, że to ty.
Pomyślałam, że to trochę bezsensu, ale i tak pokiwałam głową.
- No i tego, gratulację!
Ostatni raz na mnie spojrzał i wrócił do reszty kibiców, a ja poszłam do czekających na mnie pań.
Obrzuciły mnie dziwnym spojrzeniem.
- No co? – zdziwiłam się.
Natasza objęła mnie ramieniem i powiedziała:
- Nic takiego, skarbie. Tylko wpadłaś po uszy. 
~*~*~
Przepraszam, że tak długo musiałyście czekać na rozdział, ale ten tydzień był naprawdę okropny pod względem znalezienia wolnego czasu, że nawet sobie nie wyobrażacie. 
Ale już dość mojego marudzenia xD
Jako, że do świąt prawdopodobnie nic nie dodam, chciałabym życzyć Wam magicznych i szczęśliwych Świąt Bożego Narodzenia spędzonych wraz z bliskim Wam osobami. 
Wesołych Świąt jeszcze raz, buziaki!

9 komentarzy:

  1. rozdział - jak zawsze!
    czekam na kolejny! :p
    WESOŁYCH ŚWIĄT! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć i czołem!
    Nareszcie rozdział! Jak zwykle świetny ;) Ja tu chyba czegoś nie ogarniam o.O Wpadła po uszy? Ale że jak? Nataszka, weź mi wytłumacz, bo niekumata jestem. Albo mi mózg wolniej pracuje, bo już tak wcześnie nie jest. Więcej ci chyba nic nie napiszę, bo umysł nie pracuje na pełnych obrotach. Zamulona jestem i zmęczona. Ale nic. Wracając. Nadal rozkminiam i nadal nie ogarniam. Może w następnym się okaże.
    Dziewczyno, nie rób mi tego! Jest 18-ty, a ty nie masz zamiaru nic dodawać przed 24-26?! Jaja sobie robisz?!
    Godząc się z tym faktem (tak, wiem, zmienna jestem) chciałabym ci życzyć zdrowych i wesołych! No i żebyś za dużo nie przytyła podczas tegorocznych świąt xD Wymarzonego prezentu!
    Pozdrowionka, życzę weny i mam nadzieję na rozdział jeszcze przed świętami ;),
    DarkSide.
    PS: Mogłabyś informować mnie o nowych rozdziałach na emaila? karola.blog10@gmail.com jakby co ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale to przecież bardzo proste do ogarnięcia;)
      Do świąt raczej niczego nowego nie dodam, ale w tym roku przewiduję dwa kolejne. Zobaczymy czy mi się uda;) A o następnym poinformuję na pewno:D
      Dziękuję za życzenia w wzajemnie.
      pozdrawiam;)

      Usuń
  3. Kurczaczki te dialogi są zajabiste, ten styl przemawia do mnie w 100%! Nareszcie zaczyna się coś dziać pomiędzy Wandzią i Jenią, już nie mogę się doczekać dalszego rozwoju akcji! Życzę Ci także wesołych, spokojnych świąt, spędzonych w rodzinnym gronie i przede wszystkim duuużej weny! Pozdrawiam : )

    OdpowiedzUsuń
  4. Ruchaj póki ciepły hehehe ;)
    Nie no dobra. Wandzia wpadła po uczy, ale Jenia także! We Włoszech będzie się działo i to nieźle. Jeszcze przecież dochodzi do tego Thomas! Ojej!! Już się nie mogę doczekać!
    Ja również życzę Ci nalepszych, najweselszych i najszczęśliwszych świąt, duuuużo prezentów, śniegu i jedzenia na wigilijnym stole.
    Pozdrawiam gorąco :*

    OdpowiedzUsuń