Nie umiemy żyć ze sobą, nie umiemy żyć bez siebie.
Dobrze nam bywa bez siebie, ale ze sobą jak w niebie.
Dobrze nam bywa bez siebie, ale ze sobą jak w niebie.
Wylądowałyśmy.
Po
czternastu godzinach słuchania o szałowych
wyprzedażach, o sposobach na miękkie stópki jak pupa niemowlaka, różnorakich
przepisach i tych wszystkich bzdetach, które zaczną mnie interesować za milion
lat, czyli jakoś po czterdziestce, wylądowałyśmy w Rio. Szczerze? Cieplej tu
niż w Polsce nie było. Fanfar, połykaczy ognia oraz pań wywijających na rurkach
na środku ulicy też nie było. I sadząc po minach moim nowych bffs nie tylko ja byłam zawiedziona.
- Gówno nie
karnawał. – Stwierdziła Beata siadając na swojej walizce.
Karnawał? W
środku lipca?
Wszystkie
trzy wydały z siebie pomruk niezadowolenia.
Serio? Serio? Chciałabym wiedzieć na co one tak
bardzo liczyły, że są teraz takie rozczarowane. Na gorących mulatów
paradujących bez koszulki? Darmowe próbki kremu na zmarszczki? Drinki dla
każdego?
Cóż, może i
tak.
- Zwijamy
się już do hotelu? – zapytałam.
Po
wszystkich no i tak, pojechałyśmy taksówką, która swoje najlepsze lata ma już chyba
za sobą, w stronę hotelu.
Mam
nadzieje, że chociaż tam będzie zabawnie.
~*~
Przed wejściem miły pan
zabrał nasze bagaże, czym w pełni zasłużył na wielki uśmiech i napiwek Beatki.
- Nawet ładnie tu – stwierdziłam, wchodząc do holu.
- Ładnie? Tu
jest tak wystawnie i elegancko, a sam budynek jest większy od… od…
- Manufaktury?
– podpowiedziałam.
- O tak
właśnie – zgodziła się ze mną Sandra, pstrykając palcami.
Przeglądając
instagrama na moim telefonie,
poczułam szturchnięcie w ramie.
- Ej, mała,
patrz jakie ciacha! – szepnęła mi moja mama na ucho.
- Nie jesteś
za stara na oglądanie się za chłopakami? I co pan Michał na to? – zażartowałam,
nie spuszczając wzroku z ekranu.
- Nie
czepiaj się, tylko rzuć okiem.
Dla świętego
spokoju wypełniłam polecenie mojej matki. Rozglądając się, zauważyłam grupkę chłopaków.
Większość z nich stała do mnie tyłem, więc kiedy miałam rzucić mojej mamie
jakiś niegrzeczny żarcik o męskich pupach, najniższy z nich nagle obrócił się w
moją stronę i …
Daaaaaaamn.
Żeby nie
wyjść na jakąś świruskę szybko się uśmiechnęłam i odwróciłam wzrok w stronę
mamy.
- I jak? –
zapytała rozbawiona.
- Z twarzy
całkiem mocne osiem na dziesięć.
- Osiem?
Dlaczego tak mało?
Już miałam
zacząć tłumaczyć, że osiem to niebotycznie dużo w mojej skali, ale
przeszkodziło mi w tym chrząknięcie. Całkowicie męsko brzmiące chrząknięcie.
Odwracając głowę w stronę, z której
dochodził dźwięk zobaczyłam przechodzącego niedaleko mnie mojego nowego crusha z zawstydzoną miną oraz jego
kumpli, którzy wyglądali na całkiem rozbawionych.
Co do…?
Kiedy
dostatecznie oddalili się od nas, usłyszałam podekscytowane jęki.
- Błagam,
nie zaczynajcie – powiedziałam, po czym ruszyłam w stronę recepcji. –
Zamierzacie spać dziś w nocy tutaj?
Ciągle
śmiejąc się, podeszły do mnie.
- Dobrze, że
mieszkam sama w pokoju. Naprawdę, zachowujecie się gorzej ode mnie.
Moja mama
trąciła mnie biodrem i puściła mi oczko.
- Nie bądź
sztywna, pan recepcjonista też jest całkiem-całkiem.
Nie, pan
recepcjonista nie jest całkiem-całkiem. Jest
niebieskookim blondynem, więc nie dzięki.
- Este hotel
é maravilhoso! Você é menino muito bonito!
Teraz to
Nataszka zabłysłaś. Nie mam zielonego pojęcia, z czym ty przed chwilą
wyjechałaś, ale to raczej musiał być jakiś milusi komplemencik, bo blondasek
wymruczał ciche obrigado i zarumienił
się.
Zobaczywszy
jego minę, wybuchłam tak głośnym śmiechem, że chyba w Polsce mnie usłyszeli. Moja mama
spojrzała na mnie morderczym wzrokiem, od którego chyba odechciało mi się śmieszkować.
Przepraszam, to było całkowicie niechcący.
Kiedy
dostałyśmy nasze karty dostępu, ruszyłyśmy do naszych pokoi.
- Szkoda,
mała, że nie masz z nami pokoju, robiłybyśmy sobie codziennie damskie wieczory.
Ja aż tak
bardzo nie żałuję.
~*~
Jak się później okazało,
pokój trzech naczelnych muszkieterów był trzy razy większy od mojego pokoju.
Chociaż nie, one miały jakiś pieprzony apartament.
- Balkon
mamy wspólny. – stwierdziła moja mama, kiedy przyszła sprawdzić jak mieszkam.
- Będziemy
mogły we czwórkę opalać się topless. – powiedziałam, wypakowując swoje walizki.
- Nie wiem
czy chciałabyś oglądać cycki, które karmiły cię niecałe 20 lat temu.
- Wiesz, że
tym całym gadaniem jeszcze bardziej zniechęcasz mnie do tego wszystkiego?
- Wanda, daj
spokój.
Oho, używa
mojego pełnego imienia. Bo normalnie to ja raczej Wandzia jestem.
- O co
chodzi mamo? Jesteśmy tu dopiero kilka godzin i…
- Po prostu
chcę fajnie spędzić ten czas, nie myśląc o tych wszystkich problemach, które
czekają na mnie w Polsce. No i pobyć tych kilka dni z moją jedyną córką, bo nie
wiem kiedy znów się z nią zobaczę.
Nie mamo,
nawet nie próbuj ryczeć.
- Mówisz,
jakbym umierała.
- Ale
niedługo wyjeżdżasz. Tysiące kilometrów od rodziny. Zupełnie sama w nowym
mieście, kraju…
- Mamo,
stop. Popadasz w paranoję.
- Po prostu
się o ciebie martwię.
- Jestem za
stara, żeby się o mnie martwić.
Podeszła do
mnie i przytuliła mocno.
- Bądź grzeczna
przez ten czas. Z dziewczynami się dogadasz. I proszę, nie wychodź sama.
Say what?
- Dlaczego?
– spytałam.
- Rozumiem,
że raczej nie jesteśmy idealnym towarzystwem dla ciebie, ale przyleciałyśmy tu
razem, więc szaleć też będziemy razem.
Ta kobieta
mnie wykończy.
- Spoko,
zgadzam się.
Ale tylko
dla świętego spokoju.
-
Wiedziałam, że się dogadamy. A teraz wkładaj najlepszą kieckę, ładne szpilki,
rób włosy i makijaż. To miasto musi wiedzieć kto do niego dzisiaj zawitał!
- Mamo,
spokojnie.
A to ja
przed chwilą miałam być grzeczna.
- A i
jeszcze jedno mamo. – dodałam, kiedy wychodziła z pokoju. – Mam tylko jedną
sukienkę, więc zbyt ciężkiego wyboru nie będę miała.
-
Pożyczyłabym ci coś swojego, ale masz za grube dupsko na moje ubrania.
- Mylisz
się. Moje dupsko jest za fajne na
twoje ubrania.
Usłyszałam
tylko jej głośny śmiech.
- Za pół
godziny na dole!
Biorę
głęboki wdech i wmawiam sobie, że jestem gotowa na imprezowanie z moją matką.
Tak jasne, chciałabym.
~*~*~*~
Hejka, hej.
Pod prologiem zrobiłyście mi mega rozpierdziel; bardzo dziękuje za te wszystkie miłe słowa, które od Was przeczytałam:) To mi dało ogrooomnego kopa do dalszego pisania, i mam nadzieje, że ten rozdział spodoba się Wam równie, co prolog:)
miłej niedzieli Kochani!
Ohh mamo ja chce kolejny!! :D Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńzobaczymy co da się z tym zrobić haha:) pozdrawiam:)
UsuńSuper :D
OdpowiedzUsuńZostaje <3
Zapraszam do siebie
http://moja-hostoria.blogspot.com/
dziękuje:) na pewno postaram się wpaść:D pozdrawiam :)
UsuńO moj Boże, miłość od pierwszego wejrzenia istnieje! Już się zakochałam w tej historii. Wandzia and spice girls 45+. ;) Nie moge się doczekać co dalej.
OdpowiedzUsuń:)
UsuńO moja matko!
OdpowiedzUsuńW końcu znalazłam coś o moim kochanym, so much niedocenianym libero <3 :D
Brunet i ciemne oczy... czego chcieć więcej? xdd
Spodziewaj się mnie tutaj do końca ;)
Zapraszam do siebie
http://gdy-zapada-noc-szukajmy-slonca-krainy.blogspot.com/
bardzo się cieszę:D
Usuńpozdrawiam i obiecuję wpaść:D
Świetne opowiadanie :) Fragment z tym tekstem 'Nataszki' do recepcjonisty - wspaniały. + fragment, kiedy matka mówi córce, że ma za grube dupsko - oba wygrały! Komentarze i przemyślenia Wandzi są super, takie bezpośrednie i szczere czyli takie, jakie uwielbiam!
OdpowiedzUsuńKiedy zamierzasz dodać coś nowego? Byle szybko! I żeby rozdziały pojawiały się często, bo w tym opowiadaniu się zakochałam, co jest u mnie nieczęste ;) Więc czuj się zaszczycona :D
Pozdrowionka,
DarkSide!
zepsujesz mnie tyloma miłymi słowami!:D ale i tak bardzo Ci za nie dziękuję:) jeśli chodzi o dodawanie rozdziałów - dodaję je, jak tylko mam czas, a niestety nie mam go zbyt dużo; głównie dlatego, że w szkole mam niezły zapierdziel i nie ma dnia, w którym nie uczyłabym się na coś. wiec pomimo tego, że Wandzia jest moim ukochanym słoneczkiem i cieszę się na pisanie każdego nowego rozdziału, to wciąż nauka jest teraz moim priorytetem :)
Usuńpozdrawiam:)