11 gru 2015

Rozdział 7

Między nami czuć kontakt wzrokowy
Między nami, choć nie jesteśmy sami, jest ten stan wyjątkowy

- Taaaaak!
Mamo, easy. Całe Rio już wie, że Polacy wygrali. Możesz drzeć się o pół tonu ciszej.
W sumie, a co mi tam. Pozdzieram gardło z nią, raz się żyje.
Spojrzała na mnie z podziwem.
- Jestem z ciebie dumna, naprawdę. Rasowy kibic z ciebie.
No przecież wiem. Siatkówka to mój ukochany sport na zawsze. A Winiarski, czyli szczęściarz, którego noszę dziś koszulkę, jest moim ulubionym siatkarzem.
On w ogóle tutaj jest? Czy chociażby jeszcze gra?
- Jasne, że tak mamo. Gdybyś dziesięć lat temu zabrała mnie na mecz, to zaczęłabym trenować. A później może nawet zagrałabym w reprezentacji.
Prychnęła.
- Żebyś się dziewczynom plątała między nogami? Przykro mi skarbie, ale zostań przy filozofii.
Teraz to mnie uraziłaś, nie gadam z tobą.
Obróciłam się w lewo.
- Jak tam Sandrunia? Smutek i żal w tym samym momencie?
Tak, z nią też przeszłam na ty. Dlaczego by nie?
- Mam sentyment do Włochów, no wiesz, przystojni mężczyźni, dobre wino i pizza, ale ja to jednak Polka jestem i swoim kibicować będę.
Jodą to chyba też, ty jesteś.
Rozglądnęłam się.
- Czego szukasz, mała?
- Poszłabym do kibla, lać mi się chcę.
Moja mama od razu mnie skarciła:
- Wandzia, no! Mówisz jak facet!
Mówię tak od zawsze, nie moja wina, że dopiero teraz zaczęło ci to przeszkadzać.
- Przepraszam moje miłe panie, ale pilnie muszę skorzystać z toalety, czy wiecie gdzie takowa się znajduje?
Ja to jednak jestem. Jak chcę, to potrafię.
- Widzisz? Od razu lepiej. A tak poza tym, to ja nie wiem. No chyba że wy, dziewczynki? – Zwróciła się w ich stronę, na co one tylko pokiwały przecząco głową. – Jak widzisz żadna z nas nie wie, więc musisz radzić sobie sama.
Pfff, poradzę sobie.
Wstałam z mojego miejsca i ruszyłam w stronę schodów. Po obejściu prawie całej górnej części hali, postanowiłam, że zejdę trochę niżej i zapytam jakiś pomocnych ludzi.
Na moje szczęście natrafiłam na jakiś polskich kibiców, którzy pokazali mi drogę.
- Schodkami na dół, w lewo i prosto – wytłumaczyła mi jakaś miła pani, mniej więcej w wieku mojej mamy.
- A koszulka z Winiarem to pewnie nie przypadkiem, zgadłem? – mrugnął do mnie jej mąż.
No i co ja mam teraz zrobić? Iść zaparte w kłamstwo czy wyjawić prawdę?
- Zupełnie nie rozumiem, o co panu chodzi – powiedziałam żartobliwie, na co moi rozmówcy zaczęli się śmiać.
- Jeśli to ma nam ściągnąć Michała za rok na Igrzyska - to my też powinnyśmy zakupić takie koszulki.
- Fajnie, że nie tylko ja wierzę w takie rzeczy!
Usmażę się w piekle.
Postanowiłam się ulotnić, zanim zaszłoby to za daleko. A ja nie wiedziałabym, jak z tego się wydostać.
Wracając z łazienki, zatrzymałam się na chwilę, by przyjrzeć się rozgrzewce Amerykanów i Brazylijczyków. Wszyscy są tacy wysocy i mają bicki wielkości mojej głowy. Jeśli kiedyś pilnie będę chciała wylądować na oiom-ie, to wiem, komu mam zajść za skórę.
Zaczęłam spokojnie iść, kiedy piłka wylądowała koło mojej nogi. Podniosłam ją i podałam najbliżej stojącego chłopca. Uśmiechnęłam się do niego życzliwie, na co odpowiedział mi swoim przesympatycznym, troszkę szczerbatym uśmiechem.
- Wanda, odpuść sobie, dziecka nie wyrywaj – powitał mnie wesoły śmiech.
- Widzisz do czego doprowadza desperacja?
- Do pedofilii?
Westchnęłam.
- Między innymi.
- Pogadałbym dłużej, ale sama rozumiesz.
- Jasne, rozumiem. Skop im dupala, czy coś.
- Postaram się!
Pobiegł do swojej, a ja wróciłam na swoje miejsce.
Potem przez cały mecz nieświadomie zaciskałam kciuki.
~*~
- Ale mnie dupsko boli – stwierdziłam, siadając przy barze.
- A co ja mam powiedzieć? Ledwo siedzę. Barman, trzy razy pięćdziesiątka i dwa malibu proszę! – zarządziła Beata.
- Dla kogo to? – zdziwiłam się.
- Dla ciebie dwie, dla mnie jedna, a dla kibicek po drinku.
- Chcesz mnie upić? – zaśmiałam się.
- Raczej nie – przyłączyła się do mnie. – Twoja mama twierdzi, że i tak za dużo dajesz w gaźnik.
- Moja mama lubi przesadzać.
- Twoja mama się martwi.
- Nie ma o co. Jestem dorosła, mieszkam sama, uczę się i dorabiam. Nie ma czego się obawiać.
- Uwierz mi, to właśnie o to jej chodzi.
Pogaduszkę przerwało nam wołanie:
- Długo jeszcze? Rano nas zastanie zanim przyjdziecie!
Barman podał nam małą tacę z drinkami i życzył smacznego.
- Jeśli to smakuje równie dobrze, jak ty wyglądasz, to coś czuję, że na jednym nie skończę.
Wooooow. Co ty teraz odjebałaś?
Chłopak spojrzał na mnie zaskoczony, na co uśmiechnęłam się przepraszająco.
- Zwijamy się stąd, zanim coś jeszcze odwalisz. I nie pij więcej.
Siłą popchnęłam ją w stronę stolika, a ona wybuchła debilnym śmiechem.
- Już najebana? – spytała Natasza.
- No właśnie nie. Ani łyczka nie wzięła.
Postawiłam przed każdą ich trunek.
- Wandzia, zalewamy dzisiaj robala?
Przybiłam z Sandrą piątkę.
- Za co pijemy?
- Za to, że zostały nam trzy dni w tym raju.
Jęknęłyśmy.
- Jeśli chodzi o mnie, to ja bardzo fajnie spędziłam ten czas – powiedziała mama, bawiąc się swoją szklanką.
- Mamo mówisz tak, jakby już nas tu nie było, powspominamy sobie w Polsce.
Oparłam głowę na rękach.
- W sumie masz rację. – Poprawiła włosy. – To co? Ja teraz stawiam!
Odpowiedział jej uradowany krzyk.
- Okay, spoko. Już biegnę.
Przyłączyłam się do rozmowy dziewczyn.
Jednocześnie podziękowałam im w myślach za ten wyjazd.
~*~
- Tyyylko ja i mooooja przestrzeń…
Nie było dane Sandrze dokończyć, ponieważ przerwał jej krzyk:
- Zamknij się!
- Sam się zamknij, cebulaku!
Tak kończy się picie ze starymi pijaczkami.Czyli nie za dobrze.
- Ciszej, błagam.
- Becia, nie bądź prababka, śpiewaj ze mną!
Brawo mamo, chyba ją namówiłaś.
- Słodki Boże, mam was dość. Jesteście najgorsze na świecie.
Zaczęłyśmy zbliżać się do hotelu.
- Okay, teraz musicie być już cicho, bo już prawie dochodzimy i…
Cała trójka wybuchła śmiechem.
- Wandzia, my mamy mężów, nie musimy same sobie radzić!
Ja. Pierdole. Chcę już do pokoju. Albo najlepiej do Polski.
- Ej, mała twój kolega tam stoi.
- Ale ona nie ma kolegi, który by jej stał!
Śmiały się tak dalej, więc po prostu je wyprzedziłam i weszłam do środka.
Od razu pożałowałam swojego narwania, bo w holu stał sobie Jenia. Sam.
Kurczę, wypadałoby z nim wyjaśnić tą gównianą sytuację. Ale nie teraz, oczywiście.
Niczym prawdziwy tajniak, przebyłam drogę od drzwi do recepcji i poszłabym stamtąd niezauważona, gdyby nie… no właśnie.
- Wandzia, no! Ale jesteś wredna. Wywaliłam się przez ciebie.
To mogłaś tam kurwa leżeć i się nie ruszać, głupia babo.
Francuz spojrzał na mnie przez chwilę, ale od razu odwrócił wzrok.
Trudno, teraz już muszę z nim pogadać.
Ruszyłam w jego stronę.
- Ej laska, gdzie lecisz?
- Spokojnie, zaraz przyjdę.
Im bliżej do niego, tym bardziej czuję, że nie powinnam z nim gadać.
- Jenia? Możemy pogadać?
Podniósł na mnie oczy.
- Jasne. Chodź, usiądziemy sobie.
- Tutaj?
Uśmiechnął się.
- A gdzie wolisz?
- Przed hotelem na ławce?
Pokiwał głową.
Wyszliśmy na dwór i usiedliśmy na najbliższej ławce.
- Posłuchaj, zachowałam się jak pieprzony świr, ale…
- Hej spokojnie Fansia, Kevin mi wszystko wytłumaczył. Nie gniewam się.
- Chciałam się wytłumaczyć z tego, no wiesz. Zrobiłam z siebie idiotkę.
- A ze mnie ojca.
Zaśmialiśmy się.
- Nie chciałam żeby tak wyszło, przepraszam.
Potargał moje włosy.
- Nie mam żalu, głupku. Ale następnym razem wszystko co o mnie usłyszysz konsultuj ze mną, okay?
- Jasne.
- To teraz mi powiedz, kto darł się do ciebie w holu.
Zaczęłam bawić się moim piercingiem w nosie.
- Moja mama. A te laseczki obok niej to jej bffs.
Zamyślił się.
- Po co przyleciałaś na wakacje ze swoją mamą i jej przyjaciółkami?
- Uwierz mi, niektórych rzeczy nie da się wytłumaczyć.
Zaczęliśmy rozmawiać o sobie.
Czy to dziwne, że opowiedziałam mu głównie najbardziej niezręczne momenty mojego życia?
Po jakimś czasie spojrzałam na zegarek. 
- Wiesz, że jest już późno?
- I co w związku z tym?
- Trener nie będzie marudził?
Wzruszył ramionami.
- No chyba nie.
Bez pośpiechu wstaliśmy i ruszyliśmy ku drzwiom wejściowym.
Otworzył przede mną drzwi.
- Muszę ci się do czegoś przyznać. Totalnie kupuję takie gesty.
Uśmiechnął się szeroko i puścił do mnie oczko.
Odebraliśmy nasze karty i wsiedliśmy do windy.
- Musimy częściej robić sobie takie rozmowy – stwierdził.
- Długo jeszcze będziecie w Rio? – spytałam.
- Mam nadzieję, że do poniedziałku. A wy?
- W niedzielną noc mamy samolot.
- Och.
Tak, lepiej nie ujęłabym tego.
- Ale zostawisz mi jakiś kontakt, nie?
Winda otworzyła się na moim piętrze.
- Zobaczymy – powiedziałam i wysiadłam.
Usłyszałam jeszcze tylko jego krzyk pomieszany ze śmiechem, oznajmiający mi, że jestem największą wariatką na świecie.
 ~*~*~ 
Hejka, hej.
Wandzia wraz z Jenią witają Was w ten piątkowy wieczór^^ na całe szczęście ten pojebany tydzień się już skończył. Będę musiała lekko przyspieszyć akcję, ponieważ już za długo siedzimy w tym nieszczęsnym Rio xD więc myślę, że za jakieś 2 rozdziały wylądujemy już w Polszy :")
Nie przedłużam już więcej.
dobranoc:D
Macie jakieś propozycje gdzie mogłabym informować Was o rozdziałach, bo zauważyłam, że mało z Was sprawdza to na moim tumblru?:)

13 komentarzy:

  1. och, och, och... romantycznie zakończony rozdział wróży jeszcze lepsze przyszłe fragmenty :)
    nabuzowane wygraną i po alkoholu "40+" - to zawsze kończy się wpadką :D
    czekam na kolejny! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. O matko pojebany tydzien to za mało powiedziane ... Ale uświetniłaś go nowym rozdziałem. Jenia dżentelman wlasnie takiego go sobie wyobrażam, supi dupi tęcza słodziak Grebennikov, chyba nie zepsujesz mi tej wizji co nie? Haha Poza tym zaraz bardziej podoba mi sie postać Wandzi i jej humor. Czekam na następny i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raczej nie planuje 'psucia' Jeni, ale w sumie kto wie, co mi odwali xD
      Pozdrawiam:)

      Usuń
  3. Super jak każdy <3
    A jeśli chodzi o informowanie na fb jest grupa :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Biere i czekam na nastepny :D Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jenia i Wandzia <3 <3 Genialny rozdział! Cieszę się, że w końcu chociaż ze sobą pogadali już myślałam, że to nie nastąpi hahah
    No liczę, że teraz zaczną już na całego. Super się zapowiada! Czekam z niecierpliwością!
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Cóż ci, dziewczyno, mogę powiedzieć? Kolejny świetny rozdział! Nie dość, że przepełniony supertekstami, to jeszcze Fansia gadała z Jenią! No normalnie uwielbiam <3 Albo lepiej, zacytuję p. Korę Jackowską: "Kocham, kocham, kocham!"
    Ja nie miałam jakiegoś superpojebanego tygodnia, poza kłótnią z jedną dziewczyną z klasy. Mogę jeszcze zaliczyć wydarzenie z piątku. Pojechałam z klasą do kina do Piotrkowa Trubunalskiego. Moim celem był zakup "Życie to mecz" w Empiku. Znalazłam, kupiłam, jestem supermegahiper szczęśliwa i spełniona. Idę (a raczej wlokę się) za koleżanką, która mnie wyciągnęła do jakiegoś cholernego Pepco, na zbiórkę. Za jakieś dwie minuty mamy wychodzić z galerii i czego ja się tam dowiaduję?! Wlazły w Media Markcie, a ja nie mogę tam iść 😭 Mój kolega zdobył autograf, a mbie koleżanka ciągała po sklepach. Chciałam zostać i siedzieć koło KFC, ale niee. No i gdybym tam siedziała, to bym go zobaczyła i może autograf miała, bo KFC i Media Markt niedaleko siebie są. Potem mnie wszyscy z klasy dobijali i śmiali ze mnie, że Wlazłego nie zobaczyła, a miałam szansę xd No normalnie wspaniali koledzy xd
    Ale koniec o mnie! Wróćmy do rozdziału ;) Chciałabym ci tu wypisać najlepsze teksty, ale najzwyczajniej w świecie jest ich w tym rozdziale za dużo ;)
    Pozdrawiam i życzę weny,
    DarkSide!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. +chciałabym cię zaprosić na mojego bloga ;) Nie jest to opowiadanie, a informacje głównie ze świata sportu ;) Jeśli zdążę, to dziś coś się pojawi. Posty nie są często, ale nie mam dużo czasu i dostępu do laptopa, więc więcej nie będzie ;) A to link: http://dwa-oblicza-nastolatki.blogspot.com/?m=1

      Usuń
    2. Wiesz co? ZABILABYM JA CHYBA hahahaha😂 Nie martw sie, ja tez jestem mistrzem fatalnych sytuacji. Jakos 1,5 wczesniej pojechalam sobie na mecz Lubina. Siedzialam niedaleko plyty boiska i patrze, ze siatkarze robia sobie zdjecia z kibicami. No to ja oczywiscie tez polecialam. Moje 'zdobycze'? Rozmazane zdjecie z Wlodim i zamkniete oczy na zdjeciu z Gregorem xD
      Bardzo chetnie do ciebie wpadne:)
      Pozdrawiam:)

      Usuń