13 lis 2015

Rozdział 2

Nie wezmę więcej niż mi dasz
W moich oczach ogień płonie, chcę go tobie dać

  Moje. Biedne. Nogi.
Przestałam liczyć, ile godzin przetańczyłam dzisiejszej nocy. A o wypitych drinkach już nie wspomnę.  Uśmiechałam się do obcych ludzi i tańczyłam z nimi, gdy nagle przed moimi oczami zamigotały czarne plamki. Podparłam się o ścianę, czując narastające mdłości i uderzenia gorąca. Musiałam usiąść przy stoliku.
- Wandzia, co się dzieje?
Oparłam głowę o ręce i powoli masowałam skronie.
- Hej, mała, odpowiedz mi. – nalegała moja mama.
- Jest okay. Po prostu zakręciło mi się w głowie, pewnie od tej głośnej muzyki.
I alkoholu.
- Chcesz wrócić do hotelu?
Cholera, trudna decyzja. W sumie całkiem spoko się bawiłam. Nie, zostaję.
Już miałam zaprzeczyć, ale poczułam silny ból, na który tylko się skrzywiłam.
- Chyba tak będzie lepiej. – Powoli wstałam i wzięłam torebkę.
- Czy któraś z nas ma pójść z tobą?
- Dam sobie radę, jestem już dużą dziewczynką.
Raczej nie była przekonana co do mojego zapewnienia, ale nic więcej nie powiedziała. Szybko pożegnałam się z resztą już lekko wstawionych imprezowiczek. Wyszłam, stanęłam przed zatłoczonym klubem i wyciągnęłam telefon; miałam kilka sms-ów od moich przyjaciółek.
21:32 
Od: Pati
Jak tam mała? Żyjesz?:D
Ale co to za życie?
22:17
Od: Pati
Która godzina jest teraz w Brazylii? Śpisz czy coś?
Nie, ale chciałabym. Bardzo.
Rzucam okiem na wyświetlacz, żeby sprawdzić, która jest godzina; 00:08.
Cóż, myślałam, że jest trochę później.
 22:58
Od: Pati
Odpisz mi cokolwiek, proszę.
23:12
Od: Agata
Wszystko w porządku kochanie? Dlaczego nie odpisujesz na sms-y Pati?
23:48
Od: Agata 
Martwimy się :(
  Moje kochane, wciąż myślą, że mam pięć lat. Odpisuję im, że wszystko jest okay, bo nie chcę ich niepokoić. Wystarczy, że musiały wysłuchiwać mojego marudzenia na temat tego wyjazdu. Zadzwonię do nich jutro i spokojnie pogadam. O ile dam radę.
Powoli ruszyłam w stronę hotelu. W sumie, daleko nie miałam; jakieś 200-300 metrów. Ledwo szłam na piętnastocentymetrowych obcasach, więc postanowiłam zrzucić je ze stóp i pójść na boso. Mijałam grupki rozbawionych turystów i śmiałam się z ich niezgrabnych, pijackich wygibasów. Na chwilę stanęłam i zaczęłam się rozglądać. Dopiero teraz zauważyłam, jak piękne jest nocą Rio. Nie mogłam oderwać oczu od barwnych świateł i pięknych widoków wyciągniętych prosto z pocztówki. Ocknęłam się dopiero, kiedy ktoś niedaleko mnie zaczął krzyczeć w nieznanym języku.
Zobaczywszy mój cel, nieznacznie przyspieszyłam. Co prawda czułam się już trochę lepiej, ale dalej byłam lekko przymulona i chciałam znaleźć się już w łóżku. Patrząc na budynek w całej okazałości, zauważyłam jakąś postać stojącą na balkonie; na oko gdzieś na 2 piętrze.
- Nie za późno na spacer? – krzyknął do mnie mężczyzna, śmiesznie brzmiącym angielskim.
- Nie za późno na stanie na balkonie i darcie się na obcych ludzi? – także zadałam pytanie mojemu nowemu koledze, a on zaczął się śmiać.
- Na twoim miejscu uciekałbym do środka. Nigdy nie wiesz, kto może ci z krzaków wyskoczyć.
- Myślę, że gdybym była w opałach, jakiś superman zeskoczyłby z balkonu i uratowałby mnie – uśmiechnęłam się do niego, ale nie jestem przekonana, czy w ogóle go zauważył. I czy w ogóle widzi mnie, bo ja go praktycznie wcale.
Już chciał mi coś odkrzyknąć, ale przerwał mu czyjś krzyk:
- Vous me dérangez!
- Vous me déranger aussi!1 – odkrzyknął mu mój nowy towarzysz, po czym zaczął się śmiać.
Czuję się nieswojo, kiedy ludzie dyskutują przy mnie w obcym języku; a w szczególnie takim, w którym zawsze chciałam mówić.
- Chyba zacznę się zbierać, chyba przeszkadzam twojemu koledze – stwierdziłam.
Znowu się zaśmiał, po czym odparł:
- Ja cię stąd nie wyganiam; no ale w każdym razie, zawsze możemy spotkać się i spokojnie porozmawiać. 
Och. Ooooch.
- Jeśli jakimś cudem na siebie trafimy, to czemu nie?
Teraz to zaszalałam.
- W takim razie do zobaczenia!
Usłyszałam, a potem odeszłam w swoją stronę.
Cóż, szczerze wątpię w to, że jeszcze kiedykolwiek go spotkam.Nawet nie potrafiłabym go wskazać palcem, chyba, że usłyszałabym jego głos. No, ale po co się tym zamartwiać? Jak się gdzieś nawinie, to nic się złego nie stanie, prawda?
~*~
  W recepcji powitał mnie mój ulubiony blondasek, chociaż sądząc po jego minie na mój widok, cieszyłam się, że scena balkonowa odbyła się w całkowitej ciemności.
Odebrałam klucz, włożyłam szpilki i uśmiechając się, ruszyłam do mojego pokoju. Byłam kompletnie wykończona.
~*~
  Obudziłam się koło 10 rano; mój organizm był doświadczonym weteranem jeśli chodzi o spożywanie alkoholu, więc skutków kaca nie odczułam. Nie żebym w ogóle go miała.
Po ogarnięciu i ubraniu się poszłam do mojej mamy i jej koleżanek, żeby zobaczyć jak u nich sprawy się mają.
- Dzwoń, dzwoń, dzwoń dzwoneczku, mój stepowy skowroneczku! – chodziłam i zrywałam z nich kołdry, nucąc nieśmiertelne Hej Sokoły.
- Mała, spania nie masz? – wychrypiała moja mama.
- Ja nie mam spania, a ty masz kaca. Jeden zero dla mnie.
Ale ją zgasiłam, ale to było dobre. 
- A tak poza tym, Hej Sokoły to ty szanuj. Nawet nie wiesz, ile Krzysiu Krawczyk w tą piosenkę serca włożył.
To ile w takim razie Krzysztof Krawczyk ma lat? Dwieście?
Jeszcze powiedz, że jeździ Volvo, a ja sobie domyślę resztę.
- Hej, słuchasz mnie? – stanęła koło mnie i patrzyła wyczekująco.
A coś w ogóle mówiłaś?
- Już cię słucham, kontynuuj.
Jestem złym dzieckiem, że tak wrednie okłamuję moją mamę.
Ale nadrabiam tym, że tak dzielnie z nią wytrzymuje i momentami jestem naprawdę do rany przyłóż.
Cóż, przynajmniej się staram.
- Mówiłam, że mamy z dziewczynami rewelacji plan na dzisiaj! Najpierw skoczymy na dobre śniadanko, potem na plażę...
Słodki Boże, a to dopiero początek.
To będzie długi dzień.
_________
1 – Przeszkadzasz mi!
- Ty też mi przeszkadzasz!
Przynajmniej liczę na to, że google translator tak to przetłumaczyło.
                                                                          ~*~*~*~
Dobry wieczór, Kochani:)
Mam nadzieję, że chociaż Wy miło spędzicie piątek – bo jeśli o mnie chodzi – to szykuje mi się randka z różnorakim szitem na przeziębienie.
A co do bloga – stuknęło mi 829 wyświetleń, za co bardzo Wam dziękuje dziubaski!!
Do następnego, buziaki:)
edit:
#prayforparis

12 komentarzy:

  1. Wiecej! Wiecej, :D

    OdpowiedzUsuń
  2. niecierpliwie czekam na ciąg dalszy ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. można się z tobą jakoś skontaktować???:DD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jasne;)
      email marlene.ohhh@gmail.com
      gg 55621746 :)

      Usuń
  4. Za krótki, moja droga!
    Rozdział jak zwykle świetny, nie mam do czego się przyczepić (a w nawyku mam poprawianie innych i czepianie się) poza tym, że za krótki! :)
    Mogę się założyć, że ten z balkonu to Jenia. To jest bardziej niż pewne!
    Ja piątek spędziłam na cholernie trudnym konkursie z historii i oglądaniu meczu Polska-Islandia w nogę ;)
    A co do wyświetleń, to ja ci na pewno dużo nabiłam, sprawdzając co jakiś czas, czy są nowe rozdziały :D
    Pozdrowienia i weny życzę!
    DarkSide
    PS: Raczej nie komentuję u nikogo rozdziałów, po prostu mi się nie chce. A tutaj pod każdym rozdziałem pojawi się mój komentarz (no chyba, że pewnego dnia wejdę, a tam kilka rozdziałów do nadrobienia, wtedy komentarz będzie pod ostatnio dodanym ;) Ale będzie!)! Oto moje postanowienie na czas trwania tego opowiadania! Czuj się zaszczycona moimi komentarzami ;) :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trójka wyszła mi dłuższa haha:D Jeśli chodzi o błędy - jestem otwarta na konstruktywną krytykę, więc jakby co - pisz, ja postaram się poprawić ewentualne błędy :) Bardzo cieszę się na twoje komentarze! Zawsze miło mi się je czyta, więc ciesze się, że będziesz je dodawała regularnie. :)
      pozdrawiam :D

      Usuń
  5. GE-NIAL-NE!!! Pisz, pisz jak najwięcej! Weny życzę i zdrowia przede wszystkim! :* :* Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń