23 lis 2015

Rozdział 4

Czemu to tak mi ryje głowę, w sumie nie znamy się,
Powiedzieliśmy sobie gdzieś w przelocie ze dwa razy cześć.

Łup. Łup. Łup. Łup.
Moje biedne uszy nie mogły znieść kiczowatej muzyki, którą dj tak namiętnie dzielił się z klubowiczami. O tym miejscu dowiedziałam się od jakiegoś przechodnia i skusiłam się na przyjście tutaj tylko dzięki jego zapewnieniom, iż to najlepszy klub w Rio, kochanie. Tak, jasne, właśnie słyszę. I widzę.
A mogłam pójść tam, gdzie byłam wczoraj.
- Zawsze tu taka stypa? – zapytałam barmana.
- Dziewczyno, jest dopiero dwudziesta, daj ludziom przyjść tutaj. – zaśmiał się.
- Ale jest sobota! Wieczór! Jak można siedzieć teraz w domu? A, zresztą. Daj mi czystej. Nie wiem, czy dam radę bawić się na trzeźwo.
- Czysta raz, dla młodej pani. – Zwrócił się do mnie, po czym wrócił do innych klientów. To nie będzie ostatnie moje zamówienie dzisiejszej nocy, o nie.
Wypiłam zawartość kieliszka i rozejrzałam się po sali. Nic godnego mojej uwagi.
Chwilę później poczułam jak ktoś siada koło mnie.
- Co robi taka piękna dziewczyna sama przy barze?
Kim ty do cholery jesteś?
- Przyjacielu, nie. Uwierz mi, nie mam humoru na żarciki z tobą.
Zaczęłam bawić się oczkiem mojego pierścionka.
- To możemy go poprawić…
Obróciłam się w jego stronę, a moim oczom ukazała się pięćdziesięcioletni pedofil.
O nie, nie wytrzymam. Położyłam banknot na ladzie.
- Miło poznać, panie pedofilu, ale proszę grzecznie i kulturalnie się ode mnie odpierdolić. Życzę miłego wieczorku!
Pomachałam barmanowi i ruszyłam w stronę wyjścia. Muszę się odchamić.
~*~
Szłam ulicą, próbując wyhaczyć jakiś młodych ludzi, którzy poleciliby mi jakiś fajny lokal.
Naprzeciwko mnie szła grupa czterech młodych mężczyzn. Zapytam ich, raz się żyję.
- Sorki panowie, że dupę zawracam, ale znacie może w okolicy jakieś odpowiednie miejsce, w którym można byłoby napić się, potańczyć może nawet poruchać?
Spojrzeli na mnie z góry i wybuchli śmiechem. Nie, nie spojrzeli na mnie tak, ponieważ czują się ode mnie lepsi, a dlatego, że ja w moich szpilkach miałam może skromne metr sześćdziesiąt pięć, a oni ze dwa metry.
- Właśnie stamtąd wracamy – uśmiechnął się do mnie najniższy z nich.
- Wracacie? Przecież noc jest jeszcze młoda!
- Nie dla wszystkich – zaśmiali się. – Ale ty baw się za nas!
Po krótce wyjaśnili m jak się tam dostać. A przy okazji dowiedziałam się, że są Amerykanami, i to nie jest ich pierwszy raz w Rio. Też nie wiem jak to interpretować.  
- Zapamiętasz? – upewnił się mulat.
- Jasne, że tak. Nie jestem aż taka nawalona, żeby nie pamiętać takiej prostej drogi.
Okay, wyjaśnijmy to sobie od razu. Ja w ogóle nie byłam pijana.
- Masz fajny akcent, jesteś z Rosji? – zapytał najstarzej wyglądający z nich.
- Nie, z Polski. – Uśmiechnęłam się.
- Byliśmy w tym roku w Krakowie, cudowne miasto – uśmiechnął się szeroko. – Poza tym, Thomas za kilka miesięcy się przenosi się do twojego pięknego kraju.
Kiwnęłam z uznaniem głową, na co młody Tomek zaśmiał się.
- Więc skoro jesteś z Polski to musisz nam pokibicować,  bo wasi zawodnicy chwalą się, że mają najlepszych kibiców na świecie.
Co? Czy ja wyglądam na kibica? Czy ja wyglądam na kogoś, kto cię zna?
Jako że nie chcę wyjść na kompletnego debila, uśmiecham się szeroko i mówię:
- Udowodnię ci, że na pewno tak jest.
Ta, jasne.
Pożegnałam się z nimi, życzyłam im nawet powodzenia, a co!, i ruszyłam w swoją stronę. W końcu się rozerwę.
~*~
Po wejściu do środka przywitała mnie miła i egzotyczna muzyka. Muszę przyznać, że to miejsce o wiele bardziej klimatyczne niż poprzednie. Tam wszystko było tandetne i sztuczne, a tu jest tak ładne i ogólnie przyjemne dla zmysłów. O, i nawet barman bez koszulki.
Alkoholu, nadchodzę.
- Najsmaczniejszy drink jaki serwujesz, poproszę. – Wyszczerzyłam się do niego, co on trochę oszczędniej odwzajemnił.
Postanowiłam skoczyć szybko do łazienki, żeby troszkę się ogarnąć.
- Przepraszam, gdzie tu jest toaleta?
Spokojnie wytłumaczył mi gdzie to jest, więc od razu wstałam z miejsca i poszłam.
Spoglądając na swoje odbicie stwierdziłam, że nie jest najgorzej. Poprawiłam jeszcze włosy i makijaż, ale wychodząc, uderzyłam kogoś drzwiami.
- Bardzo przepraszam, wychodziłam i cię nie…
Spojrzał na mnie zbolałym wzrokiem, a ja się uśmiechnęłam.
- Kevin, przyjacielu, jaki ten świat mały!
Rozmasował bolącą rękę.
- Kurde, dziewczyno. Muszę na ciebie uważać, stalkujesz mnie.
Chwileczkę. Ja nikogo nie prześladuje, to tylko przypadek.
- Nieprawda. To przeznaczenie, że oberwałeś ode mnie drzwiami. Spełnia się twój wyrok niebios.
Zaśmiał się.
- Przyszłaś sama?
- Tak wyszło. A co?
- Możesz dołączyć do mnie i do moich kolegów jeśli chcesz. Nie zabawimy się jednak długo, ponieważ trener zabiłby nas, ale zawsze kilka minut można pogadać.
Muszę wygooglować co się dzieje teraz w Rio, że spotykam jakiś sportowców. Igrzyska olimpijskie?
To nie miało być za rok?
Dobra, mniejsza o to.
- W sumie, czemu nie? Skoczę po drinka do baru i do was dołączę.
Wzięłam mój napój i ruszyłam w stronę, z której machał do mnie Kevin. Wokół niego siedziało jeszcze trzech chłopaków, mniej więcej w moim wieku.
No a wśród nich, jak się domyślam, mój prywatny Romeo.
- Fansia, no chodź!
O matko, ktoś tu musi poćwiczyć mówienie mojego imienia.
- Poznaj moich kolegów z reprezentacji. Idąc od lewej; ten z ciemną brodą i imieniem amanta to Julien, obok niego siedzi przyszły tatuś Nicolas i łamacz serc wszystkich francuskich nastolatek czyli Jenia, ale jego chyba nie musiałem ci przedstawiać.
Każdemu z nich podałam rękę i spytałam co u nich słychać.
- Jeśli chodzi o nas, ma cherie,  to całkiem dobrze, dziękujemy. – odpowiedział Julien. – Napijesz się czegoś? Idę do baru, więc mogę wziąć też tobie.
Pokazałam moją szklankę i grzecznie odmówiłam.
- Nie macie jakiejś godziny policyjnej czy coś? – zapytałam. – Bo coś czuję, że długo razem nie posiedzimy.
- Spokojnie Wąda, mamy jeszcze godzinkę, ale później musimy wracać do hotelu. – powiedział Nicolas.
Czekaj, jak ty mnie nazwałeś?
- Czy to twoje Wąda – spróbowałam naśladować jego francuski akcent – to jakaś wasza odmiana polskiej Wandy?
- Cóż, tak – zastanowił się chwilę i dodał – i łatwiej mi się to wymawia.
W sumie, chłopcy okazali się mega sympatyczni. I zabawni. Gdyby mój pęcherz nie był taki wytrzymały, już dawno osikałabym siebie i wszystkich wokół.
- Ej ludziska, trzeba się zbierać – powiedział Kevin dość niechętnie.
Odpowiedziało mu zawodzenie reszty.
- Kto musi, ten musi, moi przyjaciele – przeciągnęłam się na krześle.
- Nie chwal się, ma ami – Jenia potargał moje włosy, na co ja sprzedałam mu bułę w ramię.
- Zostajesz tutaj? – spytał.
- W sumie to nie wiem.
- Chodź z nami. Przynajmniej nie będziesz musiała wracać sama.
W piątkę ruszyliśmy do wyjścia.
~*~
- Nie wiem jak on to zrobił, ale to była najgłupsza rzecz, jaką kiedykolwiek widziałem!
Moi nowi kumple postanowili mi poopowiadać kilka śmiesznych anegdotek z żartów ich reprezentacyjnych kolegów. Szczerze? Sądząc po ich opowieściach myślę, że tam nikt nie jest całkiem normalny.
Biedny Jenia ze śmiechu tracił równowagę i musiał opierać się o moje ramię. Potem po raz kolejny potargał moje włosy i ucałował w czoło.
A moje głupie serce postanowiło zatańczyć Polkę w moim cycu.
Kiedy tamta trójka dławiła się śmiechem,  postanowiłam się od nich odłączyć i pogadać spokojnie z Nico.
- Nie wiem jak z nimi wytrzymujesz, ale powinieneś dostać za to order. – zaśmialiśmy się. – Mogę się przyłączyć?
Kiwnął twierdząco głową, a ja zrównałam moje kroki z jego. Zaczęliśmy rozmawiać.
Ja mówiłam mu o mojej rodzinnej Zielonej Górze, o studiach i bliskich.
On opowiedział mi o swoim polskim kuzynostwie, mieszkaniu niedaleko polskiej stolicy oraz o tym, jak bardzo nie może się doczekać bycia ojcem.
Ledwo skończyliśmy naszą pogawędkę, kiedy już musieliśmy odejść w swoje strony.
- Pożegnania zawsze są ciężkie – powiedział Kevin, ocierając wyimaginowaną łzę.
Dałam mu piątkę.
- Jeśli dwa razy na siebie wpadliśmy, to spotkamy się jeszcze raz.
Uśmiechnęłam się do Juliena i Nicolasa i przybiłam z nimi żółwika. Kiedy przyszedł czas na Jenię, wyszczerzyłam się jak skończona idiotka, powiedziałam nerwowo cześć i dałam piątkę. A on uśmiechnął się do mnie w najbardziej sympatyczny i piękny sposób na świecie.
Oczywiście, ktoś musiał przerwać najcudowniejszy moment na świecie. A mianowicie chrząkniecie Kevina.
To samo, które usłyszałam pierwszego dnia w hotelu.
Odchodząc, usłyszałam jak ktoś mnie woła:
- Fansia, nie idź jeszcze! – stanęłam i zaczekałam, aż młody Francuz podejdzie do mnie.
- Posłuchaj, musimy pogadać. Nie chcę, żebyś pomyślała o mnie jak o idiocie i jakimś innym debilu, ale jest rzecz, którą musisz wiedzieć.
Co się do cholery dzieje?
- Mów – zachęciłam.
- Wiem, że ciągle żartowałem o tobie i Jenii oraz o tych wszystkich niby-próbach podrywu, ale kurwa bardzo nie powinien tego robić. I naprawdę nie zrobiłbym tego, gdybym wcześniej wiedział, że…
- Wyczilluj, Kevin – uspokoiłam go. – Przecież ja nie zamierzam za niego wyjść! To tylko trochę niewinnego flirtu! No co może się stać?
- To jest wstrętne! I niemoralne!
- Nieprawda, to przecież nic takiego.
- Cholera, Fanda, ty nic nie rozumiesz.
- Wytłumacz mi to – nalegałam.
Nerwowo podrapał się po szyi, głęboko westchnął i powiedział:
- Kilka dni temu wrócił do swojej byłej. Jest w trzecim miesiącu ciąży. Z nim.
O, kurwa.
 ~*~*~
 Okay, zrobiło się dziwnie. 
Co do rozdziału - myślę, że wyszedł całkiem fajnie, mimo tego, że treść jest całkiem bezsensu.
Małe ogłoszonka:
1. w tym tygodniu do zakładki bohaterowie dodam nową osóbkę:)
2. co myślicie o stworzeniu drugiej części?
miłego wieczoru, buziaki!



10 komentarzy:

  1. jestem...zaskoczona? ;)
    myślałam o bujniejszym rozwoju sytuacji, jednak podziwiam za takie podejście - nie wiem, jak to dalej pociągniesz, ale trzymam kciuki! :)
    wątek z Amerykaninami - podoba się :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahaha liczyłam na to, że będziesz zaskoczona! I mam nadzieję, że uda mi się zaskoczyć Cię niejednokrotnie😀
      Jeśli chodzi o #teamusa zdradzę tylko, ze na tym nie koniec😄 pozdrawiam💋

      Usuń
  2. ...znacie może w okolicy jakieś odpowiednie miejsce, w którym można byłoby napić się, potańczyć może nawet poruchać? Hahaha to mnie rozwaliło. xD
    Chyba nudne zaczyna się robić to że za każdym razem piszę, że rozdział jest świetny, ale znów muszę to napisać. ŚWIETNY!
    Co nie zmienia faktu ze cholernie mnie zaskoczyłaś dziewczyno! W życiu bym się czegoś takiego spodziewała. Czekam na rozwój wypadków bo zupełnie zbiłaś mnie z tropu i nie wiem już czego moge sie spodziewać. Oj Jenia, Jenia. Oj Fansia, Fansia.
    No nic. Pozdrawiam gorąco :* Do następnego rozdziału, byle jak najszybciej ;) ;) :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi się czytanie tego nigdy nie znudzi hahaha😂 i ciesze sie ze udalo mi sie zaskoczyc😁 dziekuje i rowniez pozdrawiam😜

      Usuń
  3. Nadrobiłam ostatnio wszystkiego rozdziału i ogólnie blog bardzo mi się podoba! :)
    Świetnie piszesz, wiec nie mogę się doczekać następnego rozdziału.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem! Nie zginęłam, nie zapomniałam! Po prostu za dużo miałam na głowie!
    A co do rozdziału, jak zawsze świetny, a "Fansia" jak zawsze powala tekstami ;) Moim zdaniem to Julien zbyt poważny, jak dla mnie powinien być tylko trochę poważny, więcej luzu ;) Uwielbiam "Fansię", twojego Jenię i Kevina, bo fajnie ukazałaś ich osobowość! A treść wcale nie jest bez sensu, nie jest jednym wielkim nic nie znaczącym i mdłym skupiskiem liter i słów, a wyrazistym i ciekawym, spójnym opowiadaniem o zabawnym zabarwieniu, więc nie martw się, nigdy nie stracisz wszystkich fanów opowiadnia, bo ja zawsze nim będę! ;)
    Ja jestem jakaś dziwna chyba, bo przy czytaniu końcówki o Jenii i jego zejściu z byłą i ciąży, zamiast reakcji "Ło Boże! Co?!" była zupełnie inna, a mianowicie "No nieźle! *śmiech*". Pomóż mi, czy ja jestem dziwna?
    Pozdrowienia serdeczne ode mnie i weny życzę,
    DarkSide!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zawsze czytam tyle miłych w wspaniałych słów, że w pewnym momencie robi mi się po prostu głupio! ale niesamowicie Ci za nie dziękuje:D
      wcale nie jesteś dziwna, po prostu masz niespotykany tok myślenia, haha:)
      pozdrawiam cieplutko:))

      Usuń
  5. Świetnie się czyta! Lekko, przyjemnie.. niecierpliwie czekam na więcej. :3
    Tylko jedna poprawka. Powinno być chyba "ma cherie", bo zwracał się do dziewczyny :)

    OdpowiedzUsuń